Kilka godzin temu 300 zwiadowców wyjechało poza mury.
Bardzo obawiałaś się, ilu z nich wróci z powrotem, gdyż niecałe dwa miesiące temu, gdy wyjechało bodajże 400 osób, żywych wróciła niecała setka. W przeciągu 7 godzin, zmarło 300 wspaniałych osób.
Było ci bardzo szkoda rodzin tych osób. Tych wszystkich małych dzieci, czekających na ojca, bądź czasami nawet matkę. Dlatego właśnie postanowiłaś zostać lekarzem. Mogłaś pomagać tym wszystkim osobą; ratować im życia.
Jednak zrobiłaś to też dla dowódcy Erwina. Miał bardzo duże doświadczenie w walce z tytanami, jednakże nie zawsze wracał bez chociaż jednej rany.
Bardzo chciałaś się nim opiekować.
Chciałaś mu pomagać.
Dlatego właśnie postanowiłaś ubiegać się o stanowisko lekarza Zwiadowców.
Twój ojciec także nim był, i był również osobistym lekarzem Erwina za to, że uleczył nawet obłożnie chorych.
Usłyszałaś krzyki ludzi. Zwiadowcy wrócili. Bardzo bałaś się wyjżeć przez okno. Nie chciałaś Poraz kolejny widzieć płaczących dzieci albo matek. Jednak pokusa była silniejsza.
Wyjrzałaś przez okno.
Zobaczyłaś tylko Kaprala Leviego, Hange, oraz innych zwiadowców, wśród których nie było blondyna.
Momentalnie łzy napłynęły ci do oczu, i jedna za drugą zaczęły wypływać mocząc ci rękaw białej koszuli, którą dziś na sobie miałaś.
- [Imię]? Coś nie tak? - usłyszałaś znajomy ci głos.
Odwracając się, zobaczyłaś swojego ukochanego.
- Tak bardzo się bałam... Bałam się... Że nie wrócisz... - Cały czas płakałaś.
Dowódca podszedł do ciebie i mocno cię przytulił.
- Ja też się bałem, że nie wrócę. Ale zrobiłem to dla ciebie - wyszeptał ci czule do ucha, po czym złączył wasze usta w czułym pocałunku.
