0.Prolog

1.5K 167 58
                                    

21 czerwca 2014

Wysiadam z samochodu trzaskając drzwiami, dźwięk niesie się ulicą i odbija echem od ścian pogrążonych w nocnej ciszy budynków. Krzywię się i otwieram bagażnik, wyjmuję z niego obszerną sportową czarną torbę, pod której ciężarem prawie się uginam. Zamykam cichutko bagażnik i ruszam chodnikiem w stronę szklanego drapacza chmur.
Z kieszeni kurtki wyszarpuję czarną kominiarkę i nakładam na twarz.

Jest 3.40. Mam niecałą godzinę.
Bułka z masłem. Za nim się obejrzę, będzie już po wszystkim. Mój plan jest dopracowany w każdym najdrobniejszym szczególe, nic nie mogło mnie zaskoczyć, próbuję siebie przekonać. Prawda jest taka, że wszystko mogło pójść nie tak.
Rzucam torbę na ziemię i wyjmuję z bocznej kieszeni lornetkę. Używając stojącego nieopodal śmietnika, wspinam się na dach kiosku. Kładę się na brzuchu i wspierając się łokciami unoszę lornetkę do oczu, następnie kieruję na oszklone wejście wieżowca po drugiej stronie ulicy.

Drzwi? Są. Bez strażnika.
Recepcja? Pusta.
Biurko w recepcji? Puste.

Podnoszę się szybko i zeskakuję na chodnik, zabierając ze sobą torbę. Czarna plama ze szparą na oczy w kominiarce, przemyka na drugą stronę ulicy.

Zatrzymuję się gwałtownie przed drzwiami i powoli je otwieram.
Moje lekkie stopy delikatnie skrzypią w kontakcie z kamiennym linoleum we wnątrz budynku.

Dryn, dryn, dryn, dryn... Słyszę.

Nie wiem co to, ale podbiegam pod kontuar recepcji i kryję się w kuckach za jej blatem.

To telefon, pieprzony telefon.

Serce bije w mojej piersi młotem, kiedy słyszę zbliżające się w moją stronę kroki.

- Co jest do jasnej cholery?- rozlega się głos strażnika- Halo?! O dobry wieczór pani również! Czy wie pani, która jest godzina? Z Francji?Achh... W sprawie ogłoszenia na e-Darling?Tak, to ja...

Wychylam głowę na ułamek sekundy, ale jest to na tyle długi ułamek sekundy, żebym zobaczyła, że stoi do mnie tyłem pochłonięty rozmową.

Przebiegam pochylona do windy i staram się nie myśleć o konsekwencjach, jakie mogą mnie spotkać. Winda otwiera się przede mną jak paszcza smoka; kiedy wchodzę do środka, wiem że nie ma już odwrotu.
Tu nie mam gdzie się ukryć, jestem wyeksponowana jak na widelcu. Niecierpliwie uderzam stopą w podłogę. Modlę się, żeby strażnik nie spojrzał na ekran monitoringu. Moje zielone oczy iskrzą w lustrze. Naciągam kominiarkę mocniej na twarz i wyjmuję z kieszeni klucze do apartamentu Gordona Forda- mojego ex-szefa. Drzwi rozsuwają się przede mną, wyskakuję na korytarz i wkładam klucz do klamki. Słychać zgrzyt zamków, jest ich tak wiele, że mogłyby konkurować z zabezpieczeniami skarbca.

- 49-8653- szepczę wpisując kod alarmu.

Witaj w domu!
Wyświetla się na ekranie.

-Jest! Jest!Jest!- krzyczę tańcząc w przedpokoju mieszkania dziki taniec radości- Udało mi się skurwysynie!

Wchodzę do salonu jak jego właściciel, rzucam kominiarkę na blat stołu i podchodzę do odtwarzacza muzyki.
Gordon Ford to mężczyzna sukcesu, przed którym ludzie się płaszczą i spełniają jego wszelkie zachcianki. Może sprawić, że w jednej sekundzie staniesz się kimś, a twoje imię będzie na ustach całego świata. Równie szybko potrafi sprawić, że upadniesz na samo dno.
Dlatego nikt nigdy nie zwróci mu uwagi, że puszcza głośno muzykę w środku nocy.
A robi to bardzo często.
Naciskam odtwarzanie.
Z głośników ryczy agresywna gitara.
AC/DC. Thunderstruck.

-Lepiej nie mogłeś wybrać stary pierdzielu- syczę w ciemności.

Perkusja eksploduje mi w uszach, kiedy wyszarpuję z torby kij baseballowy.
Uderzam w najbliższą lampę i tak rozpoczyna się mój taniec, rozwalam wszystko, co mi wpadnie pod rękę. Rozsypuję w drobny mak gabloty, lustra, roztrzaskuję ekran telewizora plazmowego.

Dał mi nadzieję, a potem mnie upokorzył, potem mnie poniżył. Przez niego łudziłam się, że moje marzenia się spełniły. Oddałam mu swoje ciało. A najgorszym było, że od początku to planował i sprawiało mu to przyjemność. Zrobił ze mnie dziwkę i mnie oszukał.
Jego dłonie dotykały mojego ciała. Kazał mi robić rzeczy, na myśl których było mi niedobrze. Byłam nieczysta, na zawsze splamiona.
Wyjmuję puszkę ze sprejem i na ścianie maluję ogromny napis:

SKURWIEL

W końcu przebijam się do sypialni, rozrywam materac nożem i wsypuję do środka zawartość kubła ze śmierdzącymi śledziami. Tłukę obrazy, porywam zdjęcia.

-Zobaczymy, kto bardziej pożałuje tej znajomości kanalio!- drę się, mój głos ginie w hałasie jaki robi muzyka.

W końcu podchodzę do ogromnej gabloty z unikatowymi winylami.
Największego skarbu Gordona Forda. Chwali się nimi każdej osobie, która go odwiedza w tej norze.
Robię potężny zamach kijem baseballowym i uderzam roztrzaskując gablotę w drobny mak. Niszczę wszystko z tak ogromną pasją, że nawet mnie to nie męczy.

-Hahahahahaha! - mój śmiech niesie się po pokoju w ciszy pomiędzy utworami- Żałuję, że nie zobaczę twojej twarzy dupku jak tu wejdziesz!- padam na podłogę trzęsąc się ze śmiechu.

Ciche pikanie niesie się po pokoju; unoszę głowę, widzę kamerę, która się przesuwa i ustawia w moją stronę.

-O shit!

Zrywam się na równe nogi i chwytam w biegu torbę, wrzucam do środka kij baseballowy i wybiegam na korytarz. Patrzę na licznik i widzę, że winda jedzie do góry.

-KURWA!Kurwakurwakurwa.- szepczę kręcąc głową w panice- Myśl idiotko! Gigi myśl!

Kiedy Gordon był mały, prawie zginął w pożarze. Jego ojciec zasnął z zapalonym papierosem, a kanapa, na której leżał, zajęła się ogniem.

Wpatruję się w drzwi ewakuacyjne.

Wyjmuję klucze z kieszeni.
Gordon zawsze ma w zanadrzu wyjście awaryjne.
Wybieram klucz z czerwoną nalepką. Drzwi ustępują, a za plecami słyszę dźwięk otwieranej windy.

-Stać!- roznosi się krzyk strażnika.

Zbiegam na dół potykając się o własne stopy. Miliony stopni dzielą mnie od wolności.

-Zatrzymaj się!

Goni mnie, ale ja nawet z tą zasraną torbą jestem szybsza.
Nie przegram tej bitwy, ten jeden, jedyny raz to Gordon Ford dostanie po pysku, nie ja. Zbiegam na sam dół schodów, wciskam znowu czerwony klucz do zamka i wybiegam na zewnątrz.
Krew uderza mi do głowy, dyszę jak koń wyścigowy, serce zaraz mi się wyrwie z piersi. Otwieram drzwi samochodu, ręce mi się trzęsą, nie trafiam kluczem do stacyjki, przez co upada mi pod nogi, nurkuję pod kierownicę. Próbuję ponownie ruszyć samochodem, postać strażnika majaczy mi przed maską, rzuca się na samochód i zagradza mi drogę. Cofam do tyłu i odjeżdżam z piskiem opon.

-Ja pierdolę!- jęczę w samochodzie, łzy ciekną mi po twarzy- Sukinsyn będzie miał wszystko na nagraniu. Głupia, głupia!

Tak właśnie rozpoczyna się moja historia. Włamaniem.
--------------------------
Jak dostanę gwiazdkę to dodam szybciutko rozdział pierwszy, jak nie dostanę to tez dodam :) ale chcę gwiazdkę!

Oszukana zakochana|| H.S. Z.M.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz