Indygo musi zamieszkać z ciotką, której dom został zbudowany na zgliszczach szpitala psychiatrycznego.
Dusze tragicznie zmarłych zostały na ziemi i przechadzają się po swoim dawnym terytorium, siejąc zamęt i strach.
Jak Indygo poradzi sobie w "Psy...
Obudziła się wczesnym rankiem, podniosła głowę i zauważyła, że Damona już tu nie było. Zdenerwowała się, znowu zniknął bez słowa.
Podniosła grubą kołdrę, która chroniła ją przed mroźnymi nocami Breadford i wstała przeciągając się niczym kotka. Ziewając, zgarnęła włosy do tyłu, związując je w koński ogon. Podeszła do okna i podniosła rolety, wpuszczając do środka ciepłe promienie słońca. Uśmiechnęła się smutno, lato się już kończyło, niedługo będzie musiała skończyć z leniwymi porankami. Nie mogła sobie wyobrazić powrotu do szkoły, nawet nie wiedziała do jakiej miałaby pójść, ale znała rodziców dostatecznie wiedziała, więc że raczej nie pójdzie do szkoły publicznej. Miała nadzieje, że ostatni rok szkoły odbędzie się w spokojnej atmosferze.
Otworzyła szafkę, z której wyjęła jakieś znoszone spodnie i bluzkę na długi rękaw. Szybko się przebrała i zeszła do kuchni, mijając zaspaną Angie na korytarzu. Otworzyła lodówkę i wyjęła mleko, które przelała do plastikowej miseczki. Z szafki, którą wcześniej pokazał jej Kevin sięgnęła czekoladowe płatki. Chciała się szybko najeść i wejść do pokoju kuzyna, gdzie pod łóżkiem podobno znajdzie odpowiedzi. Będzie musiała się postarać by nikt nie zauważył, że coś kombinuje.
- Smacznego - usłyszała głos Kevina z naprzeciwka. Podniosła głowę i zauważyła go, siedzącego naprzeciwko z uśmiechem przylepionym do twarzy.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
- Nigdy się nie przyzwyczaję do waszych bezszelestnych pojawień - uśmiechnęła się do niego, zagarniając płatki do łyżki.
- Widziałaś ostatnio Reychal? - zapytał, przestając się uśmiechać.
- Pewnie z tydzień temu, gdy to zaprowadziła mnie do Baldrica- spochmurniała na wspomnienie tego dnia. Wymusił wtedy na niej by zdobyła dla niego meteoryt, skutki tego odczuwała na swojej dłoni. Ciężko było jej ją zginać, czy zamykać w pięść. Miała tylko nadzieje, że Aidan wiedział co robił zszywając jej dłoń.
-Coś dziwnego się z nią stało. Mam nadzieję, że nie będzie chciała zrobić ci krzywdy. - przejechał dłonią po włosach, układając je w nieład.
Indygo miała jednak przeczucie, że coś na pewno się wydarzy, a Reychal będzie w tym grała pierwsze skrzypce. Tak nagle zaprzestała ich chorej "przyjaźni", o której tak często opowiadała, było to bynajmniej bardzo podejrzliwe. Przecież to dzięki niej i Damonie uwolniła się od Fields, ale ta wolała przejść na stronę Baldrica. Pamiętała tą dziwną, ale pozytywną osobę z pierwszych dni jej pobytu w domu. Wydawała się jej przerażająca i te dziwne teksty, które rzucała na odchodne, jakby wiedziała więcej niż chciała przyznać. Ta cała sytuacja z nią była naprawdę dziwna.
- Raczej nie ma ku temu powodu? - rzuciła pytaniem retorycznym i wróciła do płatek.
- Nigdy do końca nie wiadomo co chodzi jej po głowie, jest dość nieobliczalna. - wstał z krzesła i wyjrzał przez okno - Dość przerażające jest teraz obserwowanie ptaków za oknem, nieprawdaż? - wzruszyła obojętnie ramionami, wiedząc do czego pije. W tamtym dniu prawie dostała zawału. Te kruki obijające okna w kuchni, były dość przerażające.