Po przepracowaniu całej nocy i zjedzeniu kolacji padłam wykończona na łóżko. Byłam zaskoczona, myślałam, że każdy mój błąd będzie "nagradzany" krzykiem i biciem, jednak zamiast tego Kayt jedyne, co robił, to cierpliwie mnie pouczał. Bardzo mnie to zdziwiło. Zupełnie inaczej to sobie wyobrażałam. Na początku bałam się o każdy krok. Stresowałam się każdym ruchem czy gestem. Ale po kilku jego spokojnych uwagach trochę się rozluźniłam. Cieszyłam się, że był tak cierpliwy i dobry dla mnie. Miałam jednak wrażenie, że coś go męczy, nie daje mu spokoju.
Nie miałam siły na dłuższe przemyślenia, bo naprawdę byłam zmęczona. Do tego ból głowy przez cały dzień nie dawał o sobie zapomnieć. Próbowałam zdjąć sukienkę, ale kompletnie nie wiedziałam jak. Zbyt duża ilość sznurków plątała mi się i za żadne skarby nie chciały się rozwiązać. Machnęłam ręką, ściągnęłam tylko buty i poszłam spać.
Znów obudziłam się w środku dnia. Mimo mojego zmęczenia nie mogłam zasnąć, ponieważ mój mózg nie potrafił z dnia na dzień przestawić się na spanie, gdy słońce świeci. W domu nie potrafiłam zasnąć, dopóki na zewnątrz nie się ściemniło.
Właśnie teraz wszyscy śpią. Mogę stąd jakoś uciec. Ale jak? Drzwi są zamknięte na klucz. Może jakoś zejdę balkonami.
Na wczorajszą sukienkę nałożyłam płaszcz, który znalazłam w garderobie, i wyszłam na zewnątrz. Mroźne powietrze owiało mnie. Wzdrygnęłam się z zimna i szczelniej opatuliłam płaszczem. Podeszłam do barierki, po czym spojrzałam w dół. Musiałam szybko się odsunąć, bo zakręciło mi się w głowie. Było naprawdę wysoko.
Wróciłam do pokoju i zaczęłam zastanawiać się nad jakimś innym sposobem. Spojrzałam na łóżko. Było na nim trochę pościeli.
Na pewno nie starczy, żeby zejść na samą ziemię, ale pomoże. Przynajmniej w niewielkim stopniu.
Zdjęłam z kołdry poszewkę i związałam ją z resztą pościeli. Kiedy skończyłam, znów wyszłam na balkon. Przywiązałam "sznur" do jednego ze szczebli balkonu. Byłam przerażona, nigdy nie robiłam podobnych rzeczy. Weszłam na barierkę, mocno ściskając poszewkę od kołdry.
Wzięłam głęboki wdech i starając się jak najmniej patrzeć w dół powoli zaczęłam schodzić. Wszystko było oblodzone, co bardzo utrudniało zadanie. W pewnym momencie poczułam, że mój "sznur" skończył się, a nie byłam nawet w połowie drogi. Oparłam nogi z zewnętrznej strony balkonu dwa piętra niżej. Bardzo powoli puściłam materiał i złapałam się pionowego słupka barierki balkonu. Robiłam wszystko, by nie patrzeć w dół.
Puściłam się jedną ręką i starałam się zejść niżej. Niestety druga ręka, ześlizgnęła mi się z barierki, co sprawiło, że już niczym się nie trzymałam. Zaczęłam spadać. Nie mam pojęcia, jak udało mi się złapać zewnętrznego kantu balkonu, który był poniżej. Barierka była oblodzona, więc po chwili zaczęłam się zsuwać niżej, kurczowo chwyciłam pionowe słupki. Zacisnęłam na nich palce z całej siły i nieopacznie spojrzałam na ziemię. Szybko podniosłam głowę i zamknęłam oczy, wmawiając sobie, że nie jestem tak wysoko.
Cały mój plan stracił sens. Teraz jedyne, czego chciałam, to nie spaść. Spojrzałam na słońce, do zachodu brakowało jeszcze około godziny. Nie byłam przekonana, czy dam radę tyle się utrzymać. Próbowałam się podciągnąć, jednak to tylko pogarszało sprawę. Zrezygnowana spuściłam głowę. Poczułam, jak po moich zmarzniętych policzkach spływają ciepłe łzy. Bałam się, ogarniał mnie smutek i zmęczenie.
Moje ręce już dawno zesztywniały, a całe moje ciało było przemarznięte. Już straciłam nadzieję, że ktokolwiek mi pomoże. Sekundy dłużyły się jak godziny. Jedyne, co słyszałam dookoła, to delikatny wiaterek, ale jego delikatność nie świadczyła o tym, że był przyjemny. Wręcz przeciwnie, jego dojmujące zimno dochodziło aż do kości.

CZYTASZ
Przyboczna służąca
VampirKin Cruise, Zwyczajna dziewczyna trafia do zamku, gdzie mieszka wiele wampirów. Nie wiedzieć czemu jeden z nich imieniem Kayt wybrał ją, by była jego przyboczna służącą. Dziewczyna za wszelką cenę chce dowiedzieć, się dlaczego została wyznaczona do...