Indygo spoglądała na ostatnie chwile zachodu słońca, mieniącego się prawie za horyzontem. Nadchodziła noc, czas strachów. Zamknęła kuchenne okno i podeszła do lodówki w poszukiwaniu czegoś na kolacje. Zdecydowała się na płatki, wyjęła więc mleko i odstawiła je na wyspę kuchenną. Zaczęła otwierać każdą szafkę po kolei w poszukiwaniu paczki płatek, które ostatnio zauważyła, ale nie miała zielonego pojęcia gdzie były.-Co szukasz? - Kevin zbliżył się do Indygo i spojrzał na nią marszcząc brwi.
-Płatek - odpowiedziała zdenerwowana, przejrzała wszystkie szafki po jakieś dwa razy, a mogłaby się założyć o głowę że widziała je gdzieś tutaj, parę godzin temu. W najgorszym wypadku skończyłaby bez głowy.
-Poczekaj - powiedział i podszedł do szafki nad lodówką. No tak, zapomniała o niej. Wyjął z niej jeszcze nie otwartą paczkę czekoladowych muszelek i rzucił je w ręce dziewczyny.
-Dzięki, Sherlocku - uśmiechnęła się w podzięce i położyła je obok mleka.
Z szafki wyjęła plastikowa miseczkę, chciała ją położyć na blacie, ale w połowie drogi, Kevin złapał ją za ramię i trzeszczącą ręka wskazał na okno.
-Co jest? - zaciekawiona, podeszła naprzeciw szyby.
Z jej rąk wyleciała miseczka i z trzaskiem spadła na podłogę, a dźwięk uderzenia rozniósł się po całym parterze, alarmując zapewne wszystkich mieszkańców.
Jej twarz pobladła, nie mogąc oderwać wzroku od tego widoku. Parę metrów przed nimi, odbywała się dziwna zabawa. Całe stado kruków latało w kółko przed oknem domu. Wyglądało to jak wielki czarny cyklon, tyle że stworzony ze ptaków. Nie zwracały na nic uwagi, tylko wciąż jak zsynchronizowane latały wokół własnej osi.
Drzewa uginały się pod ciężarem wiatru, który pojawił się znikąd. Liście latały razem z ptakami, tworząc istne apogeum. Nie zwracały na nic uwagi, jakby liczył się dla nich jeden określony rytm i kierunek.
W pewnym momencie, kruki jakby zauważyły, że mają widownie i wszystkie w jednej sekundzie zaprzestały swojego szaleńczego lotu i ustały. Spojrzały prosto na nich. Krzyknęła, w tym spojrzeniu było coś demonicznego, nie przypominały zwierząt.
Okropne krakanie, zrobiło się coraz głośniejsze, a po chwili całkowicie ucichło.
-Na ziemie - usłyszała krzyk gdzieś z tyłu głowy.
Zdążyła zobaczyć pędzące na szybę ptaki, a w następnym momencie wylądowała na podłodze uderzając się w głowę. Ciężkie ciało Kevina, przyciskało ją do ziemi, zatkała uszy, ratując się przed ogłuszającym wrzaskiem zwierząt i przed krzykiem jej same. Czekała na trzask rozwalonego szkła, jednak po chwili która wydawała się wiecznością, nastała cisza.
Podniosła głowę i rozejrzała się ponad Kevinem. Okna były cały, a przecież leciało na nie całe rozwścieczone stado ptaków. Niemożliwe by nie zdołały rozbić cienkich szyb.
Wstali i spojrzeli na siebie zdezorientowani. Byli gotów zobaczyć martwe ciała odbite od murów i okien, ale na ziemi nie było nic. Nie było niczego, co mogłoby świadczyć że przez chwilą na dworze działo się coś niezwykłego.
Wszystko była jak parę chwil temu, liście leżały na trawie, a korony drzew przestały się poruszać w nerwowym tempie.
-Co to było? - zapytał Kevin, który zdążył już ochłonąć.
-Nie mam zielonego pojęcia - szepnęła masując tył głowy, który ucierpiał podczas uderzenia o twardą kuchenną podłogę.
Z wrażenia usiadła na podłogę, z trudem przypomniała sobie gdzie jest. Miała w głowie pustkę, wciąż słyszała w niej echo krakania, które coraz cichło, aż w końcu całkiem umilkło.
-Spójrz - powiedział gorączkowo chłopak, stojąc przed blatem kuchennym, gdzie wcześnie jakieś parę lat temu zostawiła płatki.
Przetarła twarz, przez chwilę miała wrażenie że nie pamięta jak należy używać nóg. Dłońmi złapała się za uchwyt szafki i wstała, chwiejąc się na nogach, niczym po paru dobrych shootach na imprezie. Jak za dawnych lat.
Wciąż przytrzymując się mebli podeszła do Kevina, który przyglądał się czemuś z napięciem. Był blady, a jego usta drżały jakby chciał coś wymówić, ale nie mógł znaleźć odpowiednich słów. Przed nimi, leżały chrupki ułożone w jakieś słowo. Po tym wszystkim, trudno jej było nazwać litery które widziała, ale w końcu gdy pokonała straszną mgłę w głowie, odczytała słowo.
Hello
Złapała się za usta, próbując nie krzyknąć. Przecież nie było tu nikogo, kto mógłby to zrobić. Jedyny moment,w którym ktoś mógłby tu majstrować, to wtedy gdy rzucili się na podłogę, ale zauważyliby przecież, gdyby ktoś zaczął kręcić się w kuchni.
Duchy, podpowiedział jej jakiś głos w głowie, który nagle obudził się ze snu. Tak duchy, przytaknęła sobie i zaczęła cofać się do tyłu. Chciała wyjść z tego domu, raz na zawsze. Spierdalać tak, aż straci władzę w nogach.
Uderzyła w coś co było za jej plecami. Odwróciła się ku lodówce, a jej wzrok przykuły magnesy ułożone równomiernie w jakieś zdanie. Magnesy z literami, które można zazwyczaj znaleźć w jedzeniu dla dzieci.
Trzy słowa, przez które na chwile straciła oddech.
Zagramy w grę?
![](https://img.wattpad.com/cover/55368977-288-k528280.jpg)
CZYTASZ
Psycho House [Zakończone]
ParanormalIndygo musi zamieszkać z ciotką, której dom został zbudowany na zgliszczach szpitala psychiatrycznego. Dusze tragicznie zmarłych zostały na ziemi i przechadzają się po swoim dawnym terytorium, siejąc zamęt i strach. Jak Indygo poradzi sobie w "Psy...