XI

415 44 4
                                    

*Hyuk*

Po sytuacji w parku zacząłem czuć się jakoś dziwnie w obecności Taekwoona, ale... tak przyjemnie dziwnie. Myśląc o tym co czuję, nawet nie rozumiałem dlaczego on się śmiał, a to, że zacząłem otrzepywać jego koszulę... nawet nie wiem kiedy to się stało, ale przyjemnie było dotknąć jego lekko umięśnionych pleców, które w prawdzie były okryte materiałem, jednak mi to nie przeszkadzało. Później zaczęliśmy iść w stronę mojego mieszkania, żeby wziąć samochód Leo i pojechać do niego. Jednocześnie chciałem zajść też do domu, by sprawdzić, czy siostra czegoś nie potrzebuje i zmienić koszulę na zwykłą bluzkę, bo w tej było mi zbyt gorąco.

- To... idź po samochód, a ja zaraz przyjdę. - powiedziałem i wbiegłem na klatkę. Przeskakując po dwa schodki, po chwili byłem w mieszkaniu, gdzie zastałem siostrę obłożoną stertą papierów. - Dużo pracy? - zagadnąłem, na co dziewczyna wzdrygnęła się przestraszona, po czym spojrzała na mnie i przytaknęła.

- Szef mówi, że to tylko tak na początku będzie, bo dopiero tu zaczynam i tak dalej, a później ma być łatwiej. - powiedziała wzdychając ciężko. W tym czasie wyciągnąłem ze swojej walizki koszulkę i przebrałem się w nią.

- Potrzebujesz pomocy, czy cokolwiek? Jeśli nie to ja wychodzę. - odezwałem się z kuchni, kiedy wyjmowałem z lodówki dwie butelki wody.

- Myślę, że wszystko jest, więc zakupów nie musisz robić, a w pracy mi raczej nie pomożesz. - zaśmiała się cicho, wchodząc do pomieszczenia, w którym się znajdowałem. - A jeśli można spytać... gdzie się wybierasz? - zapytała ciekawsa, zaplatając ręce na piersi.

- Taekwoon musi się przebrać, bo cały się wybrudził, więc teraz jedziemy do niego, a później mówi, że chce mi coś pokazać. - odpowiedziałem, wzruszając ramionami. - Dobra, lecę. Będę... nie wiem kiedy, pewnie koło wieczora.

- Jasne, jasne, baw się dobrze. - usłyszałem ją jeszcze i zamknąłem za sobą drzwi wejściowe.

- Eh... myślałem, że już tam zaginąłeś. - odezwał się, gdy tylko wyszedłem z bloku.

- Z siostrą rozmawiałem. - odpowiedziałem krótko, podchodząc do samochodu. Chwilę później jechaliśmy w nieznanym mi kierunku. Nie miałem jakoś specjalnie ochoty na rozmowę... znaczy, chciałbym porozmawiać, ale jakoś nie wiedziałem jak zacząć. Z tego powodu, przez dłuższą część drogi panowała cisza, która była dość przyjemna. Cieszyłem się samym tym, że nie siedzę w domu, w końcu gdzieś z kimś wychodzę, spędzam z kimś czas. To miłe z jego strony, że poświęca mi tyle uwagi. Pomyślałem, nieświadomie się uśmiechając.

- A o czym to tak rozmyślasz, że tak się cieszysz? - zapytał, przez co trochę się speszyłem.

- Om... po prostu... miło wyjść z domu i spędzać z kimś czas. - odparłem cicho, a nie słysząc nic ze strony chłopaka, zerknąłem na niego, przyłapując go na przyglądaniu mi się. - Nie patrz się na mnie, tylko skup się na drodze, bo jeszcze jakiś wypadek spowodujesz.

- Ah! O to się nie martw! Jestem świetnym kierowcą! - zaśmiał się, a przez to nie dałem rady utrzymać mojej poważnej miny i również zacząłem się śmiać. Akurat wjechaliśmy przez dużą bramę na jakieś osiedle, na którym były praktycznie same wille.

- Wow... - wyrwało mi się, kiedy mijaliśmy kolejne budynki, aż zatrzymaliśmy się pod pietrowym domem, bo jednak na willę był trochę mały, z zewnątrz wydawał się być bardzo nowoczesnym, nie znam się za bardzo na tym wszystkim związanym z architekturą... jego dom miał śnieżnobiałe ściany, ciemnoszary dach i w podobnym odcieniu drzwi i bramę do garażu. Nie było mi dane długo podziwiać, gdyż Taekwoon wjechał do garażu, gdzie od razu wysiedliśmy z wozu i udaliśmy się do domu. Wnętrze było utrzymane w biało - czarno - szarych kolorach.

- Chcesz coś do picia? - zapytał, wyrywając mnie z zamyślenia. Przytaknąłem tylko i już po chwili chłopak zniknął mi z pola widzenia. - Mam tylko jakieś soki i wodę, co wolisz? - usłyszałem z pomieszczenia obok, od razu się tam udając.

- Masz może jabłkowy? - zapytałem i podszedłem blisko niego, stając na palcach, zajrzałem mu przez ramię do lodówki. W sumie i tak jestem wyższy, ale chciałem mieć lepszy widok. Leo zaśmiał się na mój ruch, przez co speszyłem się i oblałem lekkim rumieńcem. - Przepraszam. - szepnąłem, odsuwając się na bezpieczną odległość.

- Ależ nic się nie stało, czuj się tutaj jak u siebie. - powiedział z miłym uśmiechem, podając mi szklankę z sokiem. - Pójdę się przebrać, a jak chcesz to sobie pozwiedzaj. - zaśmiał się krótko i tyle go widziałem. Przez chwilę stałem w kuchni, aż w końcu popijając zimny napój ruszyłem przed siebie. Salon, jak salon, duża skórzana kanapa, wielki telewizor, stolik, a na nim laptop i pilot, gdzieś w kącie lampa i fotel, a obok szafka z książkami. Następnie udałem się do przestronnego, jasnego korytarza, zaglądając do każdego pomieszczenia. Łazienka, jakiś pokój z dwuosobowym łóżkiem, wielka garderoba, do której wolałem nie wchodzić, bo bym nie wyszedł, dalej też był jakiś pokój z łóżkiem i to chyba były pokoje gościnne. Później udałem się na piętro. Na górze były trzy pomieszczenia, a na pewno w jednym z nich jest Taekwoon. Nie chciałem trafić na niego akurat w momencie kiedy się przebierał, niestety, pierwsze drzwi, które wybrałem, prowadziły do jego sypialni. Otworzyłem pewnie drzwi, po czym zaplułem się sokiem, gdyż zobaczyłem, jak Leo zdejmuje koszulę. Przez chwilę nie mogłem oderwać wzroku od jego bladej skóry na plecach, tyle dobrze, że stał tyłem... czułem niepohamowaną chęć, by go dotknąć, przytulić, ale w momencie, kiedy chciałem zrobić krok naprzód, chłopak się odwrócił, a ja zalałem się ogromnym rumieńcem.
- P...Przepraszam! - wyjąkałem i szybko zamknąłem drzwi. Boże co ja odwalam!? Zachowuję się jak jakaś baba... przez chwilę biłem się ze swoimi myślami, aż poczułem na ramieniu dłoń Taekwoona.

- Wszystko w porządku? - zapytał niepewny, odwracając mnie do siebie. Nie byłem w stanie spojrzeć mu w oczy. Wyjąkałem tylko, że poczekam na niego w salonie i odszedłem szybko. W pomieszczeniu opadłem na kanapę i nie wiedząc co mam robić, po prostu czekałem. Denerwowałem się jakbym czekał na jakąś karę. Po niespełna pięciu minutach obok mnie usiadł Leo, a ja znowu czułem gorąc na policzkach.

- Chcesz iść do wesołego miasteczka? Otworzyli nowe niedawno, ale jeszcze nie miałem czasu żeby tam pójść. - zaproponował, a ja momentalnie sie uśmiechnąłem. Nigdy nie miałem okazji, żeby pójść do takiego miejsca, więc od razu się zgodziłem i chwilę później byliśmy już w samochodzie.

- A tak w ogóle... dlaczego nie jesteś w pracy? - zapytałem po kilku minutach.
- Powiedziałem szefowi o tobie i twojej siostrze, poprosiłem o kilka dni wolnego, by pomóc was się tutaj zaaklimatyzować, i teraz mam tydzień wolnego. - odpowiedział uśmiechając się do mnie. Później przez resztę drogi rozmawialiśmy o wszystkim i ciągle się śmialiśmy.

I Need UOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz