4 kwiecień 2014r.

32 6 2
                                    

Przepraszam za błędy. Znów nie wiem czy piosenka pasuje, ale to szczegół, bo lubię xD
Miłego czytania ;3
Hope:
Zaczynam nerwowo przeglądać kartkę i w końcu znajduje to zdanie, na które czekałam całe 2 tygodnie. Zamieram.
Procentowe wykrycie nowotworu: 0%
Nie wiem jak opisać uczucie, które właśnie siedzi w mojej głowie. Jestem niesamowicie szczęśliwa. Nie muszę się już martwić co powiedzieć mamie. W sumie to muszę, ponieważ list jest trudna sprawa, ale jestem zdrowa i nie opuszczę jej.

Wszystko w mojej głowie pulsuje i wiruje. Mogłabym zrobić teraz wszystko. Wszystkie nawet najbardziej szalone i głupie rzeczy.
Zeskakuje z drzewa i nabieram powietrza.
- Boże! Dziękuję! Rozumiesz! Dziękuję! Ciebie tato też! DZIĘKUJE! -krzyczę patrząc w niebo. Wiem że tata czuwał nade mną. Jestem tak cholernie wdzięczna. Nie mogę tego opisać. Nie wiem jak. Do moich oczu zaczyna napływać słona ciecz, która po chwili kapie mi z policzków na ścieżkę.
Rozglądam się dookoła i nie widzę nikogo, co oznacza że nikt nie widział jak dałam się ponieść emocjom. To chyba lepiej, bo pomyśleli by sobie jaką to ja jestem idiotką.
Co teraz robić? Do kogo iść? Komu powiedzieć jako pierwszemu?
Chyba pierwszą osobą będzie Shawn, ponieważ on jako jedyny wiedział o badaniach.
Wycieram łzy i biegnę. Teraz wszystko jest dla mnie możliwe, nawet bieganie.
Biegnę przez park skręcając w różne aleje. Zaczyna brakować mi tchu, ale nie przejmuje się tym. Nabieram powietrza na tyle ile to jest możliwe i biegnę dalej. Z daleka widzę już dom chłopaka. Jestem coraz bliżej. W końcu odległość staje się coraz mniejsza.
Już.
Stoję przed drzwiami. Nieśmiało pukam i czekam aż ktoś otworzy.
Na szczęście otwiera on. Wygląda na zaskoczonego. No w sumie co się dziwić. Stoję przed nim ledwo oddychając.
- Hope? Czy coś się stało? Ty biegłaś? - mówi trochę przerażony. Ja stoję i tylko patrzę na niego. Szczerze? Byłabym zdolna zrobić teraz wszystko. Nawet powiedzieć mu że czuje coś do niego. Wyznać wszystkie uczucia. Mam zdecydowanie za dużo adrenaliny.
Podchodzę do niego i przytulam.
- Zero procent! Rozumiesz? Zero!
- Czego zero? - pyta zdezorientowany, a ja wyciągam wyniki i mu pokazuje. Chwilę przegląda wszystko i w końcu znajduje to o czym mówię. - Jezu! Jesteś zdrowa! - chwyta mnie i przysuwa do siebie zamykając w mocnym uścisku. - Jesteś zdrowa! Jak ja się cieszę!
- Ja tez, tak cholernie.
- Mówiłaś już komuś? - odsuwa mnie od siebie i patrzy w oczy.
- Nie, jesteś pierwsza osoba, która się o tym dowiaduje.
- Nawet nie wiem co powiedzieć... Tak cholernie się cieszę.
- Ja tez, tylko teraz muszę o wszystkim powiedzieć mamie, a no i Ben też chce wiedzieć.
- Ben? Skąd on o tym wie?
- Tak trochę dzisiaj rano z nim gadałam i okazał się być troszkę zazdrosny.
- O co?
- O... Ciebie. - uśmiecham się niepewnie.
- O mnie dlaczego? - chłopak zaczyna się cicho śmiać.
- No bo to ty od paru tygodni mi pomagasz, a on to zobaczył. Widział, że jest u mnie coś nie tak i że idę z tym do Ciebie, a to on jest moim przyjacielem.
- Bożeee, co za człowiek - teraz to już całkowicie się śmieje.
- Ej, nie śmiej się to mój przyjaciel, po prostu się martwi. - patrzę na niego groźnym wzrokiem.
- No dobrze - podnosi ręce w geście poddania, na co wybucham śmiechem - dziewczyno, ty jesteś jakaś dziwna.
- Sorki, to te wszystkie emocje. Ja muszę już iść, przepraszam ze tak nagle przyszłam ale musiałam komuś powiedzieć bo inaczej bym nie wytrzymała i powiedziała jakiejś obcej osobie. - znów zaczynam się śmiać.
- Cieszę się że mi powiedziałaś. Dobrze ze jesteś zdrowa, od początku trzymałem kciuki. - kończy, a ja podchodzę i po raz kolejny dzisiaj go przytulam.
- Dziękuję - szepcze w jego koszulkę.
- Nic nie zrobiłem...
- Byłeś...
- Nadal jestem.
- Dziękuję.
- Nadal nic nie zrobiłem.
- Jesteś...
Po tych słowach odkrywam się od chłopaka i idę w stronę domu.

***

- No to słucham, chce wiedzieć wszytko co się działo lub dzieje. - Tak, właśnie przyszedł Ben i siedzimy w moim pokoju, gdzie dzisiaj wszystko mu wyjaśnię.
- No więc zacznijmy od tego... - wyjaśniam wszystko od początku. O tacie, liście, badaniach i o wynikach. - i tak to wszystko wygląda, ale jestem zdrowa! Rozumiesz! Teraz tylko muszę jeszcze o tym porozmawiać z mamą i wszystko w końcu może się ułoży.
- Hope! Jesteś okropna! Ale ci wybaczam bo on dowiedział się przypadkiem. Czyli... Teraz w sumie wszystko u Ciebie okej?
- Raczej tak - uśmiecham się szeroko.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę. Dobrze że jesteś zdrowa, bo inaczej bym tego nie wytrzymał - przytula mnie do siebie mocno, a ja sobie uświadamiam że mam blisko osoby, którym na mnie naprawdę zależy. To uczucie jest niesamowite.
- Dziękuję.
- Za co?
- Za to ze jesteś.
- I będę.
- Dziękuję- mówię i lekko odsyłam się od chłopaka - a teraz opowiadaj, jak z Mią?
- Szczerze? Świetnie! Ona jest taka, taka cudowna! Nie ogarniam czemu wcześniej nie powiedziałem jej tego wszystkiego.
- Ja też nie - śmieję się - ale ważne że w końcu jednak to zrobiłeś.
- Tak, wiem i nigdy nie będę tego żałować.
Tak, cały Ben. Jest najwspanialszym przyjacielem pod słońcem i jeszcze takim kochanym chłopakiem. Uwielbiam go, mimo wszytko, bo potrafi być nieźle wkurzający, ale i tak mu wybaczam, ponieważ na to zasługuje.
Resztę wieczoru spędzamy oglądając jakiś film. Oczywiście nie jest to horror, ponieważ tego typu filmy mnie obrzydzają i nudzą. Ben wybierał, wiec to musi być jakaś komedia. No ale cóż, siedzimy i oglądamy, chociaż mój przyjaciel co chwilę rzuca jakimiś głupimi tekstami, które doprowadzają mnie do wybuchu śmiechu.
Tak właśnie wyglądają wieczory z Benem.
***
- Hope, ja chyba już pójdę.
- A która jest godzina?
- Coś koło północy.
- Nie idź, możesz spać u mnie, jutro sobota wiec nie musimy wstawać do szkoły, hmm? Zostaniesz ze mną? - mówię dziecięcym głosem.
- Pod jednym warunkiem.
- Jakim?
- Śpię z tobą w łóżku! Nie ma szans żebym spał na ziemi. Shawn mógł to ja tez.
- No dobrze, niech ci będzie, ale ja tez mam warunek.
- No słucham?
- Przez całą noc będziesz mnie przytulał.
- Hmmm, kuszące - porusza znacząco brwiami.
- Pfff jako przyjaciel, nie zapomnij że masz dziewczynę.
- I to ją kocham.
- A mnie nie? - robię smutną minę.
- Ciebie też, ale Ciebie jako siostrę.
- I to mi się podoba. Ja też Cię kocham mój ty braciszku, a teraz chodźmy spać. - wstajemy z podłogi, gdzie oglądaliśmy film i zmierzamy się przebrać.
Daje chłopakowi jakąś koszulkę i sama sobie też biorę piżamę. Ja idę do łazienki, a Ben przebiera się w pokoju. Dzisiaj już jestem na tyle wykończona że nie mam siły iść pod prysznic, tak samo jak chłopak.
Wracam do pokoju i widzę Ben'a, który leży w moim łóżku czekając na mnie.
- No chodź już, bo zaraz zasnę i cie nie przytulę.
- Już idę. - kładę się obok chłopaka, a on jak obiecał obejmuje mnie.
- Dobranoc Hope.
- Dobranoc Ben.
I zasypiamy.
-------------------------------------------
Jest! XD
Przepraszam, wiem że miał być w niedzielę wieczorem ale mam teraz testy i ten stres... rozumiecie.
Hope jest zdrowa. Nie wiem czemu ale nie chciałam robić jakiejś akcji typu otrzymuje złe wyniki lub jest chora, a później z tego wychodzi. Postanowiłam że wybiorę, albo będzie zdrowa, albo zachowuje i nie przeżyje. Chyba dobrze wybrałam? Co myślicie?
Czeka ją teraz rozmowa z mamą. Czy będzie tak łatwo jak się wydaje?
Zobaczymy.
Kocham!
Pozdrowionka!
forever6alone ♡

W poszukiwaniu prawdyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz