Rozdział 12

134 15 0
                                    

Obudziłam się z szeroko otwartymi oczami i krzykiem, który niemal od razu obudził mojego towarzysza. Mężczyzna nie zdążył zareagować, bo stałam już przy nim. Dotykałam go po całej twarzy, sprawdzając, czy jest prawdziwy. Na szczęście nie zniknął, tylko siedział zdziwiony, nie ruszając się z miejsca. Kiedy zaćmienie minęło, odsunęłam się na znaczną odległość i usiadłam na łóżku, chowając twarz w dłoniach. Łóżko ugięło się pod ciężarem masywnej sylwetki bety. Przerzucił rękę przez moje barki, delikatnie głaszcząc po głowie.    

- Spokojnie, to był tylko sen.- Chwile trwało, zanim uspokoiłam się całkowicie.- Chcesz mi opowiedzieć?- Pokiwałam głową, po czym odsunęłam się delikatnie. 

-Byłeś tam razem z Johnem. Widziałam wodospad w pełnie krwawego księżyca. Umarłeś.- Zapłakałam, roztrzęsiona.- Skoczyłeś ze skały.- Nie miałam pojęcia, dlaczego sen wstrząsnął mną do tego stopnia. Przecież to były nic nieznaczące brednie, które nigdy nie będą mieć miejsca.                                                     

-To nie ma sensu.- Zamyślił się.- Powinnaś się jeszcze położyć.    

- Nie chcę spać.- Odpowiedziałam, bojąc się zasnąć. 

-Skoro tak.- Wzruszył ramionami.- Trening zaczyna się za dziesięć minut. Zbierz się szybko i przyjdź do sali tronowej.

-Dobra.- Spałam w ubraniach z poprzedniego dnia, jednak nie chciałam ich przebierać, były dobre do treningu siłowego. Włożyłam buty, które musiał zdjąć mi Nath oraz przeczesałam włosy, robiąc dwa warkocze. Wychodząc, chwyciłam butelkę wody, nawet nie zauważyłam, jaka jestem spragniona, póki zimny strumień nie orzeźwił mojego gardła. Beta stał na środku z rękami schowanymi w kieszeniach czarnych jeansów. 

-Władam ciemnością, hipnozą, często też halucynacjami.- Wystawił rękę, tworząc potężny ogień, który pochłaniał dywan kawałek po kawałku.- Dotknij.- Zachęcił mnie ruchem dłoni. Stanęłam w samym środku płomienia, jednak nie doznałam żadnych ran czy poparzeń.- Świetnie. Dzisiaj będziesz biegać i uczyć się samoobrony. Jeszcze przyjdzie czas na sztuczki.

-Ale dlaczego! Na pewno jestem gotowa.- Kpiący uśmieszek nie wróżył nic dobrego, ale dalej szłam w zaparte. Nagle mężczyzna zniknął, a na jego miejsce przyszło miliony pająków otaczających mnie z każdej strony. Strzepywałam je z coraz większą paniką, aż w końcu obraz zniknął.

-Jeśli byłabyś gotowa, umiałabyś odróżnić wizję od rzeczywistości. Na początek dwadzieścia okrążeń.

-Wokół sali?

-Wokół całych podziemi. Pierwsze kółko zrobię z tobą, abyś zobaczyła drogę.- Dawałam sobie radę, bo przez tyle lat ucieczki wyrobiłam sobie jako taką sprawność fizyczną.- Trzymasz się dobrze.- Pochwalił mnie, klepiąc po głowie, jak małe dziecko.

-Mogę już iść?

-A co ze sparingiem. Ciekawi mnie jak idzie ci walka. 

-Możemy zrobić to kiedy indziej?

-Nie ma sprawy.- Zdziwił mnie.- Rozumiem, że się boisz.- Przez parę sekund nie mogłam nic powiedzieć. Kiedy jego słowa do mnie dotarły, popatrzyłam na niego wyzywająco.

-Zmieniłam zdanie, zaraz ci pokaże.- Przyjęłam postawę. Krążyliśmy wokół siebie, czekając ze zniecierpliwieniem na ruch przeciwnika. Beta zaatakował pierwszy, używając prawego sierpowego. Potem podciął mi nogi. Runęłam na ziemie, przekręcając się w lewo. Unikałam ciosów z wielkim zaangażowanie, a parę razy udało mi się go uderzyć, jednak wszystko, co dobre kiedyś się kończy. Wykonał kop z pół obrotu. Siła była tak potężna, że upadłam na podłogę parę metrów dalej.

-Nie było źle.

-Czy możemy już przerwać?- Błagałam.

-Przegrałaś, więc czeka cię jeszcze parę godzin wycisku.- Kazał mi ćwiczyć precyzję, dyscyplinę i koncentrację. Czasem sprawdzał mój refleks. Nawet w najśmielszych snach nie przypuszczałam, że hybrydzie mogą drżeć mięśnie z wysiłku.- Wróć do pokoju, odpocznij. Jutro czeka nas część dalsza. Zapomniałbym, pod łóżkiem jest jakiś kufer, ponoć czeka, abyś go otworzyła.- Miał rację. Srebrny kufer z ręcznie rzeźbionymi liśćmi i gałązkami kurzył się, czekając na właścicielkę.  

 - Moja skrzynia.- Rzekła podekscytowana Aria.- Spróbuj ją otworzyć.

- Nie bądź taka niecierpliwa.- Szarpałam wieko, ale ani drgnęło, jakby przypieczętowane jakimś magicznym zaklęciem.

-Przepraszam, połóż na niej rękę i powiedz, otwórz się.- Zabrzmiała, jakby pouczała małe dziecko, które zrobiło coś nie tak, nie do końca wiedząc, że jest to złe. 

-Tylko tyle ?- Nie miała zamiaru mi odpowiadać. Skrzynia otworzyła się. Było tam pełno ubrań ze skóry, które musiały przeżyć tysiące lat. Różnego rodzaju biżuteria odznaczała się na tle. 

-Wiele królestw przysyłało mi dary. Nie potrafiłam ich wyrzucić. Stanowią ważną część mojego życia. Obiecaj ich strzec.

-Obiecuję, będą ze mną bezpieczne. 

WyjątkowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz