9

2K 198 8
                                    

Na początek dam link do super fajnej grupki fanów (bym nie zapomniała):

https://m.facebook.com/groups/996058347134092

I zaczynamy!

Kolejny dzień, kolejne lekcje i kolejne rozmowy ze znajomymi. Ta rutyna zaczynała mnie przerażać, z czasem obezwładniała, plątała mi myśli i doprowadzała do ruiny. Chciałem się uwolnić, jednak kolejny raz życie pozwalało mi zrozumieć, że jestem słaby. Coś się kończy i coś zaczyna, gdzie ja jestem w tym momencie?

Teraz była fizyka. Ogromna ochota by usnąć, ale wszystko zbyt mnie stresowało. Blada twarz Marinette i sińce pod oczami...już od trzech dni nie miała swojego miraculum, więc też swojej przyjaciółki - jeśli dobrze pamiętam, nazywała się Tikky.

Teź nie miałem swojej przyjaciółki. Juleka trzymała się z dala, unikała rozmów, gdy przypadkowo zderzały się nasze spojrzenia - odwracała się wręcz natychmiastowo. Wszystko się zaplątało, bardziej niż w milionach pochłanianych przeze mnie przygodowych powieści. Wstać, iść do szkoły, martwić się by On mnie nie zabił, unikać Agreste'a, martwić się o Marinette, wracać do domu i zasypiać. Zasypywany tylko coraz większą ilością pracy domowej, tak odróżniałem dni. I, nie dało się ukryć, coraz bardziej zbliżałem się do Mari. Kiedyś bym się cieszył, ale wszystko się pozmieniało - i zamiast radości się wstydzę, bo przy Marinette często jest Adrien, a ja naprawdę nie chciałem z nim rozmawiać. Oczywiście, chodziło o moją pracę.

Dopiero stawiałem kroki w świecie superbohaterów, nie miałem w sobie nic istotnego, ledwie umiejętność ,,zwalczania" akum. Ale już byłem jej potrzebny, widziała we mnie coś wielkiego...zawsze tego chciałem więc co było nie tak?

Ona.

Nie miała już swojej mocy, straciła miraculum. Czy bezpowrotnie? Tego nie wiedziałem. Nie ciężko było mi uświadomić sobie, że wiedziałem bardzo mało.
I tą niewiedzą (jak możemy się domyślić) popisałem się także podczas lekcji. Kolejna jedynka. Czy z początku życie Marinette też tak wyglądało?

Jakkolwiek wiele się zmieniło, ktoś ciągle pozostawał w miejscu - Chloe.

- Pokraka - syknęła, gdy przechodziłem obok jej ławki. Zadziwiające jest to, ile wytrzymałem z tą idiotką! Ile to już...oh, nieważne, jedno jest pewne - za dużo. Zbliżyłem rękę i zrzuciłem książki z jej ławki. Trwało to może sekundę - ale zaraz po niej z bijącym sercem i uśmiechem na twarzy czekałem na dalszy bieg wydarzeń.

Chloe zaczerwieniła się jak...nie będę teraz szukał metafory. Wyglądała, jakby cała krew spłynęła do jej twarzy. Wbijała swoje perfekcyjnie umalowane paznokcie w blat ławki.

- Zbierz to - wysyczała. Przeklęta żmija, nie ma opcji, bym to zrobił! Przeszedłem obojętnie koło jej ławki i usiadłem na swoim miejscu. W klasie jakby...czas stanął. Każdy patrzył to na mnie, to na Chloe. Ciekawe było, jak na tak jasny przejaw buntu zareaguje rozpieszczona córeczka burmistrza.

- Wracaj tu natychmiast i zbierz to! I nie myśl sobie, mój tatuś się dowie o wszystkim! - Jej głos był bardziej piskliwy niż skrzypienie kredy po tablicy. Chyba tylko nauczycielka postanowiła jednak zignorować tę sytuację i kończyć notatkę.

- Jak widzisz, nigdzie się nie wybieram. A i ty byś mogła się tym zająć...bo chyba nie jesteś taką,, pokraką", prawda? - powiedziałem.

Chloe się zagotowała, widziałem to po jej oczach, w których, jakby to nie była przenośnia, pewnie ścięłyby się białka. Była bliska płaczu. Tak, sprawiłem, że chciała płakać.

Matko.
Co się ze mną działo?
Przecież wcześniej...nie zrobiłbym tego nikomu. Nikogo nie doprowadzałem do łez, zawsze przyjmowałem cios na siebie. Nawet za tak podłą istotę jak Chloe. Nie, to niemożliwe, jak ja...spojrzałem na Marinette. Widziałem to w jej oczach. Albo zdawało mi się, że widzę. Nie powinienem tego robić, powinienem zostawić ją w spokoju i nadal pozwalać na okropne komentarze. Ja...

//Miraculous// InaczejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz