Rozdział 5

2.9K 294 74
                                    

- O cholera...- szepnął Sehun po czym od razu podszedł do Nami i wyciągnął ją z kuchni mówiąc, że ja i Baekhyun chyba powinniśmy zostać sami.

Chłopak patrzył na mnie z szeroko otwartymi oczami. Miałam wrażenie, że zaraz przewróci się na ziemię nieprzytomny.

- Jak to... moje?- szepnął w końcu. Nie chciałam nic więcej mówić, ale przez Nami zostałam do tego zmuszona.

- Może nie pamiętasz, ale...

- Pamiętam co się stało cztery miesiące temu.- na jego twarzy pojawiło się napięcie, a już po chwili złość.- Dlaczego dowiaduje się teraz?

- W ogóle nie miałeś tego wiedzieć. Nic od ciebie nie chce...

- To w ogóle moje dziecko?

Kiedy te słowa wyszły z jego ust nie wytrzymałam i po prostu uderzyłam go otwartą dłonią w twarz. W kuchni rozległ się charakterystyczny odgłos uderzenia, a między nami zapanowała cisza.

Widać było jak jego policzek z minuty na minutę robi się coraz bardziej czerwony. Żadne z nas nic nie mówiło. Miałam ochotę wrzeszczeć, jednak z mojego gardła nie wydobył się żaden dźwięk. Zapięłam płaszcz i wyszłam z domu mojej przyjaciółki, na którą byłam wściekła jeszcze bardziej niż przed moim przyjściem.

Jednak i tym razem nie mogłam sie długo gniewać. Miałam tylko ją. Namówiła mnie abym ponownie spotkała się z chłopakiem. Tym razem na jakimś neutralnym gruncie, gdzieś gdzie wiedzielibyśmy, że musimy się zachowywać. Miejsce publiczne.

Czułam się rano okropnie. Przez kilka godzin wisiałam nad toaletą. Nie wymiotowałam, ale było mi tak strasznie niedobrze, że nie mogłam się ruszyć. Przez to wszystko spóźniłam się prawie dwadzieścia minut. Baekhyun był już w kawiarni, w której się umówiliśmy.

- Przepraszam za spóźnienie.- szepnęłam odwieszając płaszcz na krześle obok. Chłopak na mnie spojrzał z wyraźnym zdenerwowaniem.

- Wyglądasz... blado.- mruknął.

- Bo jest mi niedobrze.- odpowiedziałam szczerze.- Zakładam, że masz do mnie jakieś pytania.- od razu chciałam przejść do rzeczy. Chciałam to mieć za sobą.- Słucham.

- Wiem, że to okropne pytanie, ale... jesteś na 100% pewna, że to moje dziecko?

- Tak.- powiedziałam zła.

- Od kiedy wiesz, że jesteś w ciąży?

- Od miesiąca.

- Dlaczego nie powiedziałaś mi wcześniej?- chłopak cały czas nerwowo obracał łyżeczkę w dłoniach.

- A jaki miałoby to sens?- zapytałam.- Nawet nie znałam twojego imienia. W ogóle nie miałeś o niczym wiedzieć.- powiedziałam szczerze.

- Dlaczego? Skoro jest moje... Jestem ojcem. Dlaczego nie chciałaś mi nic mówić?

- Bo nic od ciebie nie chce.- wyjaśniłam.- Ta cała sytuacja... Nie da się ukryć to w większości moja wina. Gdybym nie poprosiła cie o pomoc na tej imprezie nic by się nie stało więc...- wzruszyłam ramionami.

- Ale się stało.

Upiłam trochę herbaty, którą chłopak mi zamówił. Była ciepła i bardzo dobra. Było między nami nerwowo i niezręcznie. Ale nie spodziewałam się, że będzie inaczej.

- A byłaś już... u lekarza? Czy z dzieckiem wszystko dobrze?

Zaskoczył mnie bardzo tym pytaniem. Patrzyłam na niego przez chwile zapominając jak się mówi. Ogarnęłam się dopiero po chwili.

- Byłam. Na chwile obecną wszystko dobrze.

- Jezu...- mruknął pod nosem.- Nie spodziewałem się tego... Ale pomogę ci.- zapewnił.

- Nie musisz.

- To moje dziecko. Chce uczestniczyć w jego życiu i chce ci pomóc.- podrapał się nerwowo po tyle głowy.- Pozwolisz mi?

- Jak już powiedziałeś to też twoje dziecko. Nie mogę ci zabronić...

Baekhyun zapłacił rachunek za to co wypiliśmy po czym wyszliśmy z kawiarni. Odprowadził mnie na przystanek autobusowy po drodze trochę opowiadając o swojej rodzinie.

Był zamożną osobą. Nie to co ja. Miał pieniądze i było go stać na dużo lepsze życie niż mnie. Jednak w żaden sposób nie chciałam tego wykorzystywać. Nigdy nic od niego nie chciałam.

- Daj mi znać kiedy pójdziesz po zakupy dla dziecka.- powiedział podając mi do ręki karteczkę z numerem telefonu.

- Mam na to jeszcze kilka miesięcy. Najpierw muszę znaleźć mieszkanie.

- Nie masz gdzie mieszkać?- zdziwił się i trochę wystraszył.- Mam wolny pokój w domu i jeśli chcesz to możesz...

- Nie chce Baekhyun.- pokręciłam głową.- Z tym poradzę sobie sama. Do widzenia.

W autobusie ponownie zrobiło mi się niedobrze. Na moim czole i karku pojawił się zimny pot. Nie mogłam tego wytrzymać więc wysiadłam z pojazdu nie zważając na to, że do mojego domu jeszcze daleko.

Szłam ulicą z słuchawkami w uszach. Starałam się nie myśleć o niczym, ale oczywiście nic mi z tego nie wychodziło. Fakt iż nie długo nie będę miała gdzie mieszkać bardzo mnie przerażał i miałam ochotę z tego powodu płakać.

Telefon w mojej kieszeni za wibrował więc od razu go odebrałam. Zadzwoniła moja przyjaciółka chcąc się oczywiście dowiedzieć jak potoczyło się moje spotkanie z chłopakiem.

- Może przyjdziesz do mnie.- zaproponowała.- Moi rodzice chcieli ci coś powiedzieć, a i ja mam kilka pytań do ciebie.

- Jasne. I tak jestem blisko twojego domu.

Skręciłam więc w uliczkę prowadzącą do Nami. Po drodze zaczęło niestety padać i dotarłam do niej przemoczona do ostatniej niteczki.

Od zawsze miałam pecha i wszystko co mnie spotykało niosło ze sobą jakieś konsekwencje. Na szczęście moja przyjaciółka była na tyle miła, że pozwoliła mi wziąć ciepły prysznic i dała mi jakieś ubrania na przebranie.

Niestety przez brzuch nie mieściłam się już w jej koszulki i swetry więc dostałam coś od jej mamy, a Nami dała mi dresowe spodnie.

Usiadłam ze wszystkimi domownikami w ich salonie. W kominku obok palił się ogień ogrzewając mnie przyjemnie. Byłam zmarznięta wcześniejszym długim spacerem. Moja przyjaciółka przyniosła mi herbatę kiedy jej rodzice zajęli miejsca na przeciwko mnie.

Wiedzieli o mojej sytuacji. Oczywiście nie wszystkie szczegóły, ale wiedzieli o ciąży i o mojej sytuacji materialnej. Zawszę starali mi się jakoś pomóc.

- Wiemy jak ciężko teraz ci się żyje.- zaczęła pani Lee.- Postanowiliśmy więc z mężem zaproponować ci coś. Mam nadzieje, że przyjmiesz ofertę naszej pomocy.

- Mamy mieszkanie niedaleko waszej uczelni.- wytłumaczył pan Lee.- Chcielibyśmy abyś w nim zamieszkała. Nie chcemy od ciebie żadnych opłat za nie, będzie w pełni do twojej dyspozycji. Zostaną ci tylko podstawowe opłaty, ale nie są one duże. Porównywalne do twojego pokoju w akademiku.

Siedziałam i patrzyłam na nich z niedowierzaniem. W oczach zebrały mi się łzy, których nawet nie próbowałam powstrzymywać. Niezliczoną ilość razy zostałam już przez nich uratowana.

- Nie wiem co powidzieć... Nie wiem jak dziękować...

- Nie musisz.- zapewniła kobieta z uśmiechem.- Jesteś dla nas drugą córką i chcemy ci pomóc.

W ten sposób znalazłam tanie mieszkanie, które było odpowiednie do życia z dzieckiem.

One NightOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz