Prolog

4.9K 323 52
                                    

Wzięłam głęboki wdech. Tylko spokojnie...
Właśnie zaczynałam naukę w nowej, żeńskiej szkole. Od dawna chciałam się tu dostać, aż w końcu moje podanie przyjęto. Byłam zadowolona z tego powodu, niesamowicie dumna i podekscytowana.

Pchnęłam wielkie szklane drzwi wejściowe i znalazłam się w średniej wielkości holu. Po mojej prawej była gablota poświęcona na osiągnięcia, a po lewej znajdowały się prace uczennic. Ruszyłam do przodu, żeby znaleźć sekretariat. Ku mojej uldze był stosunkowo blisko.

Zaczęłam się przeciskać przez niewielki tłum trzecioklasistek. Wyminęłam jeszcze kilka osób i stanęłam za plecami jakieś blondynki, która też najwyraźniej zaczynała tu naukę i chciała się spytać o to samo co ja - salę swojej klasy.

Gdy w końcu osób przede mną ubyło, podeszłam do tęgiej sekretarki i grzecznie się przywitałam:

- Dzień dobry. Chciałam się zapytać jaką salę zajmuje klasa 1 E.

- Mmm... Spójrzmy... - kobieta przeglądała papiery - Sala czterdzieści sześć. Proszę skierować się na drugie piętro, jest to ta pod koniec.

- Dziękuję - odpowiedziałam i skłoniłam się.

Wyszłam z sekretariatu i skierowałam się na schody. Szłam wśród tylu osób, że co chwilę byłam potrącana. Obawiałam się, że upadnę.

Nareszcie wspięłam się na drugie piętro, nie ulegając naporowi tłumu. Rozglądnęłam się po korytarzu. Chodziło tu kilka zbłąkanych duszyczek, najwyraźniej też pierwszoklasistek, ale i też kilka grupek.

Zgodnie ze wskazówkami sekretarki, poszłam na koniec korytarza, gdzie liczby sal układały się rosnąco, bo schody wywiodły mnie w połowie. Odnalezienie czterdziestki szóstki nie okazało się tak trudne...

Byłam jeszcze w prawdzie przed czasem, zanim zostałby wydany apel powitalny na nowy rok szkolny, ale wszedłszy do środka, okazało się, że większość ławek jest zajętych.

Okej... Nie traćmy nadziei, nie bądźmy nieśmiali...

Chciałam podejść do kogoś, kto wyglądał najsympatyczniej, zapytać się, czy mogę usiąść i z wielkim uśmiechem zawrzeć nową znajomość. Szczególne, że wokół było tak wiele ślicznych dziewczyn... A ja akurat wolę płeć piękną. (W dodatku to dziwny zbieg okoliczności - określeniem na anime lub mangę, której głównym tematem jest miłość dwóch kobiet określa się mianem yuri, a moje imię brzmi Yuriko).

Chcąc zrealizować mój świetny plan, zawiodłam się, gdy nogi powiodły mnie do dość puszystej dziewczyny w zielonej bluzie i z tłustymi włosami. Lekko się skrzywiłam, ale podeszłam, patrzyłam na nią - nie było odwrotu, bo pomyśli, że odtrącam ją ze względu na wygląd.

- Em... - zaczęłam - Mogę usiąść obok ciebie?

- Jasne - odpowiedziała cicho.

Zajęłam więc sąsiednie krzesło. Nie była rozmowna, trudno...

Rozglądnęłam się po klasie. Było tutaj kilka ładnych dziewczyn, byłam ciekawa ich charakteru, jednak zaczęłam już wyrabiać sobie o nich opinie. Głupia Yuriko, nie oceniaj książki po okładce!

Jedna wyglądała na strasznie wywyższającą się i bogatą. Już jej nie lubiłam, ale jej uroda akurat mnie pociągała. Drugą znałam z widzenia z poprzedniej szkoły i nie miała dobrych opinii. Może będę się tego trzymać? Trzecia wyglądała strasznie przemiło, czwarta - zbyt jak lalka.

Z czasem zaczęły tu napływać kolejne dziewczyny. Niektóre piękniejsze z wyglądu, inne może z charakteru. Intrygowała mnie każda z nich...

W końcu salę zamknięto, bo weszła już nasza nauczycielka.

- Dzień dobry, nowe uczennice! - przywitała nas z radością - Wszyscy bardzo się cieszymy z waszego wyboru i na początku życzymy sukcesów w nauce. Podejdźcie, wydam wam zamówione mundurki. Przepraszamy, że nie dotarły wcześniej, ale były pewne problemy...

Wstałyśmy i ustawiłyśmy się w szykowną kolejkę do podestu. Każda mówiła swój rozmiar i otrzymywała odpowiedni komplet białej bluzki, apaszki, zakolanówek i spódnicy. Nie wszystkie były zadowolone ze stroju, szczególnie ta, która prosiła o bluzkę z poszerzeniem w klatce piersiowej, a takowej nie było. Nie dziwię się, że to powiedziała - ma takie gabaryty, że większość z nas mogła pozazdrościć!

Otrzymałam w końcu mój mundurek i wróciłam na swoje miejsce, lustrując twarze tych, których nie zdążyłam. 

- Teraz udamy się na akademię, aby uczcić początek nauki - obwieściła radosnym tonem nasza nowa wychowawczyni.

Zastanawiałam się, czy ona ma taki głos czy może zawsze jest taka wesoła?

Mniejsza o to! Bardziej przejęłam się faktem, że przez cały dzień nikt ze mną nie rozmawiał. Inne też były traktowane jak duchy, ale wstydziłam się zagadać. Bałam się, że mój wzrok spocznie tam, gdzie nie powinien i ktoś to zauważy. A nie chciałam być wyśmiewana, bo nie wiedziałam, która ma jaką orientację. Jeśli byłam w mniejszości? Albo jedyna?

W pewnym momencie nastąpił przełom. Rozchodziłyśmy się po uroczystym wstępie, kiedy ktoś przeszedł obok mnie, jakby się wahając. Finalnie usłyszałam całkiem przyjemny dla ucha głos:

- Chodzisz do 1 E, prawda?

- Tak - odparłam.

- Miło mi cię poznać, jestem Nanako - uśmiechnęła się do mnie ścięta na krótko jasnowłosa dziewczyna z intensywnie jasnozielonymi oczami.

- Yuriko - odpowiedziałam tym samym.

- Znasz tu kogokolwiek? - ciągnęła rozmowę. Sympatyczna dziewczyna.

- Nie, tylko kilka osób z widzenia.

- To już coś. Ja się tutaj przeprowadziłam i nie znam absolutnie nikogo. Trochę mi z tym ciężko... - westchnęła.

- Hej, nie mów, że nikogo nie znasz - popatrzyłam na nią, a ona posłała mi pytające spojrzenie - Właśnie poznałaś mnie! Chyba, że nie zaliczasz tego do zawiązania znajomości?

Obie wybuchnęłyśmy krótkim śmiechem. Myślałam, że z poznaniem kogoś będzie gorzej, a tu proszę - taka miła osoba mi się trafiła! Przelałam moje myśli na słowa. Nanako wydawała się być mile połechtana moim zdaniem.

Wróciwszy do sali czterdzieści sześć, zwinęłam z ławki mój mundurek, a z oparcia krzesła torebkę. Po kilku dodatkowych słowach, wychowawczyni pozwoliła nam pójść do domów. Nanako chciała ze mną wrócić, ale okazało się, że mieszka w przeciwnym kierunku. Szkoda, chciałam pogadać z kimś w drodze do siebie.

Zauważyłam, że kilka osób z mojej klasy czeka na przystanku. Wracające przede mną uczennica były z drugiej albo trzeciej klasy. Nie warto z nimi rozmawiać.

Wlepiałam swój wzrok jeszcze przez chwilę w przystanek autobusowy. Wśród stojących tam osób była ta, którą uznałam za próżną i wywyższającą się.

Czarne, lekko kręcone włosy, sięgające nie za wiele za linię ramion, okulary, sprawiające, że jej oczy wydawały się wprost idealne, bardzo ładna karnacja, a ubrania leżały na niej jak sierść na kocie. No, wyglądu każdy mógł jej pozazdrościć!

Przestałam się na nią gapić i przyspieszyłam kroku.

A kiedy doszłam do domu i przymierzyłam mundurek, chwaląc się mamie, ogarnęły mnie na nowo myśli o mojej klasie. Jak to wszystko się ułoży?

Kwietniowe promienie słońca opadły na moją twarz, kiedy leżałam na łóżku. Pomogły mi na chwilę zasnąć z wieloma myślami.

Chciałabym, żebyś mnie pokochałaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz