Po dobrych 2 tygodniach wypuścili mnie do domu. Mimo mojego oporu,lekarz kazał mi jechać. Z jednej strony się cieszyłam,ponieważ doktor mówił mi,że najwięcej rzeczy przypomina się w gronie rodziny. Tylko,że dla mnie to nie była rodzina. To byli obcy ludzie, o których nie wiedziałam nic. Na dodatek oni cały czas pytali się mnie o rzeczy na których odpowiedzi nie znam. Oni chyba nie potrafią zrozumieć tego,że ja naprawdę nic nie pamiętam. Kiedy wychodziliśmy ze szpitala traktowali mnie jak kalekę. Pomagali kiedy schodziłam po schodach i kiedy wsiadałam do ich samochodu. Okazywałam do nich małą niechęć,jednak starałam się pamiętać,że to moja rodzina.
- O, a tutaj chodziłyśmy na plac zabaw z babcią. - wskazała pacem Daisy. - Zawsze kłóciłyśmy się,która pierwsza wsiądzie na bujanego konika. - zaśmiała się pod nosem. Mój wzrok przez całą drogę był utkwiony w ziemię. Nie miałam najmniejszej ochoty nikogo słuchać, ani na nic patrzeć.
W końcu dojechaliśmy do piętrowego, drewnianego domku,który miał wielki ogród.
- Jak ci się podoba? - zapytał mój.. opiekun. Nie chciałam używać słowo ojciec, bo nim dla mnie nie był. Nie czułam tej więzi. To słowo krępowałoby mnie,dlatego postanowiłam sobie go oszczędzić.
- Jest bardzo uroczy. - powiedziałam przez ramię i złapałam się za ramiona. Wiał dość silny wiatr,który targał moje długie brązowe włosy.
Pierwsze co zrobiłam po wejściu do domu, to była wizyta w toalecie. Chciałam się przejrzeć w lustrze. W szpitalu nie miałam nawet ochoty tego zrobić,jednak tutaj może da mi to jakieś wspomnienie? Zamknęłam bukowe drzwi i zapaliłam światło. Podeszłam ostrożnie do umywalki i podniosłam głowę. W lustrze widziałam bladą twarz z zadartym nosem i szarymi oczami. Moje brązowe włosy odbijały światło i czasami zdarzało mi się zauważyć pojedyncze blond kosmyki. Niestety nic, a nic nie odświeżyło się w mojej pamięci. Wyszłam z łazienki w oczekiwaniu,że pójdę do swojego pokoju,jednak to nie miało nastąpić tak szybko. Ci ludzie wszystko mieli poukładane. Przewidzieli każdą możliwość. Przed paroma dniami myślałam,że to ja mam coś z psychiką,że czuję do nich niechęć,jednak to oni sami swoim zachowaniem ją we mnie budzili. Jak ja mogłam wytrzymać z takimi ludźmi? A może to tylko zmartwienie moim stanem prowadzi ich do takiego zachowania?
- Patrz co twoja siostra upiekła. Twoje ulubione ciasto z malinami. - na twarzy kobiety malował się wielki uśmiech. Gdyby był większy z pewnością rozpruł by jej twarz. Kobieta pociągnęła mnie za rękę i doprowadziła do stołu. Wszystko było poukładane jak w najlepszej sławy restauracji. Kieliszki, małe widelczyki, talerzyki i inne. Zanim zdążyłam usiąść usłyszałam warkot silnika. Najwyraźniej zaprosili jeszcze kogoś.
CZYTASZ
Remain A Mystery
Mystery / ThrillerWiesz jak to jest kiedy przesypiasz parę lat, a później budzisz się i nic nie pamiętasz? Wiesz jak to jest kiedy widzisz obok siebie obcych ludzi, którzy płaczą na twój widok? Wiesz jak to jest zobaczyć świat którego nie pamiętasz? Wiesz jak to jest...