Rozdział 11

3.4K 184 5
                                    

- Magnus, o co chodzi? - zapytała zdenerwowana Isabelle i usiadła na fotelu nieopodal.

- Wiem co nieco twoich rodzicach, Clarisso - powiedział Bane.

- Ale co takiego? - zapytałam ponownie lekko podirytowana.

- Tylko tyle, co ty. Tworzyli demony, eksperymentowali na Nocnych Łowcach - wyliczał mężczyzna - Wiem też, że zostali porwani.

- Wiesz, jak ich znaleźć?- tym razem zapytał Jace, który niechlujnie opierał się o framugę drzwi. Znowu.

- Nie do końca - odpowiedział czarownik i wstał - Jak już mówiłem... Albo i nie mówiłem, tylko sobie pomyślałem, dostałem list. Trochę dziwny list, który może wam pomóc. Jest też tam kilka zagadek. Jeśli uda wam się je rozwiązać, odnajdziecie Valentine'a oraz Jocelyn. Wtedy będziecie mogli ich oddać w ręce Clave. - Podszedł do szafki i wyjął z niej małą karteczkę, która po chwili leżała w moich rękach.

- Skoro wiedziałeś, że łamią zasady Clave... Dlaczego nie wydałeś ich wcześniej? - zadał pytanie Alec. Po raz pierwszy Magnus zwrócił na niego uwagę i stanął oczarowany.

- Miałem zakaz - wyjaśnił krótko, po czym dodał - Nie mogę ich wydać, rzucono na mnie zaklęcie. Jak na każdego. Tylko Clarissa jest w stanie to zrobić, jednak Morgensternowie wątpią w to. Jesteś ich córką i liczą, że ich zrozumiesz.

- W takim razie są w błędzie - mruknęłam i rozgięłam karteczkę. Zaczęłam czytać na głos.

Wielki Czarowniku Brooklynu! Wyczuj moją ironię. Czyżby już nadszedł ten czas? Tak, masz rację. Czekałem na to od dobrych wielu lat. Morgensternowie są ze mną, a raczej z nami. Odnajdziesz ich? Najpierw musisz zawitać w Mieście Kości. Może Cisi Bracia ci coś powiedzą? Ach... No tak. Zapomniałem, że oni nie mówią. Cóż za pech. Może jednak coś wiedzą? Clarissa Fray, córka Valentine'a coś wie, jednak nie chce o tym pamiętać. Jest w jej głowie takie jedno wspomnienie... Uda ci się je odzyskać? Czas się kończy, Magnusie. Musisz odzyskać Morgensternów, żeby świat przeżył. Daję ci nieokreślony czas. Kiedy moja cierpliwość się skończy, wiesz, co się stanie... Czekam z niecierpliwością, Twój Brat, Michael.

- Co takiego?! - krzyknęłam, rzucając kartką. Gwałtownie wstałam i zaczerpnęłam powietrza do płuc. - To nie jest prawda!

- Clarisso, to Michael. On ma ponad 700 lat i przybiera różne twarze, zależnie od kogo. To on był czarną owcą w rodzinie - powiedział Magnus z bólem w oczach, więc szybko się uspokoiłam.

- Co się stanie, jeśli nie odnajdziemy rodziców Clary? - zapytał Jace.

- To długa historia - zaczął czarownik i usiadł - Wiele lat temu Michael dowiedział się o tym, co robią Morgensternowie. Przyjaźnili się. Chciał do nich dołączyć, ale Valentine go nie przyjął. Po wielu prośbach i szantażach udało mu się. Valentine był jednak sprytniejszy. Kazał mu tylko zdobywać krew przeróżnych gatunków, tworzyć eliksiry, mieszanki. Michael nigdy nie mógł testować na innych. Po roku zorientował się co do planów Valentine'a. Wściekł się. Prawie zabił Jocelyn, która była wtedy w ciąży. W ostatniej chwili uratowałem ją. Michael był żądny zemsty. Nie chciał słuchać nikogo. Kiedy wszyscy myśleli, że wszystko zostało zapomniane, w jego głowie ułożył się szatański plan. Podejrzewałem to, ale nie byłem w stanie potwierdzić moich podejrzeń przed Clave. Nie wierzyli mi. Po kilku latach odwiedziłem go. Wtedy wszystkiego się dowiedziałem, sam mi powiedział. Kiedy chciałem iść do Clave, nie byłem w stanie wykrztusić ani słowa na ten temat. Zaczarował mnie. I każdego oprócz ciebie, Clarisso. Michael zawsze miał do ciebie słabość. Jego plan był naprawdę świetny. Miał na celu zniszczenie całej rasy Nocnych Łowców, poprzez eliksir, który stworzył, gdy pracował dla twojego ojca. Od lat zamierzał porwać twoich rodziców, w tym samym dniu, gdy ty miałaś przeprowadzić się do Instytutu. Jocelyn i Valentine są mu potrzebni. Nie wiem, jak to jest, ale istnieje możliwość, że współpracują razem, jednak ukrywają to. Musisz wiedzieć Clary, że twoi rodzice nie są dobrzy, tylko źli do szpiku kości. Krew Anioła w połączeniu z tym eliksirem znika tak jak demony po zabiciu. Im więcej doda się krwi Anioła, tym więcej Nocnych Łowców zginie. Zaczynając od tych z najmniejszą ilością krwi Anioła, do tych z największą. Michael...- zamyślił się na moment - Michael... Chce przywołać Anioła Gabriela. Nie tradycyjną metodą, za pomocą Miecza, czy Kielicha. Na swój własny sposób. Ma zamiar wywołać go za pomocą ofiary. Ciało wampira, wilkołaka, czarownika, wróżki i Nocnego Łowcy. Będą to przedstawiciele tych gatunków. Musimy mu przerwać. Po zabiciu Nocnych Łowców będzie zabijał każdego po kolei.

- To straszne - szepnęłam przerażona i ukryłam twarz w dłoniach.

- Masz rację - odpowiedział Magnus - Clarisso, musisz go powstrzymać. Tylko ty możesz to zrobić. Tylko na ciebie nie rzucił żadnego uroku. Jesteś jedyną osobą na świecie, która może to zrobić. Nawet Anioł Gabriel go nie zabije. Michael ma bardzo potężną moc. Zabrał ją od wszystkich przodków. Rzucił urok na wszystkich oprócz ciebie.

- Czyli... Jak go zasztyletuję, to on przeżyje? - upewnił się Jace.

- Tak.

- A jeśli Clary go zasztyletuje, to nie przeżyje? - zadał kolejne pytanie.

- Tak - odparł poirytowany czarownik - Clarisso, wchodzisz w to? - zapytał, a ja spojrzałam na niego przerażona. Z moich oczu wypłynęła jedna łza, którą szybko wytarłam rękawem kurtki. Spojrzałam na wszystkie twarzy. Isabelle, Aleca, Magnusa i Jace'a. Patrzyli na mnie wyczekująco.

- A mam inny wybór? - zapytałam i uśmiechnęłam się smutno.

- Świetnie! - krzyknął Czarownik i pocałował mnie w oba policzki - Wierzę w ciebie.

- Czyli... Według tego listu mamy kierować się do Miasta Kości? - zapytała Isabelle, podnosząc kartkę papieru.

- Moim skromnym zdaniem Michael zamazał jakieś wspomnienie w umyśle Clary. Cisi Bracia zdejmą zaklęcie i dowiecie się co dalej - podsunął Czarownik i otworzył wielką skrzynię stojącą w rogu pokoju.

- Jak to? My? A co z tobą? - zapytał Alec.

- Ja muszę tu zostać - odpowiedział Magnus i wyjął miecz.

- Co to jest? - zapytał zaciekawiony Jace.

- Clarisso, to Miecz Anioła. Nim zabijesz Michaela. Swoich rodziców musisz oddać Clave. Idźcie do Miasta Kości - zarządził mężczyzna - Zróbcie to z samego rana, nim Słońce wstanie. Nie wiem, ile mamy czasu. Wiem jednak, że Michael będzie wszystko obserwował, dlatego muszę rzucić na was kilka zaklęć. Podejrzewam też, że w Clave jest kilku szpiegów. Z tego powodu nie mówcie nikomu o niczym - stwierdził, a ja przytaknęłam.

- Oni są do tego zdolni - dodałam szeptem, a Magnus rzucił na nas zaklęcie znikające. List od ojca, który znalazłam, totalnie mnie zmylił. Teraz wiem, co muszę robić.

- Dziękujemy, Magnusie. Za wszystko - powiedziałam i przytuliłam się do mężczyzny.

- Zapraszam was o każdej porze do siebie - uśmiechnął się - Kiedy przyjdzie kolejny list, zadzwonię albo wpadnę do was z wizytą.

- Alec, idziesz z nami? - zapytałam.

- Chętnie się rozerwę. Nie czekajcie na mnie  - odparł z uśmiechem. Zachichotałam i wyszliśmy.

-Co teraz? - zapytał Jace, obejmując mnie ramieniem i patrząc na gwiazdy, gdy szliśmy pustym chodnikiem. Przytuliłam się do niego mocniej.

- Nie wiem - westchnęłam. Isabelle zniknęła przed chwilą w celu kupna „nowych kosmetyków" o 10.00 wieczorem.

- Ja też nie wiem. W mojej głowie panuje bałagan, a w twojej musi być huragan - parsknął śmiechem i pocałował mnie w czoło.

- Uwierz mi, jest - szepnęłam - Zostaniesz dzisiaj ze mną?

- Oczywiście, że zostanę z tobą. Zawsze i wszędzie - odpowiedział.

- Ma wrażenie, że nic nie wiem. Może... Tylko jedno - powiedziałam po kilku minutach ciszy.

- Co takiego? - zaciekawił się chłopak.

- Że cię kocham - odparłam i musnęłam jego wargi swoimi...

*******************

Bardzo podoba mi się ten rozdział. Jestem z niego dumna. Trochę romantyzmu, trochę już się wyjaśniło... Coś się dzieje!

~~Lili

Inna historia o Darach Anioła ✔✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz