XLVII

161 29 13
                                    

*Taekwoon*

Czy słyszałem to, co powiedział Sanghyuk zanim zasnął? Oczywiście, że tak. Dlaczego powiedziałem to, co powiedziałem? Bo w pewnym sensie zabolały mnie jego słowa i wolałem udawać, że nic nie słyszałem. Prawda jest taka, że odkąd straciłem z nim kontakt, strasznie mi go brakowało. Później do mnie napisał, a ja wręcz skakałem z radości, że Hyuk chce odbudować naszą przyjaźń. Kiedy jestem sam z Gyu, on dalej mi wypomina moją reakcję na wiadomość od Sanghyuka.

Kiedy chłopak zasnął, przytulony do mnie, czułem jak jego temperatura rośnie. Oczywiste było, że to moja wina. W końcu to przeze mnie wylądował w śniegu. Ostrożnie wyplątałem się z jego objęć i poszedłem do łazienki, skąd wziąłem miskę z zimną wodą oraz mały ręcznik. Wróciłem do sypialni, gdzie zacząłem robić mu okłady na czoło.

Do: Gyu~~

Mamy problem... Chyba nie będę w stanie przyjechać na ten obiad. Hyukkie się rozchorował, nie zostawię go samego. Przepraszam

Zbliżała się trzecia w nocy, a gorączka wciąż nie spadała. Coraz bedziej się martwiłem, bo Hyuk zaczął ciężej oddychać i drżeć trochę. Myślałem też nad tym, by zadzwonić po karetkę albo po prostu go tam zawieźć, ale zrezygnowałem, bo wiedziałem jak on nienawidzi szpitali. Wciąż przeczesywałem jego włosy i ochładzałem jego twarz zimnymi kompresami. Jakiś czas później Sanghyuk się obudził, od razu zaczynając okropnie kaszleć. Klepałem go po plecach, podawałem wodę, ale to nic nie pomagało. Szybko pobiegłem do kuchni, gdzie zacząłem przeszukiwać szafki, by znaleźć cokolwiek na kaszel. Kiedy znalazłem jakiś syrop, wróciłem do sypialni i podałem go chłopakowi. Niedługo później się uspokoił. Położył się na łóżku i zakrył kołdrą po sam czubek głowy.

- Hyukkie, chyba powinieneś pójść do lekarza... - odezwałem się, odkrywając jego twarz.

- Zabije cię. - warknął, patrząc na mnie morderczym wzrokiem. No tak. Hyuk nienawidził chorować. Skończę marnie, gdy wyzdrowieje... - I nie idę do żadnego lekarza. - oznajmił i znów zakopał się pod kołdrę. Po chwili jednak wyjrzał zza niej. - Która godzina?

- Dochodzi piąta... - po wypowiedzianych słowach, ziewnąłem przeciągle.

- Spałeś chociaż trochę? - w jego głosie było słychać troskę. Był naprawdę uroczy. Zaprzeczyłem ruchem głowy, na co chłopak bardzo się zdziwił i zmartwił jednocześnie. - Gaś to światło i chodź tu spać. - nakazał, siadając na łóżku. Miał na tyle poważny wyraz twarzy, że wolałem mu się nie sprzeciwiać. On tylko wygląda tak niepozornie, a w rzeczywistości to prawdziwy, mały diabeł. Nie raz się o tym przekonałem... Kiedy ułożyłem się na łóżku, chłopak zrobił to samo, od razu przytulając się do mnie. Lubiłem mieć go tak blisko siebie. Wtedy miałem pewność, że jest bezpieczny.

Nie potrzebowałem dużo czasu, by zasnąć, a kiedy się obudziłem, Sanghyuka nie było obok, a okna były zasłonięte. Przetarłem dłońmi twarz i usiadłem na łóżku. Spojrzałem na zegarek w telefonie, który wskazywał kilka minut po jedenastej. Zerwałem się z miejsca, od razu wychodząc z pokoju. Zszedłem do salonu, skąd dobiegały dźwięki telewizora. Hyuk siedział na kanapie, opatulony grubym kocem i popijał gorącą herbatę.

- Dzień dobry. - przywitałem się, siadając obok niego. On jedynie spojrzał na mnie morderczym wzrokiem. - Dlaczego mnie wcześniej nie obudziłeś? - chłopak uśmiechnął się pod nosem. Od razu uświadomiłem sobie, że kilka razy mówiłem mu, że nie lubię późno wstawać, bo później boli mnie głowa... No tak... Chciał się zemścić? Ciekawe na co jeszcze wpadnie... - Jadłeś już? - pokiwał głową. - To pójdę zrobić coś dla siebie... - westchnąłem, a wychodząc z pomieszczenia, usłyszałem cichy śmiech.
Gdy przygotowywałem sobie śniadanie, dokładnie sprawdzałem każdą rzecz, którą miałem zamiar użyć. Jednak Hyuk jest o wiele sprytniejszy niż mógłbym się spodziewać.
Napiłem się kawy, jednak od razu ją wyplułem. Niedość, że była okropnie słona, to jeszcze smakowała czosnkiem! Jakim cudem, skoro dokładnie sprawdzałem czy nie dosypał gdzieś czegoś?? Zacząłem płukać usta wodą z kranu, a kiedy chciałem się wytrzeć, okazało się, że ściereczka leżąca przy zlewie, była ubrudzona czekoladą... I po co mi były ściereczki w kolorze czekolady?
Poraz kolejny zacząłem obywać twarz, a za plecami usłyszałem głośny, lekko zachrypnięty śmiech.

- Już się zemściłeś? - zapytałem, wycierając się w koszulkę, którą miałem na sobie. Sanghyuk jedynie pokręcił przecząco głową, wciąż się śmiejąc.

- Dobrze wiesz, jak nienawidzę być chory, a wytarzałeś mnie w tym śniegu. To było oczywiste, że tak się to skończy. - wyszczerzył się i wyszedł z pomieszczenia, co chwilę pokasując, bądź pociągając nosem. Westchnąłem ciężko, opierając się o blat. Co on mógł jeszcze wymyślić? Nie miałem pojęcia... Ale wiedziałem, że bardzo pożałuję tej 'zabawy' na śniegu.

W końcu postanowiłem pójść do garderoby, gdzie doznałem szoku. Wszystko zmieniło swoje miejsce... Hyuk doskonale wie, że wszystko muszę mieć idealnie ułożone, wszystko pod kolor i tak dalej... On doskonale wie, co mnie tak naprawdę zdenerwuje, a teraz to wykorzystuje.

Wziąłem kilka głębszych wdechów, by po chwili zacząć przeglądać wszystkie półki. Im dłużej błądziłem, tym bardziej mi się podobało to ułożenie. Chyba będę musiał mu podziękować.

Kiedy wybrałem sobie ubrania, udałem się do łazienki na piętrze. Zanim jednak wszedłem pod prysznic, sprawdziłem, czy przypadkiem nie odłączył ciepłej wody. Zajrzałem do małej skrzynki i oczywiście zawór był zamknięty. Zaśmiałem się pod nosem, po czym wszedlem do kabiny. Oczywiście sprawdziłem wszystkie butelki z szamponami i płynami do kąpania, przez co zamiast swojego szamponu użyłem Hyuka, bo w moim było coś... Nie wiem nawet co to było... Podobnie było z pastą do zębów, a żeby nie ryzykować, wziąłem nową szczoteczkę. Jak on mógł to wszystko zrobić, będąc chorym?

Uroczy jest...

Zaśmiałem się, wycierając twarz ręcznikiem. Zszedłem do salonu, gdzie Sanghyuk oglądał jakąś kreskówkę. Spojrzałem na stolik przed nim, a mój telefon znajdował się niebezpiecznie blisko niego. Szybko podszedłem do Sanghyuka i wziąłem urządzenie do ręki.

- Hyuk

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- Hyuk... Uduszę cię... - powiedziałem cicho, patrząc na ekran. Chłopak tylko zaczął się śmiać. Bezradnie usiadłem na kanapie i zacząłem wpisywać jakieś słowa, typowe dla Hyuka, ale wciąż pokazywało, że hasło jest złe. - Dobra... Sagnhyukkie... Co mam zrobić, żebyś przestał? - zapytałem, zaprzestając kolejnych prób odblokowania telefonu. Chłopak tylko wzruszył ramionami i po chwili położył głowę na moich kolanach. Był niezdrowo blady na twarzy, włosy przyklejały mu się do spoconego czoła, a kiedy dotknąłem jego policzka, był okropnie rozgrzany.

- Hyukkie, musimy jechać do lekarza. -  próbowałem podnieść go ze swoich nóg jednak on protestował.

- Nie... Hyung... Ja... - nagle ciało jego stało się bezwładne. Przestraszyłem się, ale musiałem zachować zimną krew. Schowałem szybko telefon do kieszeni, wziąłem chłopaka na ręce i zaniosłem do samochodu. Usadziłem go na miejscu pasażera z przodu i zapiąłem pas, poprawiając jeszcze koc, którym był owinięty. Sam szybko zająłem miejsce za kierownicą po czym ruszyłem w stronę najbliższego szpitala.

~~~

Bumbumbum!

Jakoś nie chcę kończyć tego opo, ale koniec jest tak blisko;;;;;;;;; 

Tego szpitala miało na początku nie być, ale stwierdziłam, że to lepsze niż pierwszy pomysł 😂😂😂

I spokojnie, Hyuk będzie żył xd

Do następnego 👋👋

PS. Mjungsuuu DZIENA ZA ZDJĘCIE OK.

I Need UOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz