1.25 Tajemnicza Ona

934 55 1
                                    

Byłam smutna i wściekła.

Czemu mi nic nie powiedzieli?!

Rozwścieczona dotarłam do lochów.

-Pani, przykro mi lecz nie możesz wejść.-mówił spokojnie jeden ze strażników.

-Ruaridh, masz mnie wpuścić! Natychmiast!-mówiłam wysokim tonem.

Mogłam się śmiało założyć, że jeszcze nigdy nie widzieli tak wściekłej kobiety, którą tak mocno chciała dopiąc swego.

-Uspokuj się pani.-mówił drugi ze strażników, jednak z takim samym spokojem jak jego poprzednik.-Proszę.-powiedział ciszej wypuszczając mnie do celi.

Wiedziałam że czeka mnie teraz ostra rozmowa z zielonookim, na którego twarzy zagościł właśnie szeroki uśmiech.

Widać cieszył się na mój widok.
Niestety będę musiała zepsuć mu jego dobry humor...

-Dlaczego to zrobiłeś?-spytałam gdy już trochę ochłonęłam.

-Co takiego zrobiłem?-zapytał marszcząc brwi.

Nie rozumiałam go.
Zastanawiałam się co musiało nim kierować by zrobił coś tak okrutnego.

-Napadłeś na Nowy Jork, zranileś Natashe.-mówiłam a w moim tonie z.minutą na minutę było coraz więcej obrzydzenia spowodowanego czynami Lokiego.- i zabiłeś Clinta. Mam dalej wymieniać?

Po moim poliku spłynęła właśnie samotna łza.

Chłopak zauważając to podszedł do mnie, wywarł ją a następnie przyciągnął mnie do swego torsu.

-Dlaczego?-zapytałam cicho, nie miałam już siły na kłótnie.

-Lou to nie jest rozmowa na teraz. Porozmawiamy jak już stąd wyjdę dobrze?

-Ale Loki...-zaprotestowałam, nie mogłam dużej czekać.

-Jesteś zmęczona. Odpocznij a do tego wrócimy później.-powiedział dając nacisk na ostatnie słowo.

-Wyganiasz mnie? Loki chce wiedzieć teraz. Czego nie rozumiesz? Teraz!-tym razem to ja zaakcentowałam ostatnie słowo.

Wiedziałam doskonale, co zielonookiemu chodzi po głowie. Chciał bym odpuściła ale nic z tego. Nie poddam się bez walki.

-Ugh, nic się nie zmieniłaś.-zażartował chcąc najwyraźniej rozluźnić atmosferę lecz trochę mu się to nie udało.

-Więc...-kontynuował.- może zacznijmy od początku. Nie chciałem ożenić się z Sif, więc uciekłem. Ale to już chyba wiesz.-mówił uśmiechając się nikło. Wiedział że ten temat jest dla mnie równie drażliwy jak i dla niego.- Potem wróciłem, ale ciebie nie było. Nie chcieli mi powiedzieć gdzie jesteś ale dzięki twojej mocy, dowiedziałem się że jesteś w Midgardzie. Lecz gdy tam dotarłem ciebie tam nie było. Zrozum musiałem się dowiedzieć gdzie jesteś i czy nic ci nie jest, ale Natasha... ona powiedziała że ty i ten...
I wtedy Clint stanął w jej obronie, a mnie poniosło. Przepraszam Lou, nawet nie wiesz jak mi przykro.

To wszystko co mówił wydawało się dość... prawdziwe?

Wydawało się że nie kłamał i ze naprawdę jest mu przykro.
Ale to nie zwróci Clintowi, życia...

-Obiecaj mi, że już nigdy tego nie zrobisz.-mówiłam powoli, wciąż wtulona w Lokiego.

-A obiecasz mi że już nigdy się z nim nie spotkasz?-spytał.

-Jesteś zazdrosny o Tonego?-zapytałam odrywając się od niego.

-A mam o co?-jego brwi momentalnie uniosły się do góry. Loki jeszcze nigdy nie okazywał tylu uczuć. Może to i dobrze że je ma, ale ja nie mogę mu obiecać że nigdy nie spotkam się z Tonym.

Odwróciłam się na pięcie i wyszłam. On za dużo ode mnie wymagał.

Wchodząc do komnaty uświadomiłam sobie że zostałam okłamana nie tylko przez Lokiego i Tonego, ale również przez Thora.

Bowiem kiedy Loki rzekomo był tutaj i mnie szukał, ja byłam za ziemi. To wyjaśnia nagłe zniknięcie blondyna.
Natomiast to ze tak szybko miałam wrócić do Asgardu spowodowane było tym iż Loki wybrał się do Midgardu.

Jednak postanowiłam się z nim nie kłócić, a tylko spytać o Natashe i Clinta.

-Natashy nic nie jest. W każdym razie wyjdzie z tego, jest silna. A jeśli chodzi o Clinta, to nie długo odbędzie się pogrzeb. Wiesz ludzie zakopują ciała zmarłych w ziemi. Dziwny zwyczaj ale cóż.
Może chcialabys wybrać się ze mną?-mówił jakby zmartwiony.

Nie dziwię mu się. Jego przyjaciel został zabity przez jego brata. To chyba oczywiste że nie będzie skakał z radości.

-Tak, oczywiście. Ale Thor, ty o wszystkim wiedziałeś prawda?

Na moje słowa blondyn spuścił głowę. Wiedział co mam na myśli.

-Tak myślałam...kontynuowałam.-Dobrze, rozumiem. Dobranoc Thorze.

Mężczyzna odpowiedział mi ciche "dobranoc", a ja poszłam do swej komnaty.

Jedno było pewne, tej nocy nie uda mi się zasnąć.

Usiadwszy na tarasie, zatraciłam sie w mojej ulubionej czynności, obserwowaniu gwiazd.
Już po paru minutach na moją twarz wkradł się uśmiech.

-Wróciłaś.-powiedziałam pod nosem, kierując słowa do małej, swiecacej, gwiazdki.

Wtedy zrozumiałam.
Moja gwiazdą jest Loki, a gdy on znika, to samo dzieje się z Giselle.

Z tą myślą, odpłynęłam do krainy Morfeusza.

-A gdy ciebie już nie będzie, ona ich odkryje. Tylko który będzie prawdziwy? I czy da radę sobie sama?

~·*°*°*·~
Heej, mam nadzieję że rozdział w miarę znośny.

Czy znajdą się u Was okoliczności łagodzące dla Lokiego za zabicie Clinta?

W końcu zrobił to bo kochał Lou (w pewnym sensie).

Co myślicie o śnie Lou?

Papatki Klaudzik.

Nowa Rodzina || Loki Laufeyson Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz