Fragmenty tynku sypały się ze ścian i słyszałem dziwne dźwięki, jakby wiertła. Po krótkim namyśle schowałem się pod blatem biurka. Jednak bardziej niż o siebie troszczyłem się o Marinette. Zdawało się, że jest coraz bardziej niebezpiecznie, a ona nie wracała. Dlaczego nie zmieniłem szkoły, skoro co rusz atakują nas potwory?
- Hej Nath...znaczy, czerwonowłosy chłopaku - usłyszałem głos Marinette. Wstałem i, oczywiście (bo jakby inaczej), uderzyłem głową o blat. Podrapałem się po szyi - dlaczego jestem taki niezdarny?
- Tak, jestem tutaj...Biedronka? - powiedziałem zdziwiony, po wyjściu spod biurka. Odruchowo położyłem na nim notatnik. Dziwne, byłem przekonany, że to Marinette...
- Już możesz stąd wyjść, ja i Czarny Kot daliśmy sobie z nią radę.
Wzruszyłem ramionami. Szczerze? Niespecjalnie mnie to interesowało. Dwójką superbohaterów żyła cała moja szkoła, ja wolałem pójść do galerii czy posłuchać Stone'a. Nawet Juleka czasem mówiła mi o Biedronce i Czarnym Kocie. Ok...może warto się im jednak przyjrzeć?
Nagle przypomniałem sobie o Mari i chwyciłem biedronkę za ramię. Jej kolczyki wydały dźwięk.- Widzisz, muszę już znikać, zatem...
- Zaczekaj chwilę - powiedziałem. - Widziałaś może Marinette? Niebieskooka, szczupła, granatowe włosy, wiesz...
- Aha, ona...hm...nie martw się, jest bezpieczna. To cześć! - powiedziała Biedronka, rzuciła swoim jojo i po kilku sekundach już jej nie było.
Wyjątkowo mało komunikatywna osoba.
- Nathaniel, to było niezwykłe, prawda? - szepnęła do mnie Juleka, gdy staliśmy przy wyjściu ze szkoły. Widziałem, jak Marinette rozmawia z Aylą i Nino. To było takie okropne, przecież to ja powinienem z nią rozmawiać, żartować, a czasem nawet przytulać i...
No ale nie oszukujmy się, jak będę działał tak, jak teraz, nie zrobię kompletnie nic.I jeszcze ten Adrien. Chciałbym nie widzieć jak Marinette się w niego wpatruje, ale nie da się tego przeoczyć. Zielonooki blondyn o świetnej budowie ciała...byłem przeciwny złu, a jednak jeśli kogoś naprawdę nienawidzę, to on jest tą osobą!
Poczułem czyjąś dłoń na swoim ramieniu.- Rysujesz Adriena? - usłyszałem. Ocknąłem się z zamyślenia i zamazałem gumką szkic. Wrzuciłem kartkę do torby.
- Nie, to nawet nie był on, zresztą... Adrien, serio? - wypowiedziałem jego imię jakbym wypluwał coś niedobrego. Juleka uśmiechnęła się. - Gdzie Rose?
- Poszła do biblioteki, zajmujemy się projektem.
- Pomóc wam?
- Nie, chciałam tylko o coś spytać...
Wtedy zauważyłem, że Marinette żegna się już z przyjaciółmi. Teraz albo nigdy.- Przepraszam Juleka, muszę teraz gdzieś iść, widzimy się jutro! - powiedziałem i pobiegłem za ubraną w ciemny żakiet dziewczyną. Miałem ochotę ją zatrzymać, jednak się powstrzymałem. Ta okropna nieśmiałość! Kolejny dzień obserwowałem, jak wraca do domu. I znów nie powiem do niej żadnego słowa.
Dalszy spacer był bezsensowny, więc skierowałem się w stronę domu. Wchodziło się do niego przez garaż - moi rodzice byli wielbicielami motorów i muzyki rockowej, co dało się słyszeć na całej ulicy.
- Hej Nathaniel, co tak póżno? - spytał mój tata, wycierając ręce w szmatkę brudną od smaru.
,,W sumie nic, tylko rozwalano nam szkołę. Znowu."- Dobrze, po prostu mieliśmy dłuższe lekcję. Mogę iść? - spytałem.
- Jasne. W kuchni powinno być jakieś żarcie, nie jestem pewien. Pogadamy później!
Jaka ulga, że obyło się bez słów na temat mojej,, niemęskiej fryzury" i rysunków. Chciałbym kiedyś robić coś w stronę sztuki, ale, znając dwójkę zwariowanych motocyklistów - nie zgodziliby się. Jeśli to było coś niemęskiego, to mogę być niemęski. Ale chcę robić coś dobrego.
Poza tym, jak wyglądałbym w umazany smarem, w skórzanych spodniach i glanach? No błagam.Pochwyciłem talerz spaghetti i pobiegłem na górę. Przede wszystkim - lekcje. Powinienem zacząć od matematyki, jest najtrudniejsza. Utwory literackie lubię interpretować i,, rozkładać", ale to było całkiem innym światem. Otworzyłem książkę i pierwszym, co zobaczyłem, był prawy profil Adriena. Zgniotłem rysunek w kulkę i wrzuciłem pod biurko. Nadęty głupek. Przykro mi, że Marinette tego nie widziała.
Spojrzałem w okno i zobaczyłem skaczącego po dachach Czarnego Kota. Chciałbym być superbohaterem. Chciałbym pokazać, że też mógłbym coś zrobić. Pokazać jej, że się nadaję, naprawdę...
- Nathaniel, zejdź na dół, ktoś dzwoni! - zawołała mama.
- Kto? - odkrzyknąłem.
- Mówi, że nazywa się Marinette.
***
Hej! Dzięki za dobre przyjęcie Nadriena (nadal nie wierzę, że to zrobiłam xD). Mam już parę gotowych rozdziałów, ale te już pojawią się na tygodniu - muszę pogodzić szkołę z pisaniem. Takie info na zaś, czekajcie na kolejny! :)
CZYTASZ
//Miraculous// Inaczej
FanfictionKiedyś napiszę normalny prolog, przysięgam. *** (W trakcie poprawiania. Wracam w wakacje.)