- Przyniosłem wodę... - powiedział Damon, zszokowany cofając się do tyłu. Z zafascynowaniem przypatrywał się dłoniom Indygo, a ona sama zaczęła co raz bardziej się ich przerażać. - Podpaliłeś jej ręce? - spytał oskarżycielsko, Aidana.
- Tak - westchnął - chciałem sobie przypiec jej palce na grillu - odpowiedział sarkastycznie, patrząc na niego z politowaniem. Zabrał mu z rąk miskę i położył na nogach Indygo.
- Nie boli cię to? - spytał Damon, nieco się uspokoiwszy.
- W sumie nie. Czuję tylko lekkie mrowienie, nawet przyjemne.
Spojrzała wdzięcznie na mężczyznę i włożyła ręce do lodowatej wody. Przeżyła szok, ręce o tak wysokiej temperaturze włożone do zimnej wody. Ogień zasyczał, ale nie zgasł, a woda zaczęła parować nad jej głową. Nawet pod wodą, jej ręce paliły się małymi ognikami.
-Nieprawdopodobne - syknął Aidan.
- A jednak - dodał Damon. - od teraz zero seksu - mruknął, siadając obok niej na łóżku.
Zastanawiała się, czy to nie część planu Baldrica. Czy to nie kolejna farsa w przedstawieniu Dominica i Jo. Nie miała pojęcia co ma o tym myśleć. Nie wyobrażała sobie, żyć z palącymi dłońmi. Miała tylko nadzieję, że znajdą sposób by je ugasić.
- Może to dar od domu? - zastanowił się Aidan, a Damon spojrzał na niego z nieodgadniętym wyrazem twarzy.
- Dar od domu? - zapytała, upewniając się, czy dobrze usłyszała.
- Ten dom to nie są jakieś zwykłe mury, to długa historia pełna krwi i cierpień. Może już czas zakończyć trwogę Breadford i usunąć wszystkie plugawe istoty z tej okolicy?
- Czy to nie tutaj, odbywały się obrzędy palenia czarownic? - powiedział Damon, pochylając się nad jej dłońmi. Przejechał opuszkami palców po języka ognia, odsunął się natychmiast sycząc przekleństwa pod nosem.
- Podobno tak. Las w okolicy był ich siedliskiem, gdzieś w jego sercu mieścił się dworek sabatu. - jak na gust Indygo, robiło się co raz dziwniej.
Duchy, czarownice, zaczarowane mury, była ciekaw o czym się dzisiaj jeszcze dowie.
- Może to ich sprawka - wzruszył ramionami Damon, odkładając miskę na ziemie.
- Może - westchnął Aidan - tyle pytań, tak mało odpowiedzi.
Jakoś w tym momencie nie obchodziło ją kim byli sprawcy, chciała żeby to po prostu znikło.
- Baldric umarł od ognia - odezwał się Damon - może odczuwa strach przed nim?
Spodobało się jej, jego rozumowanie. Mając ogień na władaniu, może poradziliby sobie z walką z nim. Może nie stoją już po przegranej stronie?
- Gdybyś jeszcze wiedziała jak go zgasić, to byłoby dobrze - uśmiechnął się Aidan.
Indygo zmarszczyła brwi i zacisnęła ręce w pięści. Płomienie przechodziły przez jej palce, powodując mrowienie na skórze. Była zdezorientowana, nie miała pojęcia jak sobie z nim poradzić, jeśli to ma być dar od domu, to chętnie przyjęłaby instrukcje obsługi.
Zaczęła zginąć każdy palec po kolei, próbując znaleźć jakiś sposób by to wyłączyć. Nie miała pojęcia, czy się nawet da to zrobić.
Była już u kresu wytrzymałości, z chęcią zapłakałaby z bezsilności, ale nie chciała tego robić przy nich.
- Mogę przypalić papierosa o twoje palce? - zapytał ze swoim uśmieszkiem Damon.
Miała ochotę go uderzyć, jej naprawdę nie było do śmiechu, ale to jest Damon, a on nigdy nie zachowuje się tak jak powinien. Przypomniała sobie jak podczas kąpieli, wparował jej do łazienki. Uśmiechnęła się w duchu, za bardzo go polubiła, nie chciała sobie wyobrażać momentu, w którym będzie go musiała pożegnać.
Jeśli wszystko pójdzie według planu, to stanie się to lada dzień.
Chłopak wyjął z kieszeni paczkę marlboro i zabrał z niej jednego z niewielu papierosów.
- Damon jesteś kretynem - próbowała zachować poważną twarz, ale długo nie umiała się powstrzymać.
Podniosła dłoń do góry, a chłopak przypalił końcówkę papierosa i poleciał z niego lekki szary dym.
- Najlepszy papieros, jakiego w życiu paliłem - mrugnął do niej okiem, a Indygo przewróciła oczami. Jak miała być poważna w takiej sytuacji, kiedy on ciągle ją rozśmieszał.- Uważaj żebym nie spaliła tego twojego kapelusika. - odpowiedziała i odwróciła się w stronę Aidana, by nie wąchać duszącego dymu.
Trzymała ręce w powietrzu choć było to niewygodne, nie chciała spalić łóżka. Jeszcze trochę będzie tu mieszkać, wolałaby nie musieć spać na podłodze.
Zaczęła poruszać kostkami, dłonie nieprzyjemnie jej zdrętwiały.
- To kiedy ruszamy do boju? - zapytał Damon, podchodząc do Aidana. Jego oczy wyraźnie się zwiększyły i z szokiem obserwował coś przed sobą. Uderzył Aidana w ramię, pokazując mu coś na ciele Indygo.
Nie rozumiała o co mu chodzi.
- Nie czujesz? - spytał Damon.
- Co mam czuć? - czuła się osłupiała.
- Spójrz na swoje dłonie.
Z wielką przyjemnością wzniosła by ręce do modlitwy w geście podziękowań. Jej dłonie były normalne, nie płonęły. Obejrzała je dokładnie, szukając jakiś zmian, ale nie zauważyła żadnych miejsc gdzie mogłaby się spalić jej skóra.
- Jak to zrobiłaś? - spytał Aidan, klikając na przeciwko jej łóżka. Obserwował ją z podziwem.
- Ja nie mam pojęcia - zająknęła się - po prostu ruszałam kostkami u nadgarstków. Nawet nie poczułam, że zgasły. - tłumaczyła, podnosząc się do pozycji siedzącej.
- Zrób to jeszcze raz - rozkazał dobitnym głosem.
- Nie - sprzeciwiła się - nie chcę ryzykować.
-Jeśli raz ci się udało, to teraz sobie poradzisz - argumentował jej Aidan.
- Nie mam na to siły, nie chcę przechodzić tego od nowa.
- Nic ci nie będzie - jego oczy ciemniały w nikłym blasku lampki.
- Daj jej spokój - Damon złapał go za ramię i odsunął do tyłu. - Powiedziała nie.
- Oh jesteście dziećmi, niczego nie rozumiecie - fuknął i wyszedł z pokoju, zdenerwowanym krokiem.
- Nie przejmuj się - powiedział do Indygo - przejdzie mu - pogładził jej włosy i położył się obok na łóżku. -Idźmy spać, jutro czeka nas ciężki dzień. - uśmiechnął się i zgasił lampkę nocną, stojącą na stoliku obok.
CZYTASZ
Psycho House [Zakończone]
МистикаIndygo musi zamieszkać z ciotką, której dom został zbudowany na zgliszczach szpitala psychiatrycznego. Dusze tragicznie zmarłych zostały na ziemi i przechadzają się po swoim dawnym terytorium, siejąc zamęt i strach. Jak Indygo poradzi sobie w "Psy...