10 marzec 2014r.

55 8 0
                                    

Przepraszam za błędy

Poniedziałek:
Hope:
Pod wpływem ciężaru, który poczułam na swoim ciele obudziłam się. Był to jak zwykle Ben, który mieszka dwa domy dalej ode mnie. Przychodzi codziennie, ponieważ chodzimy razem do szkoły. Gdy zauważył, że nadal nie otwieram oczu ale nie śpię, zaczął po mnie skakać.
-Złaź ze mnie! - krzyczę- Nawet nie wyobrażasz sobie jaki jesteś ciężki. Nie możesz mnie czasem obudzić delikatnie?- pytam, po czym słyszę jak chichocze.
-Wiesz moja kochana Hope, gdybyś nie spała jak przychodzę, nie musiałbym na ciebie leżeć. Zastanów się nad tym- chwyta mnie za nogę i zrzuca z łóżka.
Jeżeli zrobi to jeszcze raz to zacznę budzić się wcześniej, po to by móc przyjść do jego domu i oblać go zimną wodą.

-Auuuu!Co ty robisz?! To bolało! Jesteś okropny. Patrz co mi zrobiłeś!- wskazuje palcem na zaczerwienioną rękę- Teraz musisz pocałować.
-No dobrze- nachyla się nad moją bolącą ręką, chwyta za nią i zaczyna ciągnąć. Naprawdę zacznę wstawać wcześniej.

- To boli! Miałeś pocałować!- udaję obrażoną.
-Jeżeli nadal będziesz się obrażała to spóźnimy się na autobus- wskazuję zegarek, na którym widać 7:32.
-Dlaczego mnie nie obudziłeś wcześniej!? Muszę się ubrać, a ty idź mi zrób śniadanie- rozkazuję. On natomiast wybucha śmiechem.
-A co będę za to miał?- pyta, z głupim uśmieszkiem.
-Moją rękę odbitą na twarzy gdy tego nie zrobisz- mówię z sarkazmem.
-No dobrze. Widzę, że ktoś tutaj wstał lewą nogą- śmieje się.
Idę w stronę łazienki, gdzie biorę szybki prysznic i ubieram się. Myję zęby i wychodzę. Zabieram plecak, szybko pakując potrzebne rzeczy, po czym schodzę na dół gdzie mój kochany przyjaciel zrobił kanapki z serem, które tak bardzo kocham. Podchodzę do niego i go przytulam.
-Jesteś najlepszym przyjacielem po słońcem!
-Wiem, dlatego nie będziesz na mnie wrzeszczeć za to, że przestawiłem ci budzik i jest dopiero 7:15- mówi zasłaniając się rękami 
-Coooo?! Chyba żartujesz! Nie cierpię Cię! Jak mogłeś?- udaję że się rozpłaczę.
-Ej! No nie płacz. Przepraszam już więcej tego nie zrobię. Wynagrodzę Ci to jakoś- mówi z poczuciem winy.
-A jak?- mówię przez ręce, które teraz zasłaniają moją śmiejącą się twarz.
-Zdejmij ręce z twarzy- mówi, a ja tego nie robię- no proszę- powtarza, ale tym razem robię to co mi mówi.
Uspakajam się tak, żeby nie zauważył, że przed chwilą się śmiałam. Patrzę co chce zrobić. On nagle nabiera na palec masła i nakłada mi je na nos.
-Pomyliłeś mnie z kanapką?-pytam, śmiejąc się i nie mogąc się uspokoić.

-Oczywiście jesteś tak blada, że można Cię pomylić z chlebem- też zaczyna się śmiać.
Chcąc mu się odpłacić nakładam sobie dwa razy tyle ile on masła na palec i smaruje mu policzek.
-Fuuu! Przecież wiesz że nie lubię mieć masła na twarzy- skarży się, wycierając się w ściereczkę, którą ma pod ręką.
-O no zobacz ja też nie- nie przestaję się śmiać.
Po naszych rannych wygłupach idziemy na autobus, który zawozi nas do szkoły. W szatni witam się z przyjaciółkami i idę z Sky na lekcję, ponieważ Mia jest z równoległej "b". Pierwsza lekcja jest zawszę najgorsza.
Siadamy do ławki która znajduję się na końcu klasy. Nagle wchodzi profesor Lucky. Uczy naprawdę świetnie, ale jedną jego wadą jest to, że bardzo się poci. Prowadzi zajęcia z historii. Przyznam szczerze, że nie idzie mi za dobrze ale na szczęście mam ze sobą Sky, która uwielbia ten przedmiot.
Po pierwszych 4 lekcjach odbywa się przerwa obiadowa. Niezbyt lubię chodzić na stołówkę, ale z racji tego, że chodzą tam moje przyjaciółki często tam bywam.
Po przerwie idziemy na j.angielki. Myślałam, że Shawna nie ma w szkole, ale się myliłam. Chodzi ze mną na te zajęcia prawie od zawsze. Siada przede mną i odwraca się by się przywitać.
-Hej!
-Cześć! Myślałam, że Cię dzisiaj nie ma- uśmiecham się.
- Miałem nie przychodzić, ale wiesz rodzice i w ogóle. Hope? Przepraszam za wczoraj - śmieje się.
- Shawn, nic mi nie jest naprawdę nie przejmuj się - mówię po czym zmieniam temat- jakbym nie przyszła gdyby ten idiota Ben mnie rano nie obudził- spoglądam na chłopaka który siedzi w drugim końcu klasy.
-No tak Ben, potrafi być natarczywy- wybucha śmiechem.
-Ale czy ty to rozumiesz, żeby przychodzić do czyjegoś domu, wchodzić mu do pokoju i zaczynać po nim skakać?- robię oburzoną minę.
-On po Tobie skakał?-dziwi się, ja tylko potrząsam głową- współczuje, pewnie nawet nie wie ile waży.

-No dokładnie- potwierdzam
Po chwili do klasy wchodzi profesor Smith. Przez cała lekcje ja i Shawn pomagamy sobie nawzajem. Często tak robimy. Lubię się z nim dogadywać ale jeszcze bardziej kłócić, co robimy często. Mimo że darzę go uczuciem, które zazwyczaj przeszkadza mi w rozmawianiu z nim, staram się nic nie ujawniać.
Po lekcji zmierzam na kolejne zajęcia.
Do domu wracam około 16. Wchodzę i witam się z mamą. Kładę wszystkie rzeczy w salonie i oznajmiam mojej rodzicielce, że idę się przejść. Uwielbiam spacery są bardzo uspakajające. Patrzę wtedy w niebo i zapominam o wszystkich smutkach. Chodzę jakąś godzinę, po czym wracam do domu. Zmierzam do swojego pokoju po rzeczy do kąpieli i idę się odświeżyć.
Po wykonaniu czynności związanych z higieną idę do kuchni aby zrobić sobie coś do jedzenia i zmierzam do sypialni by poczytać książkę. Nawet nie wiem kiedy zasypiam.

******************************
Jest następny xD 
Podoba się? xD

W poszukiwaniu prawdyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz