Rozdział 32

1.1K 86 5
                                    

Słońce niedawno zaszło i na niebie zagościł piękny srebrny księżyc. Goście bawili się w najlepsze, para młoda co chwilę była gdzieś rozchwytywana lub po prostu znikała, by się sobą nacieszyć. Przyjęcie zaczynało się rozkręcać na dobre, muzyka grała wedle życzeń gości, którzy tańczyli do jej rytmu.
-Znalazłem cię w końcu. -mruknął ojciec Krisa podchodząc do żony. -Nieźle się maskujesz.
-Dzięki. -odpowiedziała chłodno i uniosła kieliszek do ust. -Dlaczego mnie szukasz?
-Nie pogadamy? -wkładając ręce do kieszeni oparł się o stolik i przyglądał żonie. Nic się nie zmieniła odkąd ją ostatni raz widział. Zawsze opanowana, zimna, zwyczajnej postury krótkowłosa blondyna, która przed laty zawładnęła jego sercem. Tylko dłonie ją zdradzały. Mimo, że była tylko cztery lata starsza od Barbary dłonie mówiły co innego. -Co się dzieje? -spytał z troską w głosie. -Dlaczego odeszłaś?
Odpowiedziała mu cisza i zacięty wyraz twarzy z jej strony. Orkiestra zmieniła na chwilę klimat i grała jakiś wolny taniec, aby wszyscy mogli złapać oddech. Delikatna melodia idealnie wkomponowała się do grobowej atmosfery jaka panowała między małżonkami.
-To nie miało sensu, Witek. -odezwała się spoglądając na niego bez wyrazu. -Ja dopiero teraz to rozumiem.
-O czym ty mówisz? -sięgając po kiść winogron zatrzymał wzrok na całującej się parze młodej.
-O nas, Witek. -popatrzył na nią z ukosa i włożył sobie jedno winogrono do ust. -Nie byliśmy sobie pisani, a nasze małżeństwo to była jedna wielka pomyłka. Męczymy się teraz oboje.
-Czegoś tu jednak nie rozumiem. -teraz to on ją zaciekawił. -Po cholerę za mnie wychodziłaś i dawałaś obietnice i sygnały. No po cholerę.
-Byliśmy tacy młodzi, a ja zakochana..
-W kim? -przerwał jej luzując nieco krawat.
-W tobie. -odparła cicho i spokojnie. -W nas.. ja naprawdę w nas wierzyłam. Po swojemu, ale zawsze. Potem urodził się Kris. -patrzyła w stronę ich szczęśliwego syna, który skakał wraz ze swoimi kolegami i wydzierał się swoim basem śpiewając jakąś piosenkę. -Byliśmy szczęśliwi.
-Nawet bardzo. -mruknął i zapatrzył się w gwiazdy. -Co miałaś na myśli kiedy za każdym razem mówiłaś, że mnie kochasz? -wypalił nagle, ale nie odwrócił wzroku. -Dlaczego wiedząc, że nic do mnie nie czujesz raniłaś mnie?
-Witek. -położyła dłoń na jego ramieniu, czym zmusiła go do spojrzenia. -Pokochałam cię, bo byłeś inny niż wszyscy. Mogłeś mi coś dać i..
-Pieniądze. -prychnął i odszedł kawałek.
-Nie wyszłam za ciebie, bo miałeś pieniądze. -oburzyła się i ruszyła za mężem. -Nie mów tak, bo wiesz, że to nie jest prawda.
-No to do cholery, dlaczego ślubowałaś mi coś czego nie miałaś zamiaru dotrzymać? -warknął jej do ucha i szybkim krokiem skierował się w stronę pomostu. Mimo, iż słyszał, że za nim podąża nie zatrzymał się.
-Zaczekaj. -ten niewielki dystans sprawił, że Halina stając przed nim i zagradzając drogę miała zadyszkę. - Kochałam cię i chciałam zatrzymać tylko dla siebie. -wzięła głęboki oddech wpatrując się w zmarszczki koło oczu męża, których nie było kiedy odchodziła. Jego włosy też poszarzały, a twarz stała się szorstka i ziemista. -Byłeś dla mnie idealny, ale nie mogłam się pogodzić z tym, że byłeś idealny również dla innych.
-Pleciesz jak wariatka. -stwierdził i chciał ją wyminąć, ale chwyciła go za rękaw.
-Chciałam zrobić na złość Monice. -powiedziała w końcu ze łzami w oczach. -To ty byłeś jej życiowym celem. -łzy napłynęły jej do oczu, ale serce podpowiadało, że robi słusznie. -Ona zawsze miała wszystko, a ja z Baśką nie miałyśmy nic. Sam zresztą wiesz jak było. -zaintrygowany jej wyznaniem słuchał dalej. -Ona poznała Tadeusza, a ja dalej nie miałam nikogo. Oni planowali już ślub, a ja nic. -puszczając rękaw męża zaczęła gładzić swoją sukienkę. -Pojawiłeś się ty. Wszystkie do ciebie wzdychały..
-A ty? -przerwał jej. -A teraz? Co teraz czujesz? -podszedł bliżej ujmując jej dłoń, która zadrżała pod jego wpływem. Mimowolnie poczuła jego zapach, ten sam co przed laty. Jej unormowany oddech znów zaczął być nierówny i zabrakło jej powietrza.
-Przytul mnie. -wykrztusiła ledwie. - I nie waż się wypuścić. -wtulając się w jego zgłębienie odpłynęła na moment. Tak dawno tego nie robiła, tak bardzo jej tego brakowało.
-To jak w końcu z nami jest?
-Jestem głupia. -stwierdziła i zaczęła chichotać. Patrząc w głąb jego oczu zauważyła, że Kris ma dokładnie takie samo spojrzenie. To dlatego, gdy mąż wyjeżdżał czuła na sobie jego wzrok i obecność. -Witek.. -zaczęła z chrypką w głosie.
-Wiesz? -przerwał jej i uśmiechnął się. -Teraz zachowam się jak gówniarz. -odsunął ją od siebie i z wielką powagą powiedział: -Jesteś popierdolona, ale mimo wszystko kocham cię jak wariat. I nie bez powodu byłaś na mojej liście jako pierwsza.
-Jaka lista? - wybałuszyła oczy na męża, który uśmiechnął się perliście. -A zresztą, nieważne.
-Wciąż cię kocham, wiesz?
-Wiem. -wtuliła się oplatając Witka w pasie wpiła w jego pełne i mięsiste usta.



"Jak w Kopciuszku"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz