Rozdział 6

4.7K 220 5
                                    

- Jesteś... - mruknął mężczyzna, po czym popatrzył na mnie.- Niewinna - dodał, a ja pisnęłam z radości. Podbiegłam do Jace'a i przytuliłam go.

- Mówiłem, że ci się uda - szepnął tuż obok mojego ucha.

- Świetnie, Clary!- pogratulowała mi dziewczyna i mocno przytuliła - Od początku w ciebie wierzyłam.

- Ale jak to? - krzyknął zdenerwowany Alec i wstał ze swojego miejsca. Spojrzał na mnie gniewnym wzrokiem, po czym podszedł do nas.

- Mówiłem ci Alec, że Clary jest niewinna - odparł Jace, broniąc mnie.

- Wracajmy do domu i nie kłóćmy się. Alec, Clary jest teraz w naszej paczce i musisz to zaakceptować - oznajmiła Izzy i ruszyliśmy w stronę wyjścia.

- Dołączę do was później, dobrze? Muszę jeszcze wpaść do mojego starego domu po kilka drobiazgów - zapytałam, a oni przytaknęli.

- Iść z tobą? - zapytał Jace, stając obok mnie.

- Nie musisz - odpowiedziałam z uśmiechem.

- Ale chcę - poprawił mnie.

- Okej - westchnęłam i podniosłam ręce w celu kapitulacji. Pożegnaliśmy się z rodzeństwem i skierowaliśmy w bardzo dobrze znaną mi stronę.

- O co chodziło Alecowi? - zapytał Jace.

- Nie wiem - skłamałam. Moje przypuszczenia co do Alecowi chyba były prawdziwe, jednak będę musiała porozmawiać z Isabelle.

- Idziesz tam, żeby dowiedzieć się co nie co o swoich fałszywych rodzicach? - zadał kolejne pytanie.

- Muszę. Nie przypuszczałam, że są źli. Zawsze wydawało mi się, że to dobrzy Nocni Łowcy. Kto by pomyślał, że stworzą demony? I w jakim celu? - odpowiedziałam, zastanawiając się na głos.

- Myślę, że nikomu nawet się nie śniło o takim obrocie sprawy - stwierdził blondyn.

- A co się stało z twoimi rodzicami? - zapytałam zaciekawiona, a wzrok chłopaka posmutniał. Głupia ja...

- Matka zmarła przy porodzie, a ojciec, gdy miałem 10 lat - odpowiedział, wpatrując się w niebo.

- Przykro mi - szepnęłam i złapałam go za ramię.

- Wcale nie musi - odparł beznamiętnym tonem.

- Ale chce - odparłam, a on zaśmiał się.

Po kilku minutach znajdowaliśmy się przed domem. Nie widziałam go raptem kilka dni, a tęskniłam za nim. Jednak gdy sobie przypomniałam o moich rodzicach, kłamcach, to uczucie zniknęło jak uśmiercane demony. Otworzyłam dom za pomocą runy i weszliśmy do środk w ciszy. Chwilę po wejściu stanęłam jak wryta, przez co Jace wpadł na mnie.

- Co się stało? - zapytał, ale uciszyłam go ręką. Rozejrzałam się dookoła. Wszystko zniknęło. Żadnych mebli, obrazów, nic. Poszłam do kuchni, lecz i tam panowała pustka.

- Ktoś tu był - powiedziałam zszokowana i pobiegłam na górę. 

Blondyn był tuż za mną. Wyjęłam klucz spod specjalnej, tylko mi znanej skrytki i szybkim ruchem otworzyłam drzwi. Odetchnęłam z ulgą. Mój pokój stał w takim samym stanie, jakim go zostawiłam. Usiadłam na łóżku.

- Clary, o co chodzi? - zapytał zdezorientowany Jace.

- Ktoś tu był - odparłam zrozpaczona - Wszystko zabrał, zdjął zaklęcie runy i z powrotem je założył. I to na pewno nie byli moi rodzice. Ktoś nie wiedział jak otworzyć mój pokój, więc zostawił go w całości. Jakby... Czegoś szukał i wyniósł wszystko, bo nie wiedział, co to jest.

Inna historia o Darach Anioła ✔✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz