Tłum ludzi zebrał się w ogrodzie. Jeśli dobrze pamiętam świętowali półmetek trasy koncertowej One Direction. Z tej okazji Harry zorganizował przyjęcie, zaprosił najbliższych znajomych i rodzinę. Zatrudniono kucharzy, obsługę, kelnerki, aby wszystko poszło idealnie.
Krążę między stolikami, trzymając w ręku tacę z kieliszkami szampana. Mam na sobie czarną sukienkę przed kolana i czarne szpilki, od których bolą mnie stopy. Na mojej twarzy rozciąga się sztuczny uśmiech. Jak zawsze w takich miejscach, przyciągam męskie spojrzenia, ale bardziej mi to przeszkadza, niż schlebia.
Głupi Gordon Ford nie wiedział, co tracił. Prycham pod nosem i rozglądam się dookoła. Cały czas tłucze mi się po głowie, jak mogłam nie rozpoznać Harrego?-Pewnie to dlatego, bo cały czas to wypierasz ze swojego umysłu. Nawet nie zajrzałaś do tej teczki - mruczę do siebie idąc do kuchni.
- Hej! Ty!- za moimi plecami rozlega się piskliwy damski głos, z jakiegoś powodu wydaje mi się znajomy.
Sztywna na całym ciele odwracam się do tyłu, by zobaczyć chudą blondynkę, zmierzającą w moim kierunku.
A oto i ona gwiazda Ameryki.
Słodka nastolatka Taylor Swift, o ostrych rysach twarzy, sprawiających wrażenie arystokratycznych, wpatruje się we mnie przymrużonymi mroźnoniebieskimi oczami. Jej kształtne usta wyglądają wprost idealnie w czerwonej szmince dopasowanej odcieniem do sukienki.-O co chodzi?- pytam, unosząc jedną brew.
Swift posyła mi uśmiech. A ja od samego początku, wyczuwam, że jest to wymuszony gest.
-Musisz mi pomóc- oznajmia nie znoszącym sprzeciwu tonem, którym pewnie Faraon Tutenchamon zwracał się kiedyś do służących.
Wykrzywiam twarz, a z tonu mojego głosu nie można wyczytać nic, prócz złości.
-Ja? Niby jak?- dopytuję,nie przychodzi mi do głowy żaden powód, dla którego mogłabym być dla niej przydatna.
-Chodź!- wykrzykuje, machając dłonią, abym za nią podążyła . Wywracam oczy do nieba, ale ruszam za nią, zawczasu przeciągle wzdychając. Przebijamy się przez tłum, zajmuje nam to sporo czasu, ponieważ Taylor z każdym musi się przywitać, wymienić uściski oraz miłe słówka.
W końcu udaje nam się dotrzeć do fontanny- Widzisz ten pierścionek na dnie?- pyta Taylor pochylając się nad taflą niebieskiej wody.
- Nie, nic nie widzę- odpowiadam jej, mrużąc przy tym oczy.
Domyślam się już, o co jej chodzi.-Tam - wskazuje szczupłym palcem gdzieś, na środek- Wejdź do fontanny i mi go przynieś- rozkazuje prostując plecy.
Kładę ręce na biodrach i marszczę brwi.
-Chyba żartujesz. Sama sobie tam wchodź- oburzona wykrzykuję.
Nie będę sobie brudzić rąk, dla jakiejś pudrowanej lali bez skrupułów. Za to chętnie popatrzę, jak sama brudzi sobie drogie buty.
Tay wybucha perlistym śmiechem, słysząc mój sprzeciw i przybliża się robiąc małe, powolne kroki.
- Ja?- syczy-No już! Wskakuj, przecież ja nie mogę się tak kompromitować. Dziewczyno, jestem Taylor Swift- oznajmia tak jakby wymawiała imię conajmniej Boga.
Posyłam jej swój najpiękniejszy pół uśmiech, zarezerwowany specjalnie dla moich wrogów.
-Jestem kelnerką, nie dublerką tyłka!- krzyczę.
Swift aż odskakuje do tyłu. Roztrzepuje palcami swoją blond grzywkę, jej nozdrza falują przy szybkich wdechach i wydechach, kiedy przewierca mnie spojrzeniem.
Wygląda uroczo. Jak rozpieszczone dziecko, które nie dostało cukierka.
Ale nagle wybucha nieoczekiwaną przeze mnie złością. Zaciska palce w pięści i krzyczy na mnie, jakbym to ja wrzuciła ten pierścionek do fontanny.
CZYTASZ
Oszukana zakochana|| H.S. Z.M.
Fiksi PenggemarTo ona doprowadziła do rozłamu One Direction w 2015 roku. Została wynajęta, żeby rozetrzeć ten zespół w drobny piach. Historia oparta na faktach. ~~~~~~~~~ - Co masz taką minę Gigi?- pyta Harry, jego głos odbija się w metalowej windzie. - Nie odzyw...