-Imię i nazwisko - Helen przybrała nienaturalny głos. Przyglądał się jej z rozbawieniem, ta cała zabawa w sąd, była dla niego komiczna.
Według kodeksu domu, ten kto zabije żywego musi staną przed sądem. W historii tego domu, odbyło się dwanaście takich zebrań. Sędzią zazwyczaj była Helen, ustawiano wtedy duży fotel na podeście, by mogła spoglądać na oskarżonego z góry, miało to wywoływać w nim strach. Oskarżony zasiadał zaś na mniej okazałym krześle, przed sędzią, a dokoła siedziała rada, która wraz z głową tego zebrania, ustalała bieg wydarzeń i karę.
-Damon Braidwood - odpowiedział, poprawiając koszulę, którą ubrał by wydawać się bardziej niewinnie.
-Zgodnie z kodeksem "Breadford Site Asylum", podpisanym w 1982 roku, przez wszystkich mieszkańców tego domu, zostajesz oskarżony - Helen podniosła kapelusz do góry, by móc spojrzeć w oczy chłopakowi - o morderstwo Emmy Jane Fields, ze szczególnym okrucieństwem.
Przeklął swoją wybuchowość, gdyby jej wtedy nie zostawił, nie byłby w tym miejscu i nie musiałby ponosić konsekwencji. Zachciało się mu być bohaterem. Cholerna Indygo. I tak cały ten kodeks to stek bzdur, co mogą mu zrobić? Zabić? Przecież i tak poniósł już największą karę, był zamknięty w tym domu na wieczność, a gdy zdarzały się jakieś rozrywki trzeba było z nich korzystać.
-Opowiedz nam o wczorajszych wydarzeniach - odezwał się poczciwy Freddy, psychopata jakich mało.
-Dzień zaczął się jak zwykle - odpowiedział uśmiechając się do wszystkich- słońce zaczęło wchodzić, tak na marginesie to był piękny wschód słońca.
-Do rzeczy - zgromiła go Helen.
-Chciałem zejść do piwnicy, ale drzwi były zamknięte, co było dość dziwne, nikt nigdy tego nie robił. Użyłem więc naszych mocy i przedostałam się do piwnicy. To co zobaczyłem było dość, okropne. Ta jędza znowu robiła te swoje eksperymenty. Przywiązała Indygo Miller, tą siostrzenice Grace, do łóżka i spuszczała z niej krew. Była człowiekiem, a terroryzowała chyba każdego, począwszy od ludzi, a nawet duchy w tym Raychel. Weźcie ją na świadka to zobaczycie do czego ta wariatka ją zmuszała. - wzruszył ramionami - Więc tak zabiłem ją, bo ta suka na to zasłużyła i gdybym miał wybór zrobiłbym to jeszcze raz - podrapał się po brodzie, wytrącony z równowagi, że też kazali mu przypominać sobie o tej okropnej kobiecie.
Helen zapisała coś w papierach, zastanawiała się nad czymś. Doskonale znał ten wyraz twarzy, podniesiona brew, zmarszczone czoło, coś jej nie dawało spokoju.
-Co nie dawało ci prawa do zabijania jej. Masz szczęście że nie wróciła tu jako duch. Wtedy nasze życie byłoby okropne - powiedział Charlie, siedzący z tyłu. Zazwyczaj nie angażował się w sprawy domu, ale teraz postanowił powiedzieć parę słów.
Z pomiędzy innych wstała Reychal, gładząc swoje włosy, które zazwyczaj były w niebywałym roztrzepaniu.
-Chcę ułaskawienia dla Damona, uratował nas i moją przyjaciółkę Indygo - mówiła cicho, a jej ramiona trzęsły się, jakby obawiała się że Pani Fields powróci i znowu będzie kazała jej zażyć te cholerne lekarstwo. Helen uśmiechnęła się do niej i gestem dłoni kazała usiąść.
-Zgadzam się. Fields wykonywała pogańskie rytuały w naszym kochanym domu. Już dawno ktoś powinien zrobić z nią porządek. To że jesteśmy nieżywi, nie oznacza że nie mamy swojej dumy i godności. - powiedział Freddy, znany też jako psychopatyczny nożownik i zagorzały katolik. Wiele opowieści, opowiadanych przy ogniskach, tyczyły właśnie jego. Po śmierci jednak, stał się idealnym człowiekiem, lecz nadal najważniejsza była dla niego wiara, lecz nikogo więcej już nie zabił.
-Uważacie, więc że mam go ułaskawić? Jaka to będzie przestroga dla innych? - spytała Helen, spoglądając na każdego, usłyszała pomruki potwierdzenia, które ucieszyły Damona. - Przeprowadzimy głosowanie - mruknęła niezadowolona, miała dość arogancji tego chłopaka, parę lat spędzonych w mrocznym pokoju, nauczyły by go pokory. -Kto jest za ułaskawieniem Damona Braidwooda?
Zgodnie z protokołem, takich spotkań głosowania były przeprowadzane przez Elisabeth, która zliczała głosy.
-Trzydzieści osiem - powiedziała na głos, po poczwórnym zliczeniu głosów.
-Kto jest za uwiezieniem? - zapytała zrezygnowana Helen.
-Jeden głos - powiedziała Elisabeth, która do zliczenia miała tylko głos Helen - Nikt nie wstrzymał się od głosu - dodała.
-Damona Braidwood zostaje ułaskawiony- powiedziała cichym głosem, zamykając dużą książkę, ze wszystkimi regulaminami i aktami.
Damon uśmiechnął się promiennie. Nie było już Fields, a on był wolny. Życie od razu wydawało mu się pełne rozkoszy.
CZYTASZ
Psycho House [Zakończone]
ParanormalIndygo musi zamieszkać z ciotką, której dom został zbudowany na zgliszczach szpitala psychiatrycznego. Dusze tragicznie zmarłych zostały na ziemi i przechadzają się po swoim dawnym terytorium, siejąc zamęt i strach. Jak Indygo poradzi sobie w "Psy...