8

2.1K 222 18
                                    

Nie mogłem uwierzyć w to, co usłyszałem. A jednak to była prawda: Marinette patrzyła na mnie wystraszona, ze łzami w oczach. W normalnej sytuacji pokusiłoby mnie, by teraz odgrywać bohatera...właśnie! Musieliśmy ostrzec Czarnego Kota. Przecież on był pewny, że dziewczyna, z którą współpracuje, to Biedronka!

(Naprawdę, nie wierzę, w co ja się wpakowałem)

- Musimy powiedzieć twojemu koledze co się dzieje, bo zdaje mi się, że jeśli zostaniemy tu dłużej będziemy zdrapywać krew z podłogi - powiedziałem. Mari otarła łzy i uśmiechnęła się.

- Masz rację, nie ma czasu na rozpacz - stało się, więc będę musiała to odkręcić. Tylko...gdzie oni mogą być? - spytała dziewczyna, a zaraz potem usłyszeliśmy huk. Gdziekolwiek byli, nie będzie ciężko ich znaleźć.

Podbiegłem do drzwi i przepuściłem Marinette. Kiedy przechodziła koło mnie, poczułem zapach jej granatowych włosów. Truskawki. To było...miłe.

- Wiesz co mnie boli najbardziej? - powiedziała po paru minutach granatowowłosa. Tak, wiem, brak zainteresowania ze strony Adriena - naprawdę, już dość się nasłuchałem takich opowieści!
Jednak to, co rzeczywiście wypowiedziała, bardzo mnie zaskoczyło.

- Moja Kwami.

Spojrzałem na nią ze zdziwieniem w oczach i powtórzyłem zdanie, które przed chwilą wypowiedziała. Uśmiechnęła się, ukazując śnieżnobiałe zęby.

- Ah, zapomniałam! Myślę, że jesteś w porządku i mogę ci ufać - nie rozpowiesz mojego sekretu? - spytała. Kiwnąłem głową. Nawet gdybym kiedyś cokolwiek komukolwiek powiedział, trafiłbym do psychiatry - ha, sam niedawno nie wierzyłem w takie historie! - Kwami to...jakby postać, dzięki której mogę się przemieniać w Biedronkę. Moją była Tikky, a że jestem Biedronką już od trzech lat, to boli jak utrata najlepszej przyjaciółki. Wiem, że muszę ją odzyskać, ale walka z osobą, która posunęła się do takiego czynu, może być zbyt niebezpieczna, a przecież liczy się każda minuta... - zawiesiła głos. - Nieważne. Szukajmy Czarnego Kota.

Nie zajęło nam to dużo czasu - gdy tylko wyszliśmy ze szkoły przez okno jednej z klas, trafiliśmy na pole bitwy. Tuż pod ostrzałem z przeplatającymi się czarnymi wstęgami, niczym na słabej jakości pokazie teatralnym. Nie da się nie przyznać - role w tej sztuce bardzo się pomieszały. Chciałem podbiec do Kota i wytłumaczyć mu wszystko, ale Marinette chwyciła mnie za ramię i wciągnęła w krzaki.

- Co ty... - zacząłem, ale zasłoniła mi ręką usta. Odgarnęła kosmyk włosów opadających na czoło i powiedziała:

- Po pierwsze - to zbyt niebezpieczne, byś wbiegał w środek walki, poczekaj, aż Kot chociaż na chwilę schowa się przed Aidelną. Drugie - on nie wie, że ja...to znaczy Marinette to Biedronka. I nie możesz mu tego powiedzieć. Rozumiemy się?

Kiwnąłem głową. Teraz siedziałbym na łóżku i odrabiał lekcje albo kończył rysować komiks...dlaczego dałem się wciągnąć w to wszystko?

Obserwowałem Kota, ale po jego gestach zrozumiałem, że nie było już czasu - musiałem natychmiast powiedzieć mu o podstępie. Kiedy zamierzył się i wystrzelił w stronę Aidelny koci kij, ja już byłem przy nim.

- Czarny Kocie, muszę ci coś powiedzieć! - wypowiedziałem szybko. Uśmiechnął się do mnie.

- Czy mnie oczy nie mylą, czy to mój artysta? Może przejdziesz do rzeczy zanim ta pani w czerwonym zniszczy cały Paryż?

- Inna pani w czerwonym zaraz to zrobi...słuchaj, ta Biedronka nie jest tą osobą co zwykle.

Czarny Kot przystanął i spojrzał na mnie.

//Miraculous// InaczejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz