Rozdział 3

2.9K 276 53
                                    


- Nie chcesz go znaleźć?- zapytała Nami podając mi butelkę wody. Siedziałam na toalecie w jej łazience i czułam jak żołądek wywraca mi się na drugą stronę. Czułam się o wiele lżej kiedy wiedziałam, że ona wie i mimo to jest ze mną. Taka przyjaciółka to skarb.

- Nie.- pokręciłam głową.- Nie wiem.

- Powinien wiedzieć. Ale oczywiście najważniejsze jest to żeby wziął odpowiedzialność.

- Nie...- pokręciłam głową.- Nic od niego nie chce. Cała ta sytuacja jest z mojej winy.

- Nie da się ukryć, że gdyby trzymał sprzęt w spodniach to nie byłoby tej sytuacji.- mruknęła, ale od razu przeprosiła kiedy spojrzałam na nią z wyrzutem.- Powinien wziąć odpowiedzialność. To tanga trzeba dwojga moja kochana.

Minęło już kilka tygodni od kiedy się dowiedziałam. Czwarty miesiąc ciąży powitał mnie lekko wypukłym brzuszkiem i wciąż intensywnymi mdłościami. Nie były one tylko poranne. Towarzyszyły mi one przez większą część dnia.

- Już ci lepiej?- zapytała kiedy wstałam z toalety.

Kiwnęłam głową i wyszłam z pomieszczenia od razu siadając na jej łóżku. Kątem oka widziałam jak Nami pisze smsy z Sehunem. Czułam, że zaczynam jej przeszkadzać, ale była zbyt kochana aby powiedzieć mi to wprost.

- Sehun przychodzi?- zapytałam.

- Miał przyjść, ale nie chce żeby nam przeszkadzał więc spotkamy się innym razem.

- Nie. Ja i tak już idę. Mam dzisiaj popołudniową zmianę w księgarni.- wstałam z kanapy kłamiąc jak z nut. Do pracy szłam dopiero następnego dnia rano, ale nie chciałam aby z mojej winy dziewczyna zaniedbywała życie osobiste.

Szłam ulicą owinięta szalikiem po same uszy. Było mi zimno, późna jesień dawała o sobie znać. Nie myślałam zupełnie o niczym. Starałam się napawać w pewien sposób chłodem, mimo iż nie do końca potrafiłam.

Przywykłam już do tego co mnie spotkało. Nie płakałam, nie przeklinałam, żyłam tak jak dawniej lecz zmieniły się moje priorytety. Teraz najważniejsze było dziecko. Wciąż chodziłam na uczelnie mimo iż wiedziałam, że nie potrwa to długo. Nie potrafiłam jednak tak po prostu zrezygnować. Miałam niewielkie oszczędności, które postanowiłam przeznaczyć na rzeczy dla dziecka. Ubranka, pieluchy, łóżeczko. Jednak jedno wciąż bardzo mnie martwiło. Musiałam znaleźć jakieś inne mieszkanie. W moim akademiku nie mogłam pozwolić sobie na wychowywanie dziecka, a po za tym w momencie zrezygnowania z uczelni i tak będę musiała się wynieść.

Kupiłam więc gazetę, którą przeglądałam siedząc w kawiarni. Popijałam ciepłą herbatę i zaznaczałam wszystkie oferty na, które potencjalnie było mnie stać. Wiedziałam, że będzie ciężko, jeszcze ciężej niż dotychczas. Jednak musiałam sobie jakoś poradzić.

W tym wszystkim dziwiła mnie tylko jedna myśl. Wracała do mnie za każdym razem kiedy najmniej się jej spodziewałam. Pierwszy raz miałam mieć kogoś bliskiego. Miałam być czyjąś... rodziną.

- Łoł...- poklepałam się po brzuchu delikatnie.- Coś mi się wydaje, że masz ochotę na czekoladowego muffinka.

Od dłuższego czasu miałam ochotę na wszystko co czekoladowe. Lody, cukierki, lizaki, bubble tea. WSZYSTKO. Już miałam przed oczami to jak przytyję, ale jakoś nie byłam tym za bardzo przerażona. Taki już był mój los.

Obejrzałam kilka kawalerek, ale na żadną z nich nie było mnie stać, a ta jedna jedyna, najtańsza była zaniedbana i wyglądała gorzej niż publiczne toalety. Zdecydowanie nie było to miejsce do mieszkania z dzieckiem. W ogóle nie do zamieszkania.

Szłam wraz z NaMi korytarzem na uczelni i kończyłam właśnie opisywać ostatnie przygody z pracy. Pierwszy raz zdażyło mi się żeby podrywał mnie klient. Był tak uparty, że spędził w księgarni cały dzień i nie obchodziły go żadne argumenty. Na początku byłam grzeczna i mówiłam, że nie umawiam się z klientami, ale on nie dawał za wygraną. Dopiero mój współpracownik mnie wybawił i wyprosił go ze sklepu. Mógł mieć problemy przez to jak potraktował tego faceta, ale nie mógł znieść tego jak niekomfortowo się czuje z tym niechcianym adoratorem.

- Aż taki zły był?- zapytała Nami ze śmiechem.

- Był stary. Miał chyba z sześćdziesiąt lat!- krzyknęłam oburzona tym, że aż tak rozbawiło ją to co mi się przytrafiło.

- Mówią, że prawdziwa miłość nie zna granic. Nie liczy się wiek, płeć ani pieniądze.

- Przysięgam, że jeszcze raz się ze mnie zaśmiejesz, a rozbiję twoja głowę o ścianę. Nie denerwuj kobiety w ciąży, bo może się to dla ciebie bardzo źle skończyć.- warknęłam. Nami od razu zamknęła usta nic już więcej nie mówiąc.

Zjadłyśmy lunch na stołówce oraz odrobiłyśmy zadanie domowe chcąc jakoś zabić czas gdyż do następnych zajęć musiałyśmy czekać półtorej godziny. Moja przyjaciółka oczywiście większość czasu spędziła rozmawiając przez telefon ze swoim chłopakiem, a ja skupiłam się na pysznym waniliowym budyniu. Ich rozmawiał była taka słodka, że przestałam jej słuchać już po dwóch zdaniach.

W końcu musiałyśmy iść na kolejną lekcję więc ruszyłyśmy korytarzem uprzednio odkładając tacki na odpowiedniej półce. Kiedy zbliżyłyśmy się do odpowiednich drzwi po prostu mnie zamurowało. Poczułam jak moje nogi odpadają posłuszeństwa i po prostu się zatrzymują. Mój wzrok wlepiony był w grupkę ludzi stojących obok szafek na książki. Wśród nich stał Sehun i jak gdyby nigdy nic rozmawiał z jakimiś chłopakami.

Jednak to nie Sehun tam był najważniejszy. Obok niego, z wielkim usmiechem stał chłopak. Był niewysoki, ale przystojny. Brązowe włosy i oczy, cudowny uśmiech.

Niemożliwe.- pomyślałam.

Nami zorientowała się, że nie idę za nią więc zatrzymała się kilka metrów przede mną po czym wróciła. Spojrzała na moją przerażoną twarz i sama się wystraszyła.

- Hyora? Boli cie coś? Boże... z dzieckiem wszystko dobrze?- zapytała i od razu przyłożyła dłonie do mojego brzucha.- Jezu Hyora powiedz coś!- krzyknęła.

- To on...- pisnęłam.

- Co on? To tylko Sehun!

- Nie Sehun. Ten obok niego...

- Kto?

- To ojciec dziecka.

- Ojcem twojego dziecka jest... Baekhyun?- spojrzała na mnie nie dowierzając.

- Znasz go?- nie wiem dlaczego z moich oczu poleciały łzy. Rękami odruchowo pogłaskałam brzuch po czym po prostu się odwróciłam i chciałam wyjść z budynku.

Dlaczego nie mogłam na niego spojrzeć? Nie wiem...

Nami dogoniła mnie dopiero kiedy byłam przy drzwiach wyjściowych. Objęła mnie i po prostu trzymała. Nie wiem ile czasu tak stałyśmy. Byłam jednak pewna, że zajęcia dobiegały już do końca.

- Skąd go znasz?- zapytałam kiedy trochę się uspokoiłam.

- Jezu Hyora... On tu studiuje! Nigdy wcześniej go nie widziałaś?- zapytała patrząc mi w oczy.

- Nie.

- Musisz mu powiedzieć. Baekhyun na pewno...

- Nie powiem mu.- odpowiedziałam od razu.- To nie jest jego sprawa.

- To przyjaciel Sehuna...

- Nic mnie to nie obchodzi.

Wyszłam z budynku od razu udając się na przystanek autobusowy. W mojej głowie krążyły myśli, że będę musiała zrezygnować ze szkoły jeszcze szybciej niż planowałam. 


One NightOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz