Poniedziałek

625 56 0
                                    

Przez następny tydzień Alan zasypywał mnie różnego typu niespodziankami. Często do mnie wpadał z kwiatami, podarował mi misia wyższego ode mnie, wychodziliśmy do kina. Jednak nie szliśmy z innymi na imprezy, tłumacząc się już zaplanowanym wieczorem, albo po prostu chorobą. Nie chcieliśmy powtarzać "rozrywki" z ostatniej wizyty w klubie, o której reszta nie miała pojęcia.
Widziałam, że stara się wszystko naprawić, ale momentami czułam się tym przytłoczona.

A dzisiaj jest poniedziałek! Dzień znienawidzony przez wszystkich uczniów. Brutalne zderzenie z rzeczywistością po bajecznym weekendzie, który każdy spędza na swój ukochany sposób. Może być coś gorszego?
Alana nie będzie w szkole, bo pojechał do lekarza. Trudno. Wchodzę głównym wejściem i wyjmuje słuchawki z uszu. Podchodzę do planu i sprawdzam gdzie mam pierwszą lekcje. Bajecznie... Czyli ten dzień może być jeszcze gorszy. Zaczynam matmą ze Smokiem. Szczał w pysk na dzień dobry.
Dasz rade Kamila, powtarzam w myślach idąc w stronę sali nr 13. Kiedy widzę klasowe pustaki gorączkowo plotkujące o czymś, wzdycham i wywracam oczy do góry. Zatrzymuje się przy wieszakach i zdejmuję kurtkę. Ich chichot budzi we mnie rządzę mordu, którą muszę opanować.
-O hej Kamila! Co tam u ciebie? Wszystko okey? -Spytała Klaudia do której stałam tyłem. Zmarszczyłam brwi, odwróciłam się i spojrzałam na nią.
-Od kiedy cię to obchodzi? -Odpowiedziałam pytaniem, głos miałam beznamiętny, a wzrok wbity w jej twarz.
-Zawsze cię lubiłam. Mamy tyle do obgadania, co powiesz na spotkanie? Ty, ja i może jeszcze Darek? -Patrzyła na mnie błagalnym spojrzeniem.
Lekko prychnęłam powstrzymując szyderczy śmiech i odeszłam bez słowa.
Usiadłam na ławce opierając głowę o ścianę, w słuchawkach głośno grała piosenka Arctic Monkeys - Do I Wanna Know. Oprócz niej nie słyszałam nic więcej, zamknęłam oczy wsłuchując się w dźwięki piosenki. Do rozpoczęcia lekcji miałam jeszcze chwilę.

Poczułam, że ktoś siada obok mnie na ławce. Spojrzałam w tamtą stronę i zobaczyłam uśmiechniętego Darka. Na jego widok moje usta przybrały kształt najpiękniejszej krzywej świata.
Zatrzymałam muzykę, a słuchawki schowałam do torby.
-Cześć. -Powiedział i przytuliliśmy się jak to zawsze na powitanie. Ten chłopak oprócz powalającej urody miał coś w sobie. Coś co wzbudzało zaufanie i wywoływało uśmiech nawet w złe dni.
-Co robisz tutaj sama? -Spytał patrząc na mnie swoimi niebieskimi oczami.
-Próbuje przeczekać jakoś ten dzień. -Odpowiedziałam lekko śmiejąc się.
-Oj no, nie jest taki najgor... -Przerwał mu dzwonek wzywający wszystkich na 45 minut męczarni. -Co masz teraz?
-Matmę, mam nadzieje, że mnie nie spyta. -Moja twarz nagle wrócił do normy. Wiedziałam, że moje oceny z tego przedmiotu nie są najlepsze, a jedynka pogorszy tylko sprawę. Spojrzałam w stronę sali i zobaczyłam pana Nowaka przekręcającego zamek w drzwiach. -Uciekam, do później. -Odpowiedziałam, a Darek tylko uśmiechnął się.
Zajęłam swoje miejsce i usłyszałam jedno zdanie, które udowodniło mi, że ten dzień potrafi być jeszcze gorszy niż myślałam.
-Proszę się rozsiąść, piszemy kartkówkę. -Fantastycznie... Miałam wrażenie, że to jest jakiś kiepski żart, ale niestety to była bezlitosna prawda.
Jedyną rzeczą jaką napisałam było moje imię i nazwisko. Nie miałam pojęcia o czym on do nas mówił.
Z lekcji wyszłam zła. Teraz tylko czekałam na kolejne kazanie od rodziców, groźby "jak tak dalej będzie to pozbędziesz się telefonu i komputera!", pytania retoryczne "na Alana to masz czas, a na naukę to już nie?" i obietnice taty "przyrzekam, że zabiorę ci wszystko i zostaniesz tylko z podręcznikiem od matematyki! może w końcu weźmiesz się do roboty!". Potem nastaną godziny ciszy i focha na cały świat.
Kiedy szłam i zastanawiałam się jak mam nauczyć się tego całego materiału na poprawę wpadłam przez przypadek na Darka. Spojrzałam na niego i od razu spuściłam zawstydzona wzrok. Czułam jak moja twarz robi się czerwona. -Gdzie tak pędzisz? -Spytał rozbawiony patrząc na mnie z góry, bo był wyższy o głowę.
-Nie wiem, daleko. -Odpowiedziałam zrezygnowanie wzruszając ramionami.
-Coś się stało? -Spytał, a jego głos stał się poważny.
-W sumie to nic. -Skłamałam, nie chciałam, żeby się tym przejmował. Czuje się wtedy jak mała, bezbronna dziewczynka. Nie lubię tego.
-Wytłumaczyć ci matmę? -Spojrzałam na niego zszokowana, skąd on to wiedział? Chyba wyczytał z mojej twarzy o czym myślę, bo dodał. -Ja wiem wszystko. Pasuje ci 15? -Uśmiech pojawił się na jego twarzy.
-Okey. -Odpowiedziałam krótko wpatrując się w niego i zadając sobie pytanie: jak?
-Będę punktualnie. -Puścił w moją stronę oczko i poszedł pod sale, w której za chwilę będzie miał lekcje.

Reszta zajęć minęła całkiem spokojnie. Z Darkiem więcej nie rozmawiałam, ale za to Klaudia nie dawała za wygraną z propozycją spotkania się w trójkę. Promyczkiem tego dnia było zwolnienie nas z ostatniej lekcji. Wyszłam wcześniej niż zawsze i po krótkim spacerku byłam już w domu.
-Jestem! -Krzyknęłam zamykając za sobą drzwi, nie zakluczyłam ich. Nikt mi nie odpowiedział.
Zdjęłam kurtkę, buty i przeszłam do salonu. Położyłam się na kanapie i włączyłam tv. Wszędzie leciały reklamy, więc postanowiłam je przeczekać.
Z każdą minutą poduszka pod głową stawała się wygodniejsza, a moje powieki cięższe. Walczyłam z ogarniającą mnie sennością.

Obudziłam się przykryta kocem, a nie pamiętałam, żebym po niego wstawała i dlaczego telewizor jest wyłączony? Chwyciłam komórkę, spojrzałam na godzinę i zamarłam, była 15.37 . Gwałtownie wstałam i zauważyłam kubek z herbatą na stole przede mną. Oczami błądziłam po wszystkich meblach próbując sobie cokolwiek przypomnieć.
-Dzień dobry śpiochu. -Usłyszałam męski głos za sobą. Obróciłam się i zobaczyłam Darka opierającego się w wejściu do kuchni, z założonymi rękami na piersi.
-Jak wszedłeś? -Spytałam pocierając oczy.
-Nie zakluczyłaś drzwi. -Odpowiedział z uśmiechem na twarzy.
-Ehm... -Miał racje. -Przepraszam cię, że tak wyszło. -Powiedziałam wykrzywiając usta w grymas.
-Nie ma sprawy. -Odpowiedział i wyprostował się. -Weź herbatę i chodź, przygotowałem kanapki. -Obrócił się i wszedł do kuchni.
Bez słowa zrobiłam to co chciał.
-Smakuje? -Spytał patrząc jak jem.
-Pyszne. -Odpowiedziałam lekko zmieszana, jego wzrok stresował mnie.
-Jak skończysz zaczniemy matmę. -Powiedział, a w odpowiedzi kiwnęłam głową.

Podał mi kartkę z zadaniami i usiadł za mną, na końcu łóżka opierając się o poduszki.
-Zrób to, co umiesz. -Jego beznamiętny głos wypełnił cały pokój.
W ciszy próbowałam zrobić więcej niż dwa zadania, ale nie umiałam. Nic nie rozumiałam i nie mogłam sobie w najmniejszym stopniu przypomnieć jak to ludzie w klasie liczyli.
Poczułam dłoń na ramieniu, lecz nie poruszyłam się.
-Widzę, że mamy sporo do nauki. -Powiedział śmiejąc się.
Długo nie trwało jak matematyka zeszła na drugi plan. Zamiast uczyć się, rozmawialiśmy o wszystkim.
-Zapomniałam ci wcześniej podziękować za wszystko, to znaczy, za koc i w ogóle. -Powiedziałam, a jego uśmiech stał się szerszy.
-Nie ma sprawy. Słodko spałaś, więc postanowiłem cię nie budzić. -Zaczęłam się śmiać, a Darek po chwili do mnie dołączył.

Kiedy wychodził większa część rodziny była już w domu. Pożegnał się ze wszystkimi i poszedł w stronę swojego BMW. Zamknęłam drzwi, poszłam do łazienki i z powrotem do pokoju położyć się na łóżko.
-Jednak poniedziałek potrafi być miły. -Chwilę później zasnęłam.

Dziewczyna z ostatniej ławki ✒Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz