39 - ...Koniec...?

361 44 33
                                    

- Naoki -

Nie! To już ostatni rozdział... Proszę nie zabijajcie nas. Będzie długi i to bardzo, przynajmniej mam taką nadzieję. Wiec miłego czytania.

Wysiadam psychicznie... Gdyby nie Ash to nie wiem co by się ze mną stało. Codziennie mnie uspokajał oraz rozpieszczał.

Dziś miała nas odwiedzić Ayleen. Ja od rana sprzątałem cały dom, a kicia popołudniu poszedł pozbierać jakieś kwiaty, żeby ustroić trochę stół.

Właśnie kończyłem przygotowywać obiad gdy przyszła wiadomość świadcząca o tym że rudowłosa dotarła do brzegu i muszę jej pomóc z prezentami. Jak zawsze coś nam przywoziła.

Wyłączyłem gaz i poszedłem na plaże. Moja przyjaciółka stała już na miejscu z kilkoma pełnymi torbami. Co on tam znowu nakupowała?

- Hejka Ayleen. - przytuliłem ją na powitanie.

- Nao! - krzyknęła i uwiesiła mi się na szyi. - Jak się cieszę że cię widzę.

- Ja również... Co ty tam znowu żeś nakupowała, co?

- No jak to co prezenty! Dla ciebie i Ash'a... Tak w ogóle to gdzie on jest? - zaczęła się rozglądać.

- Zbiera kwiaty niedaleko domu niedługo powinien do nas dołączyć, a teraz choć pomożesz mi przy obiedzie.

Kiwnęła tylko głową i skierowaliśmy się w stronę domu. Torby położyliśmy na stoliku w kuchni, a sami udaliśmy się do kuchni. Ayleen zaczęła robić sałatkę, a ja smażyłem kotlety. Ash'a nadal nie było... Widocznie szukał jakich egzotycznych kwiatów żeby mi poprawić humor.
- Jaki on jest słodki. - pomyślałem.

- Nao co ty na to żebyśmy zjedli na werandzie?

- Nie mam nic przeciwko. Pogoda nam bardzo sprzyja.

Wziąłem talerze i zacząłem się kierować ma werandę. Nagle usłyszałem dziwny dźwięk.

- Ayleen co ty tam wypra...

Nie dokończyłem, a raczej nie mogłem. Gdy się odwróciłem stał przede mną jakiś mężczyzna, a do tego celował we mnie z broni. Musiał śledzić moją przyjaciółkę gdy tu jechała. Nie wiedziałem co zrobić. Nagle w drzwiach wyjściowych pojawiła się Ayleen.

- Nao gdzie masz ser feta do sałatki... - zamilkła gdy ujrzała w jakiej sytuacji się znajduje.

- Ayleen zostań tam gdzie jesteś! - powiedziałem stanowczo. - Czego ode mnie chcesz?

- Jak to czego! Czy to nie oczywiste? Popełniłeś zbrodnie i teraz musisz za nią zapłacić!

- Nie wiem o czym mówisz!

- Jak to nie wiesz! Gadaj, a nie gdzie jest kot!

Przeraziłem się, a wiec jednak te groźby były prawdziwe. Ten facet jest od tych z laboratorium. Muszę się jakoś wymagać.

- Nie wiem o co ci chodzi. Jaki kot?!

- No jak to jaki? Nie udawaj idioty! Dokładnie wiesz że mówię o irbisie! O eksperymencie numer 1-19-8-12-5-25, albo jak ty wolałeś "Ashley".

Co ja mam teraz zrobić? Dzięki bogu Ash'a teraz tutaj nie ma. Przez głowę przelatywało mi tysiąc myśli. Myśl Nao, myśl!

- Naprawdę... Jak możesz mnie o to oskarżać! Przecież wszystkie zwierzęta zostały uśpione!

- Naprawdę przestań udawać! Wiesz co chyba na nic mi się już nie nadasz!

Jeden strzał, nic. Drugi strzał, tak samo? Ale jak otworzyłem oczy ujrzałem mój największy koszmar. Ashley właśnie podał na ziemie. Czy on mnie właśnie obronił? Szybko się otrzasnąłem i uratowałem go przed upadkiem.

(N&A) Eksperyment (Yaoi)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz