- Tenis?! - wykrzykuje, wychodząc na kort - w życiu w to nie grałem!
- Za to ja, jak już wiesz, gram od paru lat, więc może czegoś się nauczysz - puszczam mu oczko.
- To będzie masakra, mówię ci - rzuca we mnie złowrogie spojrzenie.
- Przestań już marudzić i ustawiaj się po drugiej stronie - zarządzam.
Gdy z ociąganiem znajduje się w wyznaczonym miejscu, biorę piłkę tenisową, robię duży zamach i odbijam ją tak, że leci idealnie w Liama. Ten nie zdąrza się zamachnąć i dostaje piłką w ramię.
- O Boże Liam, nic ci nie jest?! - podchodzę spanikowana do siatki, ale on zostaje w miejscu.
- Wszystko okej - rzuca od niechcenia.
- Ale wiesz, że tu nie chodzi o to, żeby odbijać piłkę ciałem, bo do tego jest rakieta, prawda? - nabijam się z niego.
- No co ty nie powiesz! W życiu bym się nie domyślił! - woła lekko naburmuszony, a ja wracam na pozycję.
Chwytam kolejną piłkę i serwuję. Chłopak próbuje ją odbić, ale mu się nie udaje. Po kilku kolejnych serwach, woła zrezygnowany.
- Mówiłem, że jestem beznadziejny!
- A co ty myślałeś, że wejdziesz na kort i odrazu będziesz miszczem?
- W sumie to na to liczyłem, ale chyba nic z tego nie wyjdzie.
- Nie poddawaj się! Próbujemy dalej - posyłam mu uśmiech, a on tylko się przygotowuje, aż podam mu piłkę. Nie odbija, lecz tym razem się nie poddaje. Kolejne dwa razy również mu się nie udaje. Lekko tracę wiarę w to, że chodź raz uda mu się odbić, ale mimo to po raz kolejny serwuję. I w tym momencie udaje mu się trafić w piłkę . Już uradowana tym, że w końcu mu się udało, przygotowuję się żeby odbić, ale piłka leci w górę i uderza o sufit wysokiego namiotu. Niewiem czy zacząć się śmiać, czy płakać. Wybieram jednak tą pierwszą opcję.
- Hej, przynajmniej odbiłeś! I to jak mocno! - nabijam się z niego, ale on wydaje się być z siebie zadowolony.
- Dobra, odbiłem. Teraz się tak szybko nie poddam, kochana - puszcza mi oczko.
- Kochana? - śmieję się, zdziwiona tym, jak mnie nazwał.
- Tak, kochana. Już bierz piłkę i serwuj.
- A może teraz ty spróbujesz? - proponuję.
- Nie nie. Myślę, że to mogłoby się źle skończyć - śmieje się i wskazuje na piłkę leżącą obok mnie, dając do zrozumienia, żebym już odbijała.
- Ehh no dobra.
Kilka razy Liam przepuszcza piłkę, a kilka udaje mu się odbić, jednak w zupełnie inną stronę.
- Skończyły się piłki - wołam, i łapię za dwie rury do ich zbierania. Jedną podaję chłopakowi.
- Ile mamy jeszcze czasu? - pyta ciekawy.
Spoglądam na zegar wiszący na ścianie ogromnego namiotu. Jest 10:39.
- Jeszcze z pół godziny.
- Tak mało?! - woła zdziwiony.
- Widzisz, jesteś taki nieogarnięty, że w ciągu pół godziny odbiłeś tylko parę razy.
Gdy wszystkie piłki lądują w koszu przeznaczonym do nich, ustawiamy się po dwóch stronach kortu i serwuję. Udaje mu się odbić piłkę tak, że leci w moją stronę.
- Brawo! - wołam podekscytowana tym, że nareszcie mu się udało i odbijam do niego piłkę. Tym razem odbija w bok.
- No i to by było na tyle z mojego cudownego talentu tenisisty - mówi naburmuszony.
- Przecież ci się udało! Gramy dalej.
Podaję jeszcze wiele piłek i z każdą idzie Liamowi coraz lepiej. Na koniec nasz rekord wynosi 9 podań, co jest wspaniałym wynikiem jak na pierwszy raz.
- Może jednak nie jesteś taką ofiarą losu - szturcham go, gdy już znajdujemy się w samochodzie Liama.
- Sam jestem z siebie dumny - mówi, odpalając silnik.
- Głodny?
- I to jak! - mówi, oblizując wargi. On to chyba robi specjalnie! Staram się jednak o tym nie myśleć.
- To wracamy do domu wziąć prysznic i jedziemy do restauracji - zarządzam.
- Razem?!
- Ale co? - pytam zdezorientowana.
- Wspólna kąpiel? - po tych słowach obrywa ode mnie z łokcia w ramię.
- Chyba cię coś pogięło - chcę być poważna, lecz nie udaje mi się powstrzymać śmiechu.
- Musiałem się zapytać - szczerzy się i ruszamy z parkingu.
CZYTASZ
Internetowa znajomość
RomanceAngelica często przesiaduje na Omegle. Pewnego razu trafia na Liama, który pragnie bliżej ją poznać. #1 w Romans (5.03.16)