Część VII

865 34 2
                                    

Postanowiłem się przebrać w coś luźniejszego. Założyłem koszulę w kratę, a na nią czarną bluzę. Czarne dresowe spodnie oraz czapkę.
- Wychodzę. - krzyknąłem schodząc po schodach
- Ok. - powiedział ojciec
Wyszedłem z domu i próbowałem nie myśleć o operacji Amy. Z kieszeni bluzy wyjąłem paczkę papierosów oraz zapalniczkę. Odpaliłem papierosa i udałem się w kierunku parku. Nienawidziłem papierosów, ale uzależnienie mnie do nich zmuszało, nie potrafiłem rzucić nałogu. Przed wejściem do parku zauważyłem dwójkę mężczyzn i kobietę. Przez chwilę myślałem,że to Naomi, Daniel i Harry, ale uznałem to za niemożliwe. Przekroczyłem wejście do parku i postanowiłem usiąść na jednej z ławek i wypalić papierosa. Zauważyłem, że cała grupka zbliża się. Przestraszyłem się, bo nie wiedziałem co chcieli zrobić. Stanęli na przeciwko mnie.
- Kogo ja tu widzę. - powiedziała Naomi
- Nasz kochany przyjaciel. - odparł Harry
- Jak miło cię widzieć. - powiedział Daniel
- Czego chcecie? - zapytałem wstając z ławki.
- Tego! - krzyknął Harry zadając mi cios w twarz.
- Harry! Kurwa! - krzyknęła Naomi - Miało być w jaja! O tak! - powiedziała kopiąc mnie w krocze.
Upadłem na ziemie, a oni zaczęli mnie kopać. Próbowałem wstać i zacząć się bić, ale za każdym razem gdy wstawałem Daniel kopał mnie w brzuch i upadałem.
- Tak się traktuje fałszywych ludzi! - krzyknęła wściekła Naomi
Nagle przestali mnie kopać.
- Wstań! - rozkazała dziewczyna.
Podniosłem się z ziemi.
- Teraz się pożegnamy! - powiedziała
Harry podał jej kija i uderzyła mnie prosto w brzuch. Upadłem na ziemię, wyłem z bólu. Oni poszli sobie, ale ukradkiem widziałem łzy Naomi. Żegnałem się z życiem. Nagle podbiegł do mnie ojciec.
- Synu! - krzyknął - Jedziemy do szpitala. - odparł.
- Amy nie może mnie zobaczyć w takim stanie...wezmę jakieś prochy przeciwbólowe i będzie dobrze. - powiedziałem
- Ale synu. - powiedział
- Tato...proszę. - odparłem
Spojrzał na mnie, a potem szliśmy w stronę samochodu.
Byłem cały pobity i obolały. Ojciec wziął mnie na ręce i wprowadził do mieszkania.
- Dam sobię radę.- powiedziałem
- Na Pewno? - zapytał
- Myślę, że tak. - odparłem
Ojciec poszedł w stronę kuchni. Ja wczołgałem się po schodach do mojego pokoju. Czułem się jakbym zdobywał Mount Everest. Usiadłem na łóżku i sięgnąłem po ostatniego papierosa. Do pokoju wszedł ojciec.
- Co ty robisz? - krzyknął
- Palę, to wszystko mnie przerasta. - odparłem
- To nie powód do wpadania w nałóg. - powiedział stojąc w progu pokoju.
- Przepraszam. - powiedziałem
- Przynajmniej palisz, a nie pijesz. - powiedział - Prawda? - zapytał
Odpowiedziałem kiwając głową.
- Jedziemy do Amy? - zaproponował
- Teraz? - zapytałem
- No, tak. - odparł
- Wyglądam ochydnie! Nie mogę się ruszyć! - powiedziałem
- Dam ci kule! Jedną nogę masz sprawną. - powiedział
Moje obrażenia: Boląca noga, podbite oko, skręcona ręka no i oczywiście obolały brzuch.
- Przy okazji lekarz cię zbada. - dodał
- Ok. - odparłem
Ojciec wyszedł z pokoju, a po chwili zobaczyłem go z kulami pod pachą. Podał mi je, a ja spróbowałem wstać. Nie udawało mi się, ale za dziesiątym razem stanąłem.
- No to jedziemy? - zapytał
- Tak. - powiedziałem
Wyszliśmy z domu, a potem ruszyliśmy. Po kilku minutach byliśmy przed szpitalem. Wszedłem do pomieszczenia i ruszyłem do sali gdzie leżała Amy. Wreszcie mogłem ją zobaczyć. Przy jej łóżku nikogo nie było.
- Cześć Amy. - powiedziałem siadając na krześle.
Amy odwróciła się i mogłem spojrzeć w jej oczy.
- Co ci się stało? - zapytała
- To jest mało ważne, lepiej mi powiedz kiedy cię wypiszą?- zapytałem
- Sama nie wiem, wolę zostać tu. - powiedziała - Nie chcę wracać do domu, do niego. - powiedziała
- Może matka by cię wzięła do siebie? - zapytałem
- Ona ma swoje życie. - powiedziała- Nie chcę się mieszać. - dodała
- Jesteś jej córką. - powiedziałem
- Nie rozumiesz, że ona mnie zostawiła. Teraz się pojawiłam jako jeden wielki problem. - powiedziała
- Ktoś musi o ciebie zadbać. Wrócisz do tego brutala? Nie pozwolę ci. - powiedziałem biorąc jej dłoń
- Nie chcę, ale muszę. - odparła
- Musi być jakieś inne rozwiązanie. - powiedziałem
- Nataniel...nie ma innego rozwiązania. - powiedziała
- Znajdę je. - odparłem
Do pokoju weszła pielęgniarka
- Niestety, ale teraz odbędzie się obchód. - powiedziała
- Już wychodzę. - powiedziałem.
Wyszedłem z pomieszczenia.
- Synek, lekarz na ciebie czeka. - powiedział ojciec
Poszedłem za tatą. Ujrzałem średniego wzrostu blondyna o niebieskich oczach.
- Dzień dobry. - powiedziałem wchodząc do gabinetu
- Dobry, ale nie wiem czy dla ciebie. - zaśmiał się
Zaczął mnie padać i opowiadać suchary. Po jakiś piętnastu minutach powiedział.
- Noga jest złamana, ręka skręcona i syn jest cały poobijany. - powiedział

Telefon I Ona Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz