18. Inaczej

1K 120 13
                                    


Znacie ten moment, kiedy strach przyprawia serce o szybsze bicie, w głowie pojawiają się wręcz koszmarne wizje, a ręce drętwieją ci na myśl że to, do czego przez tak długi czas się szykowałeś, jest bez sensu, że lepiej zawrócić? Ja to poczułem kiedy pojawiłem się przed dobrze znanym budynkiem. Byłem pół-trzeźwy i wyczerpany, ponieważ On (kimkolwiek był) chyba zmienił zasady gry - a na pewno zmienił niebo, ponieważ fioletowe ,,błyskawice" pojawiały się rzadko.

Poetycko mówiąc - ,,świat ogarnął mrok".

Ale nie chciałem być poetą, po prostu grałem na zwłokę, byleby tam nie wejść. Całą drogę rozmyślałem o tym, co powiem, jakim tonem i przede wszystkim - czy otrzymam wybaczenie. Jak mogłem przez tak długi czas być cholernie zaślepiony, ignorować Kota i Julekę? Zachowywałem się jak dziecko, a w tym momencie także wstydziłem się jak dziecko - bo wiedziałem, że postąpiłem źle, ale nie mam pojęcia, czy będę miał siły przyznać się do winy.
Żałosne, Nathaniel. Jesteś żałosny.

Jednak widocznie nawet najbardziej żałosne pomioty ludzkie czasem doznawały oświecenia, ponieważ kątem oka dostrzegłem błyszczące...chyba żółte, światło. Pewnie uznałbym to za skutki upojenia alkoholowego (ładnie mówiąc), gdyby nie dobrze znany, uroczy śmiech.

- Już jesteś? - spytała i po chwili poczułem na nogach futerko z jej ogona.

- Tak...jak to mówią, ,,wracam na stare śmieci" - odpowiedziałem i uśmiechnąłem się do Volpiny. Odwzajemniła uśmiech i chwyciła mnie za dłoń. Początkowo trochę mnie to zaskoczyło, ale chyba byłem zbyt spity by reagować.

- Dlaczego wracasz? O ile dobrze wiem, zranili cię, prawda?

Wzruszyłem ramionami, a potem spojrzałem jej w oczy.

- Też ich zraniłem, więc jaka to różnica?

Volpina puściła moją rękę i przytuliła do siebie swój ogon. Spojrzała na mnie wzrokiem...och, nie mam pojęcia, jak można określić to spojrzenie! Ale chyba najwięcej było w nim...rozczarowania.

- Myślałam, że chcesz zacząć coś nowego - powiedziała cicho. - Myślałam, że jesteś jak ja, chcesz zmieniać świat na lepsze, a zamiast tego dajesz się wykorzystywać! Dlaczego, Nath? Jesteś cudownym chłopcem, a oni cię źle potraktowali, czemu ich bronisz? Przecież wiesz, kto naprawdę cię lubi, dba o ciebie...i to oczywiście Gabriel i...

- Czekaj - przerwałem jej. Nagle na twarzy Volpiny pojawiło się przerażenie. Chyba powiedziała za dużo. Och, NA PEWNO powiedziała za dużo! - Skąd wiesz o Gabrielu?

- Ja...byłam tam przypadkiem, podsłuchałam...ale Nathaniel, nie gniewaj się, nie zrozum tego źle! Jesteśmy przyjaciółmi, ja, ty i Gabriel! Gabriel to wspaniały człowiek, dzięki niemu jeszcze żyję, a ty masz szansę osiągnąć wszystko, tylko musisz się postarać! Nath...

Nie chciałem już słuchać kolejnych kłamstw. Zbyt długo wierzyłem tej przebiegłej Volpinie, a przecież już z faktu, że jest lisem powinienem wywnioskować, że mnie oszuka!

Ale nie ma sytuacji, w której nie znalazłyby się jakieś plusy - najpewniej oszczędziłem sobie paru godzin stania przed tym wielkim budynkiem i myślenia, ponieważ by ukryć się przed Volpiną i nie słyszeć jej słów - wbiegłem do środka domu.
Nie, nie zahamowało to mojego strachu. Tak, zdawało mi się, że mogę umrzeć.

Chociaż to tylko rozmowa.
Zadziwiające, ile zmieniają cholerne przeprosiny.
A mnie zmieniłoby...wybaczenie.

Zapukałem w dębowe drzwi i chciałem schować rękę do kieszeni, jednak potrąciłem nią prawie już wypaloną, białą świecę. Syknąłem z bólu. Eh, jakby już nie wystarczyło mi okropnych sytuacji, ta złośliwość rzeczy martwych!

//Miraculous// InaczejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz