Rozdział 53

1.4K 117 22
                                    

Był cięższy niż się spodziewała, ledwie go uniosła do góry. Jego struktura lepiła się do skóry, a gdy przybliżyła do niego twarz, zaczęła słyszeć dziwne szumy, jakby dobiegające z jego wnętrza. Była skłonna założyć się o sto dolarów, że to jakieś krzyki, tylko nie miała pojęcia jak  to  możliwe i do kogo  należały.

Otworzyła plecak i włożyła znalezisko  do  największej  przegródki. Założyła szelki  na  plecy i  zaczęła iść w  stronę wyjścia.

Z  każdym  krokiem czuła, że kamień robił się coraz  cięższy, a  na  jej  czole  wystąpiły krople potu. Nie miała pojęcia co się dzieje. Czuła, że musi przyspieszyć kroku, coś złego działo się w  tym  domu. Prawie biegła gdy, nagle  straciła władze nad  nogami. Upadła na  podłogę  mocno  uderzając  się w  kolana. Otworzyła usta  w  bezdźwięcznym  krzyku  i  obróciła się na  bok, a nad  sobą zobaczyła szare  obłoki, wylatujące z jej plecaka.

  Wiedziała, że musi  wstać i  biegnąc przed siebie. Musi  dokończyć zadanie. Ale  nie  umiała tego dokonać. Nogi przestały ją słuchać, a  z  każda  chwilą szarość coraz bardziej ogarniała piwnicę. Z  każda  chwilą łapała co raz mniej  tlenu, zaczęła panikować.

Robiło się coraz  zimniej, a  świat dookoła zaczął wirować, próbowała oddychać miarowo  by  uspokoić nierówne bicie  serca. Spróbowała  poruszyć nogami, ucieszyła się gdy  ciało w  końcu ją posłuchało. Podniosła się i  skierowała wzrok  w stronę schodów, prawie niewidocznych przez  szarą  mgłę, która pojawiła się w  piwnicy. nie miała pojęcia o co chodzi, przecież pokonała Baldrica, cóż mogło jej teraz stanąć na przeszkodzie.

  W obłokach dymu zaczęła zauważać kobiece sylwetki, przybliżały się i oddalały, a ich usta były rozwarte w krzyku. Decybele rosły z każdą chwilę, myślała, że jej głowa zaraz eksploduje, ale wytrwale kroczyła do przodu. Każdy krok się liczył a gdy stopą poczuła schodek na górę, krzyknęła razem z nimi, z bólu i radości. 


cui timeatur horribilius ne mortis metu mortis mortem caligine tenebrarum , spośród krzyków słoyszała te słowa, który powtarzane były przez cały czas. Nie znała ich znaczenia, ale obawiała się, że nie wróżą nic dobrego. 

  Miała wrażenie, jakby kogoś duszę były uwięzione  w kamieniu i nie chciały wyjść z tego domu, ale musiała to zrobić, to jedyna szansa by pozbyć się Baldrica, który zagrażał i jej i jej ojcu. 

   siwe obłoki, zaczęły być coraz bardziej agresywne, odbijały się od ścian i uderzały w jej ciało, syczała z bólu, lecz wytrwale kroczyła do przodu. W tym momencie myślała o Damonie, o jego smutnej twarzy, nie chciał już tutaj żyć. Musiała to zrobić dla niego. Otarła łzy z oczu i szybko doskoczyła do klamki. Nacisnęła ją i przedostała się za drzwi, a gdy je zamknęła wszystko nagle ucichło. Nie było już żadnych obłoków, krzyków i cierpienia. Słyszała nawet bicie zegara, który wisiał w kuchni. 

  Zaczęła dyszeć, próbowała złapać jak najwięcej tlenu. Wcześniej nawet nie zauważyła, że przestała oddychać. Ujrzała swoją twarz w lustrze. Nie była już podobna do siebie. Jej kruczoczarne włosy, stały się jednym wielkim nieładem, a oczy miała zaczerwienione od płaczu, okrążone czarnym rozmazany tuszem. Wszystko co tutaj się stało zmieniło ją na dobre, wiedziała, że nigdy nie uwolni się od tego domu. Na zawsze zostanie w jej psychice. 

  Oderwała się od myśli, gdy poczuła nagłe bujanie się murów, a tynk zaczął odlatywać od ścian. Wiedziała, że dzieje się coś niedobrego. Zaczęła biegnąc przed siebie, korzystając z ostatnich resztek sił. Czuła jak podłoga umyka jej spod stóp, a  przed oczami widziała jak dach zapada się w dół.  W ostatniej chwili, wypadła z domu rzucając się na trawę. Zaczęła pełznąć w dal, daleko od chaosu za nią, od dźwięku zawalającego się domu i tego wszystkiego. Bała się spojrzeć za siebie, po prostu pełzła do momentu gdy coś uderzyło ją w głowę, potem nie wiedziała już nic. 

Psycho House [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz