25.Wybory

330 44 25
                                    

Leżę wzdłuż długiej czarnej stylowej kanapy. Moje stopy zwisają na podłokietniku, na kolanach mam położony pusty talerz z okruszkami po pieczywie. Moje plecy są wsparte o ramię Harrego, siedzącego obok z nogami opartymi na stoliku do kawy. Pewnie byś zapytał. Dlaczego akurat tak?
Może...Pewnie, dlatego bo brakuje mi bliskiej osoby. Pewnie dlatego, ponieważ się boję. Tak strasznie się boję. O moją przyszłość, o mój sekret. Boję się, że Perrie już wie, że już powiedziała wszystko Zaynowi. Boję się o moją mamę. Ale ostatnio w mojej piersi pojawiło się również inne uczucie. Strach o to, że zawiodę ten zespół. A przede wszystkim o to , że pewnego pewnego dnia, kiedy się spotkamy, to jedyne co będę mogła dostrzec w ich oczach to nienawiść do mnie.

-Harry? Umiesz wybaczać?- mój głos lekko drży, kiedy wymawiam ostatnie słowo. Odwracam głowę w jego stronę i staram się zaobserwować jego reakcję.

Styles rozczesuje włosy palcami, a potem na chwilę łapie moje spojrzenie.

- Nie wiem, to trudne pytanie. Pewnie zależy od tego co i komu miałbym wybaczać-odpowiada ze wzruszeniem ramion-Zależy ci na nim? Na Zaynie?

Zagryzam wargę i pozwalam, aby cisza pomiędzy nami zaległa na kilka chwil. Moje spojrzenie błądzi po suficie.
Czy mi na zależy na Zaynie?
Cholera, nigdy nie byłam w tym dobra- w określaniu tego, co czuję.

-Tak, oczywiście, że tak- informuję go.

Zależy mi na kontrakcie.

-To czekaj na niego. Obserwuj- odpowiada lekko, jak gdybyśmy rozmawiali o pogodzie.

-Mam tylko nadzieję, że do siebie nie wrócili. Ona i Zayn-mruczę zrezygnowana.

Harry patrzy w moją stronę, a na jego twarzy pojawia się dziwny wyraz. Coś pomiędzy wkurwieniem, aaaa...Hmm. No właśnie. Czym?

Rozlega się dźwięk dzwonka do drzwi. Spoglądamy na siebie. Styles wstaje i idzie w stronę korytarza. Przysłuchuję się jego krokom, dźwiękowi otwieranych drzwi, a potem przytłumionym głosom. Zaciskam powieki, kiedy słyszę, że Harry i jego gość zbliżają się w moim kierunku.

- Gigi, co tu robisz?- chrapliwy głos Zayna niesie się w moją stronę.

Próbuję się uspokoić.
Czy mam zagrać wkurwioną?
Czy mam zagrać smutną?
Kim mam dzisiaj być?

Odwracam głowę w jego stronę, z myślą, że będę udawać zmartwioną, rozbitą na tysiące kawałeczków, które ktoś musi mi pomóc zebrać.
On musi mi pomóc je zebrać.

Nasze spojrzenia się krzyżują. Wyraźnie jest zszokowany tym, że tu jestem i oczekuje wyjaśnień. Ale ja nie mogę się powstrzymać- parskam śmiechem, chichram się, jak gdybym nałykała się gazu rozweselającego. To właśnie ja, zdenerwuję się i od razu popadam w histeryczny śmiech.

-Masz jakiś problem Malik?-dopytuję go, wstając z kanapy-A może nie pasuje ci mój strój?- śmieję się jak szalona ubrana w ciuchy od Stylesa.

-Gigi- karci mnie Harry.

-Zamknij się- odburkuję mu stanowczo- Powiedz mi prawdę Zayn- domagam się z dłońmi wspartymi na biodrach, brodą uniesioną lekko do góry i zdystansowanym spojrzeniem utkwionym w Maliku.

-Wróciłem do Perrie.

Zaciskam pięści i czuję, jak paznokcie wbijają mi się w dłonie, pozostawiając na skórze bolesne półksiężyce.

Oszukana zakochana|| H.S. Z.M.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz