Rozdział 1

324 20 3
                                    

Małe miasteczko, w którym się znajdowałam, wydawało się bezpieczne i odpowiednie do postoju. Przemierzałam ulice, szukając schronienia, jednak nie mogłam skupić się przez ciekawskie spojrzenia mieszkańców. Wszyscy znali się tu od zawsze, więc do obcych podchodzili z niechęcią. Mieszkając w lesie, zapomniałam jak zachowywać się wśród ludzi. Spuściłam wzrok na ziemie, by uniknąć kontaktu wzrokowego. Po chwili wpadłam na kogoś i przewróciłam się, upadając na chodnik.                                                  

-Madison? Co ty tu robisz?- Podniosłam spojrzenie. Osoba, na którą wpadałam, okazała się moją koleżanką sprzed ostatniej szkoły.                                                                                                                                

 -Roksana?- Postanowiłam postawić na prawdę i tak niedługo będę musiała odejść. Może dziewczyna zaproponuje mi nocleg.- Uciekłam z domu.                                                                                    

-Z tego, co pamiętam miałaś zamieszkać po drugiej stronie kraju, więc jak długo to trwa?                  

-Myślę, że dwa lata. A ty co tu robisz?                                                                                                                            

- Przyjechałam do ciotki. Nie pozwolę ci zostać na ulicy. Chodź, przenocuję cię.- Przez dwadzieścia minut Roksana opowiadała mi, co robiła przez ostatnie parę lat. Nie naciskała, żebym zdradziła jej moją historię. Gdy dotarłyśmy do domu okazało się, że jej ciotka jest miłą panią po czterdziestce z szalonym charakterem. Pierwszy raz od dawna obejrzałam film z owocową herbatą w ręku. Poszłam do łazienki, żeby wziąć prysznic. Stanęłam przed lustrem, przyglądając się swojemu odbiciu. Miałam w sobie dwa geny, które walczyły o dominację, jednak żaden nie wygrał. Duże brązowe oczy, tego samego koloru włosy i pełne różowe usta dodawały mi uroku. Miałam cerę niczym królewna śnieżka i szczupłą sylwetkę, którą zyskałam dzięki przemianie. Potrząsnęłam głową, wyrywając się z zamyśleń. Nieśpiesznie ściągnęłam ubrania, a gdy krople wody zaczęły spływać po moim ciele, czułam się jak w niebie. Załatwiając wszystko, wróciłam do salonu, kładąc się na kanapie. Po wielu miesiącach spaniach na trawie w końcu mogłam zasnąć na czymś wygodnym. 

-Musimy ruszać, czuję, go blisko.                                                                                                                                    

- Wstanę przed świtem i wyruszymy, ale teraz potrzebuję kilka godzin snu. Dobranoc Aria.                

-Dobranoc Madi.- Obudziłam się około dwunastej z przerażeniem. Poczułam niewyobrażalną rządzę krwi, której nie potrafiłam jeszcze kontrolować. Wyczułam, że w domu znajduje się tylko Roksana. 

-Cześć Mad, słuchaj, muszę wyjść do miasta, więc... Co robisz?- Nie potrafiłam się powstrzymać i od razu zanurzyłam kły w jej ciepłej skórze. Dziewczyna krzyknęła, ale po chwili sprawiało jej to przyjemność. Przestałam pić dopiero, wtedy kiedy osunęła się na kolana. W panice podałam jej moja krew, mając nadzieję, że moje dziwne geny pomogą jej się uleczyć. Położyłam ją na łóżko, czekając, aż się obudzi. Po dziesięciu minutach powoli otworzyła oczy i dotknęła rany, krzywiąc się z bólu. Gdy zdała sobie sprawę, że ją obserwuje, szybko przesunęła się na drugą stronę pokoju. 

-Wszystko ci wytłumaczę.- Skinęła tylko głową.- Mój tata często zmieniał pracę, więc co dwa tygodnie, czasem miesiąc zmienialiśmy miejsce zamieszkania. Pewnego wieczoru podsłuchałam rozmowę rodziców. Wtedy wszystko stało się jasne. Poluje na mnie alfa, wie, że jestem hybrydą. Chce mnie zabić, ponieważ taki wybryk natury nie powinien istnieć. Ciągłe przeprowadzki zaczęły doskwierać rodzicom. Nie byli już tacy młodzi i ledwo dawali radę, więc po prostu odeszłam. Tydzień później przemieniłam się po raz pierwszy. Nie potrafię kontrolować pragnienia. Nie chciałam cię skrzywdzić.- Na moich policzkach pojawiły się gorzkie łzy.

-Spokojnie wybaczam ci.- Chciała powiedzieć coś jeszcze, ale usłyszałam przeciągłe wycie i ze strachem, szybko zerwałam się z miejsca.

- On tu jest. Muszę iść. Dziękuję za gościnność.- Wyszłam z domu, spokojnie maskując swój zapach. Miałam nadzieję, że uniknę zagrożenia. Chciałam dostać się do pobliskiego lasu, ale wszędzie było pełno wilkołaków. Skręcałam w coraz gorsze uliczki i w pewnym momencie dostrzegłam mężczyznę opierającego się o ścianę. Czułam od niego dziwny zapach, który kompletnie mnie otumanił. Gdy poczułam szarpnięcie za ramię, moja reakcja była opóźniona. Uderzyłam głową o ścianę, po czym wygiął mi rękę z nadludzką siłą.

-W końcu cię znalazłem nędzna hybrydo. Tyle razy byłaś w zasięgu ręki, ale zawsze znalazłaś jakiś sposób, żeby się wymknąć.- Poczułam, jak wbija mi igłę w szyję.- Tojad powinien cię uspokoić na jakiś czas. Mam nadzieję, że dasz radę iść, bo nie mam zamiaru cię nosić.- Przez tę dziwną substancję przestałam czuć moją wilczycę. Starałam się iść normalnie, jednak czasem czułam zawroty głowy. Mężczyzna wyciągnął kluczę, obracając je w ręce i wtedy wpadłam na głupi pomysł. Gdy nadarzyła się okazja, upadłam na ziemię, udając, że nie mogę się podnieść. 

- Spójrz na mnie.- Bez wahania zrobiłam to co powiedział, a nasze oczy zmienił kolor na czerwony. Trwało to tylko sekund i nie do końca byłam pewna, co się stało. Korzystając z jego nie uwagi, wyrwałam klucze i puściłam się biegiem do samochodu. Nie wiedziałam, który był jego, więc nacisnęłam guzik i gdy światła zaczęły mrugać, wsiadłam do środka. Problem polegał na tym, że nigdy wcześniej nie prowadziłam. Zrobiłam tak jak na wszystkich filmach, czyli zapięłam pasy i włożyłam kluczyk do stacyjki, przekręcając go. Nacisnęłam pierwszy lepszy pedał, a samochód ruszył z piskiem opon. Alfa biegł za mną w postaci wilka. Pięć wilków z jego stada rozproszyła się po gęstym lesie. Zauważyłam po lewej stronie ruch. Potem to samo powtórzyło się na prawej stronie. Nie miałam pojęcia co dalej robić. Deptali mi po ogonie i gdy jeden z nich stanął na środku jezdni, chciałam zahamować, ale coś poszło nie tak i przyśpieszyłam jeszcze bardziej. Wilk zdążył uciec w ostatniej chwili. Skręciłam w drogę do lasu, naciskając gwałtownie hamulec. Wyskoczyłam z samochodu, chcąc się przemienić, lecz tojad dalej krążył w moich żyłach. Moja wampirza strona była pobudzona przez dużą dawkę ludzkiej krwi. Biegłam najszybciej, jak mogłam, a w oddali słyszałam odgłos łap uderzających o ziemię. Obejrzałam się do tyłu, by sprawdzić, czy są już niedaleko, ale to był duży błąd, ponieważ później runęłam w dół. Spadając, obijałam się o konary i korzenie drzew, aż w końcu wylądowałam twarzą w błocie. 

-Musi gdzieś tu być. Nie przestawajcie szukać!- Gdy adrenalina zaczęła opuszczać moje ciało, poczułam niewyobrażalny ból w barku. Zacisnęłam zęby, by nie krzyczeć i na chwilę wytężyłam słuch, jednak nie docierały do mnie żadne niepokojące dźwięki. Westchnęłam z ulgą. Miałam nadzieję, że uda mi się odejść, ale jak zwykle nic nie szło po mojej myśli. 


WyjątkowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz