Rozdział 16

2.5K 231 9
                                    

  Leżała już od piętnastu minut, niestety z tego pokoju nie słyszała ich rozmowy. Jedyne czego chciała to żeby już pojechali do Chicago, a ona o wszystkim zapomni. Chciała zapomnieć o zimnych oczach Grace, o jej mniemaniu na temat wychowania dziecka i o tym że jest ich córką.

 -Co się stało? - odwróciła się i zobaczyła Reychal stojąca nad jej łóżkiem.

-Nic - powiedziała wymijająco i schowała głowę pod kocem, nie miała teraz nastroju do rozmowy z nią. 

-Indygo - usłyszała kolejny głos, tym razem męski. Nie potrafiła go zidentyfikować, ale miała wrażenie że kiedyś już go słyszała. Nagle przypomniało się jej, ale przecież to było niemożliwe. 

  Podniosła się z łóżka i zobaczyła go. Czarne włosy w nieładzie, niebiesko-szare oczy, szczupła sylwetka i nieśmiały uśmiech. Nie wierzyła w to, nie potrafiła wymówić ani słowa. Szczęście zapełniło jej całe ciało, nie liczyła się już Grace, Micheal czy jakaś tam Fields. Przed nią stał jej ukochany kuzyn, Kevin.

  Wyskoczyła z łóżka i rzuciła się na niego w mocnym uścisku. 

-Oh Boże, Kevin - błądziła dłońmi po jego ciele i twarzy, nie dowierzając że to naprawdę on. Jej ukochany kuzyn, jej najbliższy przyjaciel, który odebrał sobie życie dwa lata temu, stał przed nią równie żywy jak kiedyś. 

-Przepraszam - szepnął jej do ucha, chcąc zawrzeć wszystko co chciałby powiedzieć w jednym krótkim słowie. 

-Jesteś pieprzonym sukinsynem - wycedziła w płaczu, nie chciała go puścić, nie chciała by znowu zniknął. 

   2009

 Był słoneczny sierpniowy poranek, słońce zaczęło znikać z pola ich widzenia, a chmury zaczęły ciemnieć.  Siedzieli na małym niebieskim kocu, przy jezierze w okolicach Chicago.  Byli wtedy beztroskimi dziećmi, on szesnastoletni, a ona o rok młodsza. Nierozłącznie spędzali razem całe wakacje. 

  Podniosła głowę z nad jego brzucha i przyjrzała się jego twarzy. Nie mogła uwierzyć, że umiała obdarzyć kogoś tak wielkim zaufaniem. 

-Chyba musimy wrócić do domu - stwierdziła ze smutkiem, powodując że otworzył oczy i rozejrzał się po okolicy. Chyba nie spodziewał się że słońce już zaszło i prawie nie widać już naturalnego światła.

-Wujek nas zabije - roześmiał się, wstając na nogi, czym strącił głowę dziewczyny na koc.

  Indygo niechętnie wstała i zwinęła koc, a następnie wsadziła głęboko do koszyka roweru.

-Na konia,  droga kuzynko - krzyknął i usiadł na niebieskim rowerze przybrawszy pozę do szarży i trzymając w ręku niewidoczną kopie.

-Na śmierć, mój drogi kuzynie - odkrzyknęła i usiadła na swoim drobnym dziewczęcym rowerze.

-Po chwałę i zwycięstwo - powiedział i zaczął nucić melodię z "Władcy pierścieni ". Potem ruszył, podskakując na siodełku roweru, udając że miażdży niewidzialnego wroga.

Indygo zaśmiała się, zachowywali się jak dzieci.

  To było chyba jej ulubione wspomnienie związane z nim. Za czasów kiedy to Kevin zastępował jej rodziców, za czasów kiedy to nie wiedziała o istnieniu duchów, a teraz jej kuzyn był jednym z nich.

-Dlaczego się powiesiłeś? - zapytała, patrząc na niego smutnymi oczyma. Chciała w końcu uzyskać odpowiedzi na pytania, nurtujące ją od jakiś dwóch lat.

-Miałem problemy - odpowiedział lakonicznie.

-Jakiego typu problemy? - wycedziła, za wszelką cenę chciała dowiedzieć się dlaczego postanowił zrobić tak drastyczną rzecz

-Samotność - westchnął i przysiadł na ziemi naprzeciwko łóżka, słysząc tą odpowiedź zrobiło jej się smutno, może gdyby zwracała na niego większą uwagę nie posunął by się do samobójstwa. 

Reychal postanowiła zostawić ich samych i wyszła bezszelestnie z  pokoju, chociaż raz zrozumiała ją bez słów.

  Usłyszała ciężkie kroki na korytarzu, spanikowana zaczęła rozglądać się za kryjówką dla Kevina,  ale ten od razu gdy otworzyły się drzwi, znikął.

W wejsciu zobaczyła Mitchela ze zmartwioną twarzą, chciaż ten potrafił ukazywać ludzkie uczucia. Nie to jak jego żona.

-Przepraszam - powiedział wchodząc do środka, rozejrzał się po pokoju i w końcu przysiadł na łóżku obok córki. Po mimo swojego poczciwego wieku, wyglądał dość młodo. Bardzo często to on był dla niej opoką nie jego żona.  -wróć z nami - złapał ją za ramię przyciągając do siebie.

-Nie - szepnęła w odpowiedzi. Teraz gdy zobaczyła Kevina  na pewno nie miała zamiaru wracać. Już raz go zostawiła, drugi raz nie chciała tego robić.

-Chodzi o matkę? - spojrzał w jej oczy. Bingo! Nagroda za spostrzegawczość, pomyślała, ale nie wymówiła tych słów na głos. Przytaknęła tylko głową, co spowodowało, że przytulił ją do siebie pozwalając brudzić jego białą koszule łzami. Zaczął ją kołysać jak małe dziecko.

Za plecami taty zobaczyła Kevina, patrzył na nich i uśmiechał się, Indygo odwzajemniła uśmiech.

Psycho House [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz