1.8 Oddali Życie

1.9K 107 23
                                    

Więc tak, pytałam czy zostajemy czy wracamy. Myślę że wrócimy, jednak nie byłabym Lordem Voldemortem gdybym was trochę nie pomęczyła. Więc... Zaczynamy.

~*°*°*~

I tylko płacz był w stanie mi pomóc. Łzy lały się strumieniami po moich policzkach.
Straciłam osobę, za którą oddałabym wszystko.
Osobę która poprostu kochałam.
Chwila... Ja nadal go kocham.
Pomimo tego jaki jest teraz.
Pomimo tej oschłej skorupy.
Ja go kocham.

-Lou, kochanie jak się czujesz? - spytała ciocia wchodząc do mej komnaty.

-Dobrze. Nie martw się. -odpowiedziałam. - Ciociu, chciałabym iść spać.

-Oh dobrze. Miłej nocy.

Jedyne co mi pozostało, to odwiedzenie polany. Jak pomyślałam, tak też zrobiłam.

Przed oczami znów ujrzałam przepiękną polane, na której wraz z Lokim potrafiłam siedzieć całymi dniami.

Niestety również ona straciła swój blask. Bez niego, to nie było to samo...
Położyłam się więc na trawie, i patrzyłam w gwiazdy.

Tylko one zostały.
Tylko one się nie zmieniły.

Obserwowałam gwiazdozbiory, i zobaczyłam ją.

-Giselle - szepnęłam cicho.

-Co tu robisz o tej porze - powiedział damski głos. - Na imię mi Syf, a ty jak się nazywasz?

-Lou. - odpowiedziałam kobiecie nadal nie odrywając wzroku od Giselle.

-Zakochana? - spytała łagodnym głosem na co ja spuściłam głowę.
-Nie martw się kiedyś znajdziesz, tak jak ja, kogoś kto będzie się o ciebie troszczył.

-Jesteś mężatką? - spytałam

-Nie jesteś z tąd prawda? Inaczej wiedziałabyś że książę Asgardu się żeni.

Moja pierwsza myśl : a co z Jane?

Ale w końcu dotarło do mnie... Loki...

-Wybacz ale muszę już wracać.

-Bywaj w spokoju Lou - odparła.

Wracając do Wallahalli, po moich polikach lały się łzy.

Loki zasługuje by być szczęśliwym.

Weszłam do jadalni z nadzieją że nikgo tam nie będzie. Bo przecież kto normalny przebywa w jadalni kiedy nie ma pory posiłku.

Moje zdziwienie było ogromne gdy zobaczyłam...

Odyna...

On nigdy nie jadał z nami!

-Witaj Lou. - powiedział... Miłym głosem?! - Jak pewnie wiesz, niedługo mój syn bierze ślub. Zaszczycisz nas swą obecnością? (nie to nie jest sarkazm dop. Aut).

-Oczywiście panie - odparłam próbując zdusić w sobie emocje.

Zaraz po wyjsciu z jadalni udałam się w stronę mojej komnaty.
Lecz gdy usłyszałam przepiękny dźwięk harfy, nie mogłam się powstrzymać i weszłam do sali.

Wielkie pomieszczenie w kształcie koła było puste. Tylko na środku stała ławeczka i harfa na której grała Frigga.
-Twoja rodzicielka uwielbiała tą melodie. - powiedziała.

Ciotka wiele nie mówiła o mojej rodzinie. Były bardzo blisko i domyślam się że mogłoby sprawić jej to ból.

Jednak ja musiałam dowiedzieć się czegoś więcej...

-Ciociu a... Co się stało z moimi rodzicami?

-Ehh wiedziałam że kiedyś mnie o to zapytasz... Usiądź.

Jak kazała tak zrobiłam.
A Frigga zaczęła opowiadać.

-Twoja mama - Isabella była córką mej kuzynki. Była pół boginią. Piękna, inteligentna, urocza, w końcu poznała Jake'a. To była naprawdę wielka miłość. - zatrzymała się na moment, lecz zaraz kontynuowała - w końcu urodziłaś się ty Lou. Byłaś ich największym skarbem. Byłaś dla nich najważniejsza. Ważniejsza od całego swiata. Bella zachorowała, pare tygodni później odbył się jej pogrzeb.
Jake bardzo to przeżył ale dawał z siebie wszystko. Dla ciebie. Któregoś dnia wyszedł z tobą na spacer. Zostawił cię na chwilę a oni cię porwali. Chciał cię ratować, i udało mu się. Niestety sam zginął. Lou on oddał za ciebie życie.

I znów to samo. Ciemność.

-I pamiętaj skarbie nigdy nie pozwól by ktokolwiek zobaczył że jesteś słaba.-mówiła kobieta ledwo biorąc wydech. - a ty Jake, nie pozwól by cokolwiek jej zrobili. Kocham was.

I wtedy nastał ciągły dźwięk. Jej serce stanęło...

~*°*°*~

Jeszcze nie wróciliśmy.
Dowiedzieliśmy się za to czegoś więcej o rodzicach Lou.
Co myślicie o Belli i Jake'u?
Macie jakieś uwagi?

Pozdrawiam Klaudzik ;*

Nowa Rodzina || Loki Laufeyson Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz