21 marzec 2014r.

42 6 7
                                    

Przepraszam za błędy.

Piątek
Hope:
Obudziłam się o 5:30 i nie mogłam znów zasnąć. Stresowałam się dzisiejszym dniem. Bałam się, że będę w takiej sytuacji jak ojciec. Nie chce być chora. Nie mogę być chora. Mama by tego nie przeżyła.
Załatwianie wszystkich formalności co do badań troszkę mi zajęło, ale się udało.
Pierwsze musiałam się udać do lekarza rodzinnego, który wypisał mi skierowanie do poradni onkologicznej. Nie chciał się zgodzić, ponieważ nie było ze mną opiekuna i nie znał powodu, dla którego miałby mi dać skierowanie na badania. Powiedziałam mu, że mama o wszystkim wie i że nie mogła dzisiaj wyjść z pracy i musiałam przyjść sama. Na temat dlaczego miał mi to dać wcisnęłam mu gadke, że moja mama ma bzika na punkcie nowotworu, ponieważ ktoś z jej rodziny właśnie na to zmarł. Po dłuższym namyśle w końcu się zgodził.
Wypisałmi skierowanie do najbliższej poradni onkologicznej.
Następnie musiałam tam pójść i ustalić termin badań. Na szczęście udałomi się wybłagać piątek.
Cholernie się bałam tego wszystkiego. Nie wiedziałam jakie będę mieć badania? Czy to wszystko będzie boleć? I jakie będą wyniki?
Jedyne co mnie pocieszało to, to iż nie pójdę tam sama. Shawn obiecał, że ze mną pójdzie.
Wizytę mam ustaloną na 14:30, co oznacza, że muszę się zerwać z lekcji. Przy tym nie było problemu, ponieważ już nie raz pisałam sobie zwolnienia. Na szczęście moja mama pisze tak jak ja co o wiele bardziej ułatwia mi sprawę.
Nawet nie zauważam gdy mija godzina. Mój "ukochany" budzik daje o sobie znać. Wyłączam go szybko i zmierzam w stronę łazienki. Biorę szybki prysznic i wychodzę, lecz nie byłabym Hope gdybym nie zapomniała ubrań. Owinęłam wokół ciała ręcznik i wyszłam z łazienki. Weszłam do pokoju i szybko zaczęłam przerzucać ubrania jakie mam ubrać. Nie wiedziałam co będzie odpowiednie na badania.W końcu zdecydowałam się na czarną, luźna koszulkę, czarne rurki z niewielkimi dziurami, a na ramiona założyłam moją ulubioną bluzę, tego koloru co reszta mojego stroju. Napisane naniej było "You are awesome". Dostałam ją od dziewczyn-Mii i Sky- na 15 urodziny. Wiedzą, że uwielbiam bluzy i luźne rzeczy, dlatego właśnie kupiły mi taki prezent.
Gdy już jestem gotowa, aby wyjść do szkoły, w moim domu pojawia się Ben. Uśmiechnięty od ucha do ucha chłopak od razu zwraca na siebie uwagę.
- No heeeeej młoda!
- No heeeej stary! Co ty taki jakiś wesoły dzisiaj?
- Nooo... wieszzzz... mam tu takie coś, co może mi w czymś pomóc- szczerzy się ujawniając przy tym swoje niesamowicie białe zęby.
- Ben! Przejdź do rzeczy i gadaj o co chodzi? Co to za rzecz?
- Chcesz ją zobaczyć?
- No raczej, że chcę, pokażesz już?
- Okej- chłopka wysuwa z kieszeni małe pudełeczko w kolorze miętowym.
- Co to takiego?
- Otwórz i oceń czy ładne- wskazuje ruchem ręki abym zrobiła co karze. Otwieram i zaglądam do środka, a moim oczom ukazuje się śliczna srebrna bransoletka z wygrawerowanym "21.03.2014r<3 M+B". Otworzyłam szeroko oczy. Nie mogłam uwierzyć, że mój przyjaciel nareszcie się odważy wyznać Mii, że ją bardzo lubi, i to jak bardzo.
-Wow! Ben! Nie wierzę! Nareszcie!- lekko pisnęłam i rzuciłam się na szyję przyjaciela, oczywiście uważając na bransoletkę.
-Tak Hope, ja też się cieszę- odwzajemnił uścisk, ale po chwili odsunął mnie troszkę od siebie.- Tylko musisz mi w czymś pomóc, żeby to wszystko się udało.
- Co tylko zechcesz!- chłopak lekko się zaśmiał i pokręcił głową.
- No więc mam plan, żeby zapytać ją o to na długiej przerwie, dzisiaj w szkole. Ma to wyglądać tak, że razem z chłopakami spotykamy się na boisku, a ty zaciągasz tam Mię. Ja będę grał przez chwilę, ale będę grał, no wiesz, tak dobrze aby mnie zauważyła i po chwili poprostu odejdę od drużyny i podbiegnę do was. Ty odejdziesz na chwilkę na bok, a ja ją o to zapytam, jak się zgodzi zawołam Shawn'a, który już wie o całym planie, żeby rzucił mi pudełeczko i wtedy jej to dam.
- Świetny pomysł! Napewno się uda i pokażesz jej przy tym swoją męskość- poruszyła zabawnie brwiami, na co chłopak się zaśmiał.
- Tak wiem, plan idealny, a teraz już chodźmy bo się spóźnimy.- odwróciliśmy się w stronę wyjścia i skierowaliśmy się na przystanek autobusowy, aby dotrzeć do szkoły.
***
Była 11:06, czyli długa przerwa już trwała. Musiałam wyciągnąć Mię na boisko, więc zaczęłam ją szukać.
Znalazłam ją przed salą do biologi. Rozmawiała z jakąś dziewczyna, której kompletnie nie kojarzyłam, ale teraz to nie miało znaczenia. Podeszłam do niej i chwyciłam za rękę.
- Mia! Chodź muszę Ci coś pokazać!
- Koniecznie teraz Hope?- zrobiła dziwną minę, na co się zaśmiałam.
- Tak! Teraz! Chodź już!- Mia odwróciła się jeszcze w stronę dziewczyny, z którą rozmawiała, powiedziała do niej chyba pogadamy później czy coś w tym stylu i ruszyła za mną.
- Hope!? Gdzie ty mnie do cholery ciągniesz?!
- Na boisko, chłopaki grają mecz w siatkę, nieźle wymiatają, musisz to zobaczyć.- wkroczyłyśmy właśnie na teren boiska. Zajęłyśmy pierwsze miejsca na trybunach i patrzyłyśmy jak chłopaki wymiatają.
- Dzisiaj Ben ma chyba dobry dzień- wskazuję palcem na przyjaciela.
- Raczej tak, nieźle mu idzie- nagle Ben niespodziewanie, zmęczony ściąga koszulkę co zwala Mię z nóg- no nie wierzę, widzisz ten brzuch, jest taki boski.
- Jasne, jasne- przytakuję dziewczynie, która aż ślini się na widok Ben'a.
Ciekawe co zrobi gdy ten przystojniak podbiegnie do niej i zapyta o chodzenie.
Widziałam jak Ben przelotnie spogląda na Mię. W końcu już nie mogłam wytrzymać i pokazałam kciuki w górę przyjacielowi. W jednej chwili chłopak odszedł od drużyny i troszkę mokry od gry podbiegł do nas, znaczy do Mii.
Wyglądał naprawdę przystojnie. Jego brzuch był naprawdę boski, a podkreślała to mokra ciecz spływająca po dobrze opalonej skórze. Jego włosy były postawionedo góry, a oczy aż mu się iskrzyły na widok dziewczyny, do której właśnie podszedł.
Odsunęłam się troszkę, ale nie za daleko, ponieważ chciałam słyszeć jak zareaguję dziewczyna.
-Mia, muszę Ci coś powiedzieć. Od pewnego czasu zbieram się aby Ci to wyznać, ale jakoś się bałem, ale dzisiaj chyba jest odpowiedni dzień. Mia, wiesz że bardzo Cię lubię, nie, w sumie to nie lubię, Mia ja Cię uwielbiam, jesteś najwspanialszą osobą jaką poznałem. Czy zgodzisz się być moją dziewczyną?- Ben w końcu wydusił z siebie wszystko co mu leżało na sercu. Czekałam na reakcję dziewczyny, która stała jak wryta nie wierząc co się dzieje. Po chwili jednak się ocknęła i rzuciła się na chłopaka.
- Tak Ben! Pewnie, że TAK!- piszczała ze szczęścia, a ja nie mogłam się napatrzeć na to wszystko. Chłopak mocno ją do siebie przytulił i widać było, że chce skakać ze szczęścia.
Minęły chyba 2 minuty zanim się od siebie odkleili. Ben spojrzał znacząco na Shawna, który także się w to wszytko wpatrywał z boiska. Przyjaciel w jednej chwili złapał pudełko, które rzucił mu kumpel.
- No, a to na pamiątkę tego, że się zgodziłaś- dał dziewczynie pudełko, które otworzyła.
- Jezu Ben! To jest śliczne! Dziękuję!- dziewczyna, aż piszczała ze szczęścia. Znów rzuciła się na chłopaka, lecz tym razem obdarowała go całusem w policzek. Ben wyszczerzył się szeroko i zrobił to samo. Nagle wszyscy koledzy z drużyny Ben'a zaczęli gwizdać i klaskać.
Nie wytrzymując już, podbiegłam do nich i zamknęłam wszczelnym uścisku.
- Nawet nie wiecie jak bardzo się cieszę! Nareszcie jesteście razem!- byłam tak bardzo szczęśliwa. Moja najlepsza przyjaciółka z moim najlepszym przyjacielem, ZWIĄZEK IDEALNY.
Gdy już trochę ochłonęliśmy wszyscy, a zwłaszcza nowa para, skierowaliśmy się na lekcję.
Okazało się, że dzisiejszy dzień nie jest tak zły. Zapomniałam na chwilę o tym, że za parę godzin idę na badania. Cieszyłam się szczęściem moich przyjaciół.
***
Zwolniłam się z lekcji już o 14, aby mieć czas na dotarcie do poradni. Ustaliliśmy z Shawnem, że spotkamy się przed szkołą.
Wyszłam z budynku szkolnego i skierowałam się w stronę ławki, aby usiąść i poczekać na chłopaka. Nie było mi to jednak dane. Ktoś chwycił mnie za rękę i odwrócił w swoją stronę. Przestraszyłam się, ponieważ nie wiedziałam kto to mógł być, lecz gdy zobaczyłam uśmiechniętą twarz Shawn'a, myślałam że go uduszę.
- Shawn! Nawet niewiesz jak mnie przestraszyłeś!- wyrwałam rękę z jego uścisku.
-Przepraszam, nie chciałem Cie tak przestraszyć- zrobił smutną minę.
- Nic się nie stało- uśmiechnęłam się- to co idziemy?
-Tak.
Ustaliliśmy, że pojedziemy autobusem, więc skierowaliśmy się na przystanek. Rozmawialiśmy na temat Nowej Pary. Shawn ewidentnie też cieszył się, że Ben w końcu się odważył. Byłam z niego dumna.
Była 14:20, a my już byliśmy w poradni pod wielkimi drzwiami do jakiegoś gabinetu. Naprawdę się stresowałam. Bałam się czy to wszystko będzie boleć, jak to będzie przebiegać.
Shawn widząc jak bardzo się denerwowałam, splótł nasze dłonie.
- Hope, nie martw się, pamiętaj jestem tutaj.- powiedział, a ja wtuliłam się w jego ramię. Nie wiem odkiedy jestem tak odważna. Przecież niedawno myślałam, że przez to całe zauroczenie nie odezwę się do Shawn'a. Teraz siedzę obok niego wtapiając swoją twarz w jego niesamowicie rozbudowane ciało.
- Dziękuję.
Nagle usłyszałam jak ktoś woła moje imię. Był to lekarz. Miał na siebie białe ubranie, które chyba było wymagane w tej poradni. Wyglądał na starszego, na jego twarzy gościł szeroki uśmiech, co szczerze mówiąc dodało mi trochę odwagi.
- Pani Price?
- Tak, to ja.
- Proszę za mną- wstałam szybko i nie puszczając ręki Shawn'a ruszyłam za lekarzem.
- Pan musi zostać- starszy mężczyzna zwrócił się do mojego towarzysza.
- No dobrze- powiedział niespokojnie, po czym zwrócił się do mnie- Hope, pamiętaj jestem zaraz za ścianą, nie denerwuj się- przytulił mnie jeszcze i wrócił na miejsce, z którego wstał, a ja podążyłam za doktorem.

Badania byłyo kropne, cały sprzęt który tam był mnie przerażał. Nie pamiętam już nawet co mi robili. Byłam tak zestresowana, że po wyjściu z gabinetu pamiętałam tylko, że pobierali mi krew. Cała reszta zniknęła. W sumie to cieszyłam się, że nie pamiętam. Nie chciałam mieć przed oczami tych wszystkich badań.
Zaraz gdy wyszłam Shawn mocno mnie przytulił i powiedział, że jest ze mnie dumny. Cieszyłam się bardzo, że ze mną przyszedł. Byłam mu niezmiernie wdzięczna.
- Panno Price, wyniki będą za dwatygodnie. Proszę się do nas zgłosić- lekarz tylko wystawił głowę zza wielkich drzwi i posłał mi ciepły uśmiech.
- Dobrze, dziękuję- rzuciłam w stronę gabinetu- Shawn, możemy już iść? Nie chcę tu dłużej być.
- Dobrze, chodźmy.
Wyszliśmy z budynku i skierowaliśmy się na przystanek. Shawn nie pytał o przebieg badań, za co byłam mu wdzięczna. Rozmawialiśmy o różnych rzeczach. Troszkę się pośmialiśmy, co też poprawiło mi humor.
Shawn odprowadził mnie pod sam dom, gdzie jeszcze raz mu podziękowałam i przytuliłam na pożegnanie.
Gdy znalazłam się w moim pokoju poczułam ulgę, że najgorsze mam już za sobą.
------------------------
Kolejny rozdział za mną! 
Przepraszam jeżeli coś zrobiłam nie tak w tym rozdziale, ale nie potrafię opisywać przebiegu badań. 
A! I chyba najważniejsze! Ten o to rozdział jest napisany specjalnie dla moich najlepszych wariatek na świecie! Kocham was dziewczyny!
Pozdrowionka!

W poszukiwaniu prawdyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz