LVI

172 34 11
                                    

*Taekwoon*

Zabolały mnie słowa Sanghyuka, gdy mówił o mnie, jak o bracie. Wtedy zrozumiałem, jak musiało być mu ciężko, kiedy ja wciąż mu to powtarzałem jeszcze zanim zaczął spotykać się z Wonsikiem. Czułem, że nie kontrolowanie złe emocje zaczynają we mnie wzbierać. Musiałem ochłonąć, dlatego na szybko wymyśliłem, że zrobię coś do jedzenia. Dochodziła osiemnasta, więc teoretycznie powinniśmy teraz zjeść.
W kuchni nalałem sobie do szklanki wody. Upiłem trochę, po czym opierając się jedną ręką o blat, pochyliłem się do przodu, oddychając głęboko, by złość choć trochę mnie opuściła. Postawiłem szklankę na blacie, jednak jej nie puszczałem. Po głowie wciąż krążyły mi słowa Hyuka.

'Jesteś o wiele lepszym bratem i przyjacielem niż kiedykolwiek  mógłbym sobie wymarzyć'

Pod wpływem emocji, zacisnąłem dłoń na naczyniu, które niespodziewanie pękło. Zakląłem głośno, zrzucając szkło na podłogę. Wyjąłem mały odłamek z rany, z której leciała krew.

- Hyung? Co się stało? - usłyszałem za sobą. Po chwili poczułem, jak Hyuk łapie moją dłoń. - Aish! Jak ty to zrobiłeś? Trzeba to opatrzyć! - wykrzyknął i wyjął z odpowiedniej szafki apteczkę. Kazał mi usiąść przy stole, po czym zaczął delikatnie obmywać mi ranę wodą utlenioną. Ciągle przyglądałem się jego skupionej twarzy, nie mogąc uwierzyć, że wcześniej nie zauważyłem tego, iż jest dla mnie kimś więcej niż bratem, czy przyjacielem... Byłem tak zamyślony, że nawet nie zwracałem uwagi na pieczenie skóry. Hyuk starannie i ostrożnie założył opatrunek na mojej dłoni, po czym lekko pogłaskał jej wnętrze. - Hyuuuuung... Zawsze mi powtarzasz, że mam uważać w kuchni, a sam sobie robisz krzywdę zwykłą szklanką... - westchnął i wstał od stołu, by po chwili zabrać się za zbieranie pozostałości szkła.

- Muszę... Zaraz wrócę... - odezwałem się i udałem do pokoju, czując, że bez leków na uspokojenie się nie obejdzie. Kiedy wziąłem tabletki, otworzyłem okno i wyjrzałem przez nie. Świeże powietrze zawsze pomagało mi ukoić nerwy.
Po kilku minutach wróciłem do kuchni, gdzie Sanghyuk stał przy blacie i robił kanapki.

- Hyukkie... Jesteś chory, powinieneś odpoczywać. Skończę to, idź się połóż. - wyciągnąłem w jego stronę rękę, by oddał mi nóż, którym akurat kroił pomidora. On jednak spojrzał na mnie groźnie i zaprzeczył ruchem głowy.

- Ty jesteś ranny i nie możesz nic robić. - westchnąłem ciężko. Nie chciało mi się z nim kłócić, więc po prostu udałem się do salonu. Niedługo potem Hyuk przyszedł z talerzem kanapek, a po chwili przyniósł również dwa kubki z gorącą herbatą. I wtedy się zaczęło.

Mimo iż Hyuk był kimś, kogo darzyłem wyjątkowym uczuciem, kiedy był chory, miałem ochotę zamknąć go gdziekolwiek do czasu, aż sam by nie wyzdrowiał. Jego humorki były gorsze niż u dziewczyny przed okresem. On tego nie zje, bo zbyt słone, za mało słone. Herbaty nie wypije, bo za zimna lub za gorąca, za słodka albo zbyt gorzka. W końcu poszedł do pokoju, a ja, z racji tego, że nie miałem co robić, poszedłem za nim. Jednak tam ciągle narzekał, że mu za gorąco lub za zimno, a gdy zaczęło mu cieknąć z nosa, nakrzyczał na mnie, że nie mam wystarczająco miękkich chusteczek i przez to porani sobie nosek. Wtedy już nie wytrzymałem i zacząłem się z niego śmiać, za co oberwało mi się poduszką po głowie. Chociaż jego narzekanie było trochę irytujące, niektóre rzeczy naprawdę mnie bawiły i skutecznie poprawiały humor.

- Dobra Hyukkie, wystarczy. -przerwałem mu atak na moją osobę, łapiąc go za nadgarstki. Przytrzymując go jedną ręką, drugą zabrałem mu poduszkę i odłożyłem ją na bok. Usiadłem mu na udach i sięgnąłem po pudełko chusteczek, które stało na szafce obok łóżka.

I Need UOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz