Rozdział 7

1.7K 109 0
                                    

Jeszcze tego samego dnia Marcelina szukała i rezerwowała bilety przez internet.
-Cholera -zaklęła -Dopiero na przyszły tydzień?! To za długo.. stanowczo za długo.- zaczęła chodzić spanikowana po pokoju, ale po paru minutach usiadła i przemyślała wszystko na spokojnie.

W gruncie rzeczy to nie byłby taki zły pomysł. Miałaby czas na zorganizowanie i pomyślne zaplanowanie całego wyjazdu. Brunetka wstała i poczęła przeszukiwać szuflady w poszukiwaniu świeżo wyrobionej wizy, gdyż miesiąc temu była w Polsce u dziadków. Ostatni raz spojrzawszy na ekran kliknęła "ZATWIERDŹ". Lot do Włoszech zarezerwowany na przyszłą środę, godzina dwudziesta druga. Przeczytawszy to zamknęła laptopa i odłożyła na biurko po czym zrezygnowana poszła do łazienki wziąć długą i bardzo gorącą kąpiel.
Kiedy tylko weszła do wanny zadźwięczał dzwonek do drzwi.
-Ja się zabiję. - natychmiast wychodząc i szczelnie owijając się ręcznikiem zeszła ostrożnie na dół i popatrzyła przez wizjer. Sąsiadka.
-Super.. - murknęła - Przepraszam, ale nie mogę pani otworzyć. Wyszłam dopiero z wanny!- krzyczała dziewczyna.
-Och nie martw się słonko. - mówiła pogodnie starsza pani -Chciałam ci tylko powiedzieć, że biorę te forsycje, które naszykowała Twoja mama.
-Serio? - przewróciła oczami, ale powiedziała tylko -Dobrze.
-Trzymaj się słonko. - i poszła sobie. Zdenerwowana Marcela wyszła z powrotem na górę i zanurzyła się w ciepłej wodzie. Przymknęła oczy, a przed sobą znów miała scenę z restauracji. Za każdym razem serce pękało jej na nowo, a jej umysł powtarzał tylko słowa Vivan.  -Dlaczego akurat ja? - pytała samą siebie i nagle jak na zawołanie  ukazały się wspomnienia z Adamem.  Ich pierwsze spojrzenie, zalotna gadka z jego strony, pierwsza randka, pierwszy pocałunek - otworzyła oczy i momentalnie wyszła z wanny. Osuszając swoje ciało spojrzała na swoje odbicie, które niczym się nie różniło od poprzedniego w salonie. Było nawet gorsze. Wyglądała jak cierpiętnica tylko oczy miała bardziej zapuchnięte. Potrzebowała snu, duuużo snu. Zdenerwowana postanowiła zrobić sobie kakao i ubierając po drodze piżamę postanowiła jeszcze coś zjeść, gdyż żołądek dał o sobie znać.
Jedząc samotnie jajecznicę poczuła się bardzo samotna. Cichy dom stał się dla niej straszny, a cztery ściany zgniatały jej ciało. Miała ochotę rozpłakać się na nowo, lecz zadzwonił jej telefon.
-Słucham? -odpowiedziała z niechęcią.
-Marcelina? Stało się coś?
-Mama? - dziewczyna chrząknęła -Nie. Nic się nie stało, po prostu zasnęłam przed telewizorem. -skłamała.
-Och, to dobrze. Już się wystraszyłam. - odetchnęła z ulgą rodzicielka. 
-Coś nie tak?
-Nie skarbie.. - zapadła krótka cisza -Córeczko nie gniewaj się na nas.
-Mamo? - brunetka aż wstała -Co zrobiliście?
-My no. Eeeemm..
-Jesteś w ciąży?! - wypaliła bez namysłu.
-Co proszę? - jej matka wybuchnęła gromkim śmiechem -Oszalałaś słońce.
-No to co się stało? -znów cisza -MAMO!
-Oj, córeczko.. mamy dla was niespodziankę.
-Pff. -mruknęła -Jaką?
-Bo widzisz -zaczęła z entuzjazmem -Są wakacje i ty z Marlenką nie możecie całymi dniami siedzieć w domu albo przesiadywać u swoich chłopaków. Czas abyście zrobiły coś pożytecznego. -mówiła jednym tchem.
-C-co? -Marcelina głośno przełknęła ślinę. -O czym ty mówisz?
-Jedziecie na obóz!!- jej mama aż podskoczyła z radości lekko piszcząc jak mała dziewczynka.
-Hahahaha .. żartujesz tak? - zaśmiała się nerwowo i wstając od stołu zaczęła wychodzić na górę.
-Nie, dlaczego? To jest świetny pomysł! Ja, tata i dziadkowie również tak uważamy. Przyda się wam parę dni bez cywilizacji i trochę więcej siostrzanej miłości i..
-STOP! -wykrzyknęła zdenerwowana brunetka przerywając matce.
-Kochanie.. wszystko w porządku?
-Tak. -zapadła chwila ciszy -Nie! Nic nie jest w porządku. Nie mam zamiaru nigdzie jechać! NIGDZIE!- zaakcentowała bardziej doniosłym głosem -Nie jesteśmy już małymi dziewczynkami i umiemy się o siebie troszczyć.
-Ale...
-Nie skończyłam mamo. -Marcela była oburzona -Nie mam zamiaru jechać na jakiś durny obóz i bawić się w podchody i różne inne.  Mamo.. mam dziewiętnaście lat! Jestem DO-RO-SŁA! -recytowała -Marlena również! I uwierz mi.. nie mam zamiaru siedzieć całe wakacje w domu. -powiedziała już nieco spokojniej, ale w jej ciele aż się gotowało.
-Rozumiem. -powiedziała tylko. -Nie musiałaś się tak unosić.
-mhm...
-Marcyś, to że pod koniec sierpnia jest ślub Krisa...-zaczęła.
-Właśnie. Jestem druhną i będę we Włoszech dwa tygodnie przed ślubem, więc nie będzie mnie wystarczająco długo w domu.
-Słonko, ale jest początek wakacji, a my chcieliśmy dobrze..
-Wiem. -urwała. -Pogadamy jak wrócicie.
-No właśnie.. jest problem.
-Jaki problem? -dziewczyna momentalnie opadła na łóżko.
-Właściwie nie problem- odparła beztrosko rodzicielka -Chcemy zostać dłużej w Polsce. Tak bardzo tęsknię za tym miejscem, a tata postara się o dodatkowe dwa tygodnie urlopu. Nie wiem z jakim skutkiem, ale... -dziewczyna od zawsze wiedziała, że jej mamę ponoszą fantazje, ale ostatnio stało się to zbyt częste.
-Czyli nie wracacie w przyszłym tygodniu? -zainteresowała się.
-Nie kochanie. -rzekła -Jak wszystko dobrze pójdzie, o czym poinformuję was jutro, to zostaniemy jeszcze dwa tygodnie. Szkoda tylko, że nie pojedziecie na ten obóz i będziecie same w domu.
-Przestań. Nic nam nie będzie. -zakończyła krótko i zdecydowanie.
-No cóż.. trzymaj się. Uściskaj Marlenkę i Thomasa.
-Mhm.. pa. -i rozłączyła się. -Oby tylko zostali tam dwa tygodnie -wymruczała w poduszkę po czym natychmiast zmęczona zapadła w głęboki sen.





 


 


 


 

"Jak w Kopciuszku"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz