Rozdział 28

2.6K 181 15
                                    

Obudziła się już godzinę temu, lecz na dworze nadal nie było słońca. Chociaż poszła tak późno spać, to nie miała ochoty na sen. Leżała więc na piersi Damona, bawiąc się jednocześnie włoskami na jego brzuchu.

Przez te urodziny czuła się dość nostalgiczne, pamiętała jak na początku obiecała sobie że po urodzinach wyjedzie z stąd, teraz jednak nie miała na to ochoty. Zbyt dużo spraw uległo zmianie, odnalazła Kevina i no cóż poznała Damona.

Podniosła głowę i spojrzała na jego twarz. Leżał z zamkniętymi oczami, uśmiechając się do siebie. Chciałaby wiedzieć co chodzi mu po głowie.

Wróciła do wcześniejszej pozycji i westchnęła, zastanawiała się czy to co zrobiła wczoraj pod wpływem emocji, było dobre. Co raz bardziej zaczynała się od niego uzależniać, co będzie jeśli będzie musiała wyjechać. Czy będzie w stanie zostawić ich wszystkich? Tęskniła za Kevin, a teraz kiedy w końcu go spotkała, trudno jej będzie go zostawić. 

  Zaczęła odtrącać od siebie te negatywne myśli. Musi myśleć o teraźniejszości i o Baldricu i jego dziwnym zadaniu. Nie uśmiechało jej się przejść cały stan Delvare w poszukiwaniu jakiegoś kamienia. Nie była aż tak głupia, ale musiała mu przyznać, że był nade wymagający. Miała nadzieje, że skończy tą swoją głupią grę i nie będzie się bała zasypiać. Mając przy sobie Damona, teraz pod tym względem było jej lżej. 

 Wyjęła  swój wysłużony telefon spod poduszki i wyszukała jakiś internetowy sklep. Miała nadzieję, że to się uda, w końcu teraz można było tam znaleźć wszystko. Na szczęście nie myliła się, znalazła meteoryt w wielkości piłki do siatkówki, pełne małych dziurek o niezwykłym odcieniu czerni za 100 dolców. Zmarszczyła brwi, nie miała przy sobie tyle pieniędzy, a jej konto bankowe zapewne dawno zostało już zablokowane przez rodziców. 

 Zamierzała się upewnić i zalogowała się na swoje konto, ze zdumienia otworzyła oczy. Miała cholerne szczęście, wszystkie pieniądze które tam wpłaciła dotychczas, były na swoim miejscu. Podziękowała w duchu rodzicom, że chociaż w tej sprawie okazali niezwykłą mądrość. Wykonała przelew i rzuciła telefon w kąt, wielce zadowolona. Całe szczęście że mają XXI wiek. 

Teraz w końcu mogła się odprężyć, załatwiła jeden z problemów, miała tylko nadzieję że tym samym nie narobiła sobie nowych.

Zamknęła oczy i spróbowała zasnąć.

~~ 

- Damon? - odwróciła się do chłopaka, podczas czesania - Duchy nie mogą się rozmnażać prawda?  - zapytała, mając nadzieję na tylko jedną przeczącą odpowiedź.

-Oczywiście że mogą - spojrzał na nią głupio, Indygo ustało prawie serce.

-Że co? - szczotka spadła jej na ziemie, a jej przestraszone oczy przypominały duże monety.

-Żartuję - zaśmiał się z jej reakcji.

  Indygo odetchnęła i nachyliła się po czarną szczotkę.

-Jesteś idiotą - odpowiedziała rzeczowo, odwracając się od niego.

Przez pewien moment jej wyobraźnia pogalopowała zbyt daleko. Po chwili wyobraziła sobie Grace gdy mówi, jej że będzie babcią. Zaśmiała się głośno, raczej nie żyła by długo po takiej informacji.

Spięła włosy w długi warkocz i odeszła od lustra. Nie miała żadnych planów na dzień, więc miała nadzieję że Kevin lub Damon coś zaproponują.

-Niestety moje plemniki są równie nie żywe jak ja - wrócił do tematu, sprzed pięciu minut.

-To dobrze - to i nawet lepiej, uśmiechnęła się i wyszła z pokoju.

Psycho House [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz