Sobota
Shawn:
Obudziłem się z okropnym bólem głowy. Nie mogłem się ruszyć. Wszystkie części ciała mnie bolały, tak cholernie.
Gdy już się wygrzebałem z łóżka, co zajęło mi trochę czasu, ruszyłem w stronę łazienki. Gdy stanąłem przed lustrem, zdziwiłem się że nie pękło. Miałem podbite oko, nos wyglądał jak balon, a włosy były w totalnym nieładzie. Nie mogłem znieść bólu głowy, ale stwierdziłem że zanim pokaże się rodzinie, wezmę prysznic. Może to troszkę pomoże.
Gdy już troszkę odświeżony wróciłem do pokoju, na łóżku zauważyłem kartkę. Wziąłem ją do ręki i przeczytałem.Lepiej, żebyś o tym nie wspominał rodzicom. Już i tak za wiele nawyrabiałeś.
Wiedziałem kto jest nadawcą liściku. Mój brat, Jonas. Wczoraj przed pójściem na imprezę rozmawiałem z mamą. Były to delikatne tematy. Pytałem czy kiedyś powie mi coś o przeszłości.
No bo hallo! Mam już prawie 16 lat, a nadal nie wiem kim są moi biologiczni rodzice.
Pytałem bardzo spokojnie. Mama niestety powiedziała, że teraz się tego nie dowiem. Zapytałem więc dlaczego. W odpowiedzi usłyszałem, że nie jestem gotowy. Oczywiście nie byłbym sobą gdybym w tamtym momencie nie wyszedł trzaskając drzwiami. Wkurzyłem się.Przecież ja mam 15 lat! Nie jestem już dzieckiem! Czemu ona nie chce mi powiedzieć?
Wracając do mojego brata. Podobno mama później płakała, a mój kochany braciszek postanowił, że da mi nauczkę. Tak to się potoczyło. Poszedłem na imprezę. Jonas przyszedł trochę później. Wyciągnął mnie z klubu i zrobił to na co zasłużyłem. Nie chciałem żeby mama przeze mnie płakała. Chce tylko dowiedzieć się czegoś o mojej przeszłości.Przeanalizowałem wszystko co było napisane na kartce i stwierdziłem, że nie będę robił mu problemów.
Wymyśliłem bajeczkę o tym jak to mój kumpel chciał mnie uspokoić, bo pokłóciłem się z barmanem. Wyciągnął mnie z klubu, ale tam dalej się rzucałem to dał mi w twarz i na tym się skończyło.
Zszedłem do kuchni już trochę ogarnięty. Przy stole siedziała mama razem z Jonasem.
- Jezu! Shawn coś ty zrobił? Co się stało? Shawn? Kto ci to zrobił?-mama krzycząc rzuciła się na mnie i przyglądała się moim raną.
-Mamo to nic takiego- zaczynam i opowiadam jej bajeczkę, która wymyśliłem.
- Ale który kolega? Przecież tak nie można! Shawn! Kto?
- Mamo czuje się dobrze, nic mi nie jest, przecież żyje. On tylko próbował mnie uspokoić, bo skończyłoby się to gorzej.
- No dobrze, ważne ze żyjesz. Przykładałeś lodu?
-Nie, właśnie po to przyszedłem.
Sięgam do zamrażalnika i wyciągam woreczek lodu. Siadam na przeciwko mojego barta, który najwidoczniej w oczach ma zwycięstwo.
Niech myśli, że wygrał.Prawda jest taka, że nie chciałem martwić mamy. Przeze mnie już płakała nie musi też płakać przez Jonasa. Postanowiłem olać mojego brata. Zjadłem lekkie śniadanie, co z tego że było już grubo po 12.
***
Godzina 18.
Cały czas siedziałem w swoim pokoju słuchając piosenek. Postanowiłem, że pobiegam trochę. Nie lubię tego ale pogoda była dzisiaj bardzo ładna i postanowiłem wykorzystać ten wieczór.Ubrałem czarne, luźne dresy i niebieską koszulkę. Na ramiona zarzuciłem czarną bluzę, a stopy wsunąłem w moje ulubione Nike.
Oznajmiłem mamie, że wychodzę. Wziąłem jeszcze słuchawki i telefon i wybiegłem z domu.
Biegałem tam gdzie zawsze, czyli w parku. Zazwyczaj podczas biegania myślę nad wieloma rzeczami ale dzisiaj było jakoś inaczej. Czułem się wolny i niezależny. Rzadko się to zdarza.Na co dzień jestem uśmiechnięty ale coś tam w środku nie daje mi tego naprawdę poczuć. Cieszę się, że dzisiaj mogę taki być.Przynajmniej raz wiem co to znaczy być szczęśliwym.Biegam już dobre 2 godziny. Zegarek wskazuje 20:01. Stwierdzam, iż pójdę jeszcze posiedzieć chwilkę na moim drzewie. Zmierzam w tamtym kierunku. Już jestem naprawdę blisko. Widzę czyjąś postać siedzącą na drzewie, na które właśnie zmierzałem. Nawet z daleka można poznać, że to jakaś dziewczyna.
Podchodzę bliżej i wtedy spostrzegam, że to Hope. Trzyma w ręku jakąś mokrą kartkę. Mokra jest może dlatego, że dziewczyna płacze.Nie wydobywa z siebie żadnego dźwięku. Po prostu łzy płyną z jej ślicznych oczu.
Boje się podejść bliżej ale jednak to robię.Wchodzę powoli na drzewo, a dziewczyna szybko ociera słoną ciecz z twarzy.
- Hope? Wszystko w porządku?
- Hej Shawn- uśmiecha się smutno, bardzo smutno- tak wszytko dobrze, czemu miało by być coś nie tak?
- Hope, mnie nie oszukasz, przecież widzę że płakałaś. Co się stało? Czy ktoś Ci coś zrobił?
- Shawn,jest dobrze, nie martw się.
- Hope?
- Tak Shawn?
- Wiesz,że możesz mi powiedzieć?- i w tym momencie dziewczyna zaczyna płakać, lecz nie tak jak to robiła przedtem. Zaczyna drżeć.Przytulam ją mocno do siebie, nie wypowiadam żadnego słowa.Dziewczyna jednak po chwili lekko się odsuwa i pokazuje mi kartkę.
- Shawn, ja.. ja... ja już nie dam rady.... czemu on mi nic nie powiedział? Cz... czemu nie chciał walczyć?
- Hope? Kto? Kto nie chciał walczyć?
- M... mój .... tata- znowu zaczyna drżeć ale tym razem podaje mi do ręki kartkę- proszę... przeczytaj to...nie mogę w sobie tego dłużej dusić.
Biorę od dziewczyny kartkę i czytam. To co się na niej znajduje jest dla mnie szokiem.------------------------------------
Wiem jestem okropna, że w tym momencie zakończyłam, no cóż.
Dziękuję za już ponad 100 wyświetleń!!!!
Kocham ;3
Pozdrowionka!
CZYTASZ
W poszukiwaniu prawdy
JugendliteraturNadzieja rozwiązuje wszytsko, ale czy niewiedzę też? Hope i Shawn muszą się z tym wszystkim uporać. Muszą znaleźć prawdę ze swojej przeszłości. Czemu ojciec Hope popełnił coś co na zawsze zostanie dla niej traumatycznym przeżyciem? Dlaczego Shawn ni...