Rozdział 20

2.4K 216 28
                                    

-Dziękuję za zeznania - usłyszała głos policjantki, która kierowała się ku wyjściu, Indygo obserwowała ją siedząc  za barierką schodów. Była ciekawa co powiedziała jej Angie.

  Ciotka odprowadziła ją na zewnątrz, zamykając za nią drzwi. Po układzie jej ramion, zauważyła że była dość spięta i zapewne zdenerwowana. Lecz nie powinna być na tyle głupia, że postanowiła ich wydać. Przecież Damon był duchem, jeszcze skończyło by się tym, że zamknęli by Angie w  szpitalu psychiatrycznym. Czasami lepiej nie mówić o sprawach, które mogą być dość nie pojęte dla innych.

  Gdy funkcjonariuszka, była w połowie drogi do podjazdu, Indygo wyskoczyła ze swojej kryjówki i szybkim krokiem skierowała się do ciotki,  zatrzymując ją w połowie drogi do kuchni.

-Co powiedziała policja?  - zapytała, zachowując duży dystans pomiędzy nimi. Gdzie był Damon? Miał przecież pilnować ją przed Angie,  a teraz musiała stać przed jej obliczem i zastanawiać się czy w kolejnej minucie nie zostanie zaatakowana przez jej kanibalistyczną stronę psychiki.

-Pytali się, kiedy ostatnio była w pracy i te różne policyjne pytania. - ziewnęła idąc ku Indygo.

-A ty im powiedziałaś, że...?  - zapytała z nadzieją, że jej ciotka jest mądrzejsza, niż na pierwszy rzut oka się wydaje.

-To nie twój interes - odpowiedziała i podeszła do niej.

  Indygo bacznie obserwowała jej twarz, próbując coś z niej odgadnąć, niestety jej maska była pozbawiona emocji.

Angie złapała dziewczynę za ramię, szczelnie zamykając palce na jej skórze. Indygo przeraziła się, cofnęła się mocno do tyłu, przewracając się tym samym na podłogę. Jej oddech przyspieszył, a serce zabiło mocniej,  nie chciała żeby Angie jej dotykała. Już nigdy więcej.

  Angie odwróciła się i zaśmiała do sobie, z jakiegoś tylko dla niej znanego żartu. Indygo odetchnęła i wstała, badając swoje ramię, na którym zostały czerwone ślady palców.

-Czekaj! - krzyknęła do pleców kobiety, która kierowała się w stronę schodów, odwróciła się i spojrzała nieodgadniętym spojrzeniem na swoją siostrzenicę.

-Podejrzewają kogoś z nas? - zapytała ocierając skórę.

-Myślę że nie,  nie mają do tego powodu, a poza tym ciało jest tak schowane, że nigdy go nie znajdą.  - mruknęła i odwróciła się do Indygo plecami.  Nie chciała wiedzieć, gdzie Angie mogła ją schować. Prędzej by się porzygała.

-Bu! - jakieś dłonie dotknęły jej pleców, a jej ciało podskoczyło w niekontrolowanym skoku. Odwróciła się i zobaczyła za sobą Damona. Czy wszyscy w tym domu,  muszą przyprawiać ją o zawał serca?

-Policja zaczyna węszyć - powiedział rozbawionym głosem, przypatrując się w przestraszoną dziewczyną.

-Nie powinni niczego znaleźć, w końcu jesteś nie żywy - powiedziała, lecz zauważyła skrzywione spojrzenie chłopaka, zrobiło się jej przykro, może powinna zacząć uważać na to co mówi.

  Skinął głową i zaprosił ją na dwór, pokazując palcem żeby nic nie mówiła. Zamknęła usta i poszła za nim na zewnątrz.

-O co chodzi? - zapytała, po zamknięciu drzwi.

-Nie lubię jak mnie ktoś podsłuchuje, to dość naruszające moją strefę komfortu - Indygo, przewróciła oczami, nie miał problemu żeby wejść do łazienki,  a to bardzo znacznie przekraczało jej strefę komfortu.

-Kto nas podsłuchiwał? - zapytała, spoglądając na dom. Po tym wszystkim nadal wydawał się jej być pięknym.

-Parę niespokojnych duszyczek urozmaicało sobie dzień - mrugnął okiem, a Indygo miała ochotę go walnąć, wystraszył ją. Po tym całym ostrzeganiu i rozmowach co może się stać, stała się dość przewrażliwiona.

-Co ty sobie, w ogóle wyobrażasz? - uderzyła palcem w jego pierś.

-Ciebie, nago - zachłysnęła się powietrzem, a na jej poliki wyskoczyły czerwone plamy. Rzadko kiedy zdarzało się jej że ktoś, odbierał jej mowę. Patrzyła na niego zszokowana, a ten nie mogąc już wytrzymać roześmiał się, łapiąc się za pierś.

Indygo przewróciła oczami i odwróciła się na pięcie w stronę huśtawki. Zaśmiała się cicho, by ten nie mógł jej zauważyć. Usiadła na huśtawce i zaczęła się z lekka bujać, tak jak nauczyła ją niegdyś koleżanka z przedszkola, nogi w górę i w dół, w górę i w dół i tak do znudzenia. Damon stanął za huśtawką i sam zaczął ją bujać.

-W sumie, chyba nie powinienem tego mówić - zaczął gestykulować lewą dłonią niczym Helen - fajnie że zostałaś. W końcu coś zacznie się dziać.

-Co miałoby zacząć się dziać? - odwróciła się zdziwiona, przyglądając się jego twarzy przyciemnionej przez koronę drzewa.

-Policja już zaczęła węszyć, co w sumie jest niczym w porównaniu z paroma duchami w tym niepozornym domu. Jedno jest pewne robi się niespokojnie, a mieszkańcy zaczynają się nudzić. Musisz uważać byś nie została ich zabawką. - zaprzestał bujania i przysiadł się obok Indygo. - Moim zadaniem jest, może i trochę tego dzieciaka Kevina, by od czasu do czasu porobić za twoją niańkę.

-Nie potrzebuję niańki - spochmurniała, złączając brwi.

  Zamilkli i zaczęli spoglądać na kwiaty, które doglądał niechlubny ogrodnik.

-Mogę cię pocałować? - zapytał znienacka, spoglądając na dziewczynę.

  Zmarszczyła czoło. Czy miała ochotę? Tak, chyba miała, ale odpowiedziała:

-Nie.

  Zaśmiali się, łapiąc za brzuch.

Psycho House [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz