6. Turystka

424 68 3
                                    

Rzucam torby na podłogę, zdejmuję z siebie ubrania w drodze do łazienki. Wchodzę do kabiny, strumienie lodowatej wody obmywają moje ciało. Kulę się w brodziku. Istnieję...tak...jakiś czas, mój umysł pochłania pustka. Taka, którą każdy z nas czasem doświadcza, kiedy dzieje się coś w naszym życiu, czego nie potrafimy zaakceptować.
Powrót do rzeczywistości jest dla mnie ciężki, przypomina wybudzanie się ze śpiączki. Powoli powracają mi wszystkie zmysły, które łączą mnie ze światem zewnętrznym. Dotyk, słuch, smak, węch i wzrok. Wychodzę z kabiny, potykając się o własne zdrętwiałe z zimna nogi, kiedy patrzę w lustro, widzę bladą twarz o sinych ustach, narzucam na siebie szlafrok i wychodzę z łazienki, uchylam drzwi od balkonu i zaraz je przymykam. Upał uderza w moje nozdrza, zbieram się w sobie i opuszczam klimatyzowany pokój, wspieram się o rozgrzaną barierkę i wpatruję w słońce.
Miałam atak paniki.
To nic nowego, od pół roku miewam je regularnie, choć wcześniej przydarzały mi się rzadziej. Wzmogły się kiedy dowiedziałam się o chorobie mamy. Zwykle przychodzą co kilka dni, potem, przez jakiś czas, mam spokój. Uśmiecham się do siebie i wracam trochę spokojniejsza do środka.

-Cześć,mamo! Jak się masz?...To dobrze, że Jason się tobą tak wspaniale opiekuje...Pozdrów go ode mnie...Tu jest strasznie gorąco... Tęsknie za londyńską pogodą...Dobrze, będę się bawić... Tak, poznam w końcu jakiegoś chłopaka...Jesteś już zmęczona? W takim razie odpoczywaj mamo... Ja też cię kocham...Papa- wciskam przycisk rozłącz na telefonie.

- Muszę się czymś zająć, bo inaczej oszaleję- szepczę do ścian.
Na pewno jest coś... Co muszę zrobić. Jestem pieprzoną pomocnicą menadżera.
Ktoś puka do drzwi, otwieram, a moje usta rozwierają się na kształt ogromnego O.
Przede mną stoi Zayn Malik.
-Uhm... Cześć!- mówi, drapiąc się po karku.
- Hej- odpowiadam.
- To chyba nie jest dobra chwila... Wrócę za... Chwilę- jąka się.
- Co takiego!? Czemu?- pytam zdziwiona.
Wykonuje jakieś dziwne gesty w powietrzu i patrzy na mnie wymownie.
-Ach!- dopiero teraz przypominam sobie, że jestem w samym szlafroku, luźno zawiązanym w talii. Wiążę go mocniej, a kiedy unoszę głowę, by zapytać, o co tak właściwie chodzi, jego już nie ma.

Przez następne pół godziny suszę włosy, ubieram się i wyjmuję rzeczy z walizki, potem słyszę ciche pukanie do drzwi.

-Zastanawiałem się, czy nie chciałabyś się ze mną przejść po mieście, po prostu się poszwendać i pozwiedzać-oznajmia Zayn.

Stoimy chwilę w ciszy. Nachylam się nad nim i szepczę mu do ucha:

- Mogę się zapytać, czemu to właśnie ze mną?- przełykam głośno ślinę- Ledwo się znamy.

Powiedzieliśmy sobie tylko cześć, potem wskoczył do fontanny, żeby ratować pierścionek Swift.

- Nie wiem. Tak czuję, chcę się z tobą przejść, to wszystko.

Patrzymy sobie głęboko w oczy, jego są czekoladowe, otoczone długimi rzęsami, łagodne, mieszają mi w głowie. Moje cierpienie nosi to właśnie spojrzenie.

-Okay, tylko wezmę torebkę- szepczę.

Idziemy korytarzem, ramię przy ramieniu. Czuję na sobie wzrok każdej, mijanej przez nas, lampy. Przecież Zayn ma dziewczynę, prawdziwą narzeczoną. Wszyscy o tym wiedzą.

- W jaki sprytny sposób umkniemy twoim fankom?- pytam, kiedy wchodzimy do recepcji.

-To już mam dawno opracowane- Zayn posyła mi pełen dumy z siebie uśmiech, schodzimy na dół po schodach do jadalni, potem kieruje mnie do kuchni.

-Sprytne- chwalę go, kiedy przechodzimy obok zapracowanych kucharzy, nawet nie podnoszą na nas głów, zgaduję, że są przyzwyczajeni do takich przejściowych odwiedzin. Nasza podróż kończy się na tyłach hotelu, tam gdzie lądują wszystkie śmieci.

Oszukana zakochana|| H.S. Z.M.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz