Rozdział 28

699 81 6
                                    

- Dzień dobry - ktoś szepnął mi do ucha.

Zaczęłam coś mruczeć z niezadowoleniem i przekręciłam się na drugi bok.

- Halo, śpiochu, czas wstawać - głos stawał się coraz bardziej uporczywy.

- Nie... - wymruczałam.

Wtedy poczułam, że kołdra została ze mnie ściągnięta i leżałam odkryta w nie do końca nagrzanym domu. Przeszedł mnie dreszcz spowodowany chłodem, więc zwinęłam się w kulkę jak kot.

Ktokolwiek ściągnął ze mnie kołdrę, będzie miał nieciekawe starcie ze mną, jak w końcu wstanę.

- Rany, masz straszne problemy ze wstawaniem - usłyszałam znowu ten sam głos, który męczył mnie dotychczas.

Z trudem zaczęłam otwierać zlepione snem oczy, mając już tego dość. Gdy obraz wyostrzył się i nie czułam takiego ciężaru powiek, zaczęłam szukać osoby, która mnie terroryzowała z rana.

I zobaczyłam siedzącą na parapecie Kimiko. Wspomnienia z wczorajszego wieczoru bardzo szybko wróciły. Przypomniało mi się jak wyratowałam ją z tego zimna, jak dałam do wypicia ciepłe kakao i jak potem się okazało, że zostaje u mnie na noc. Potem w skróconej wersji przywołałam wspomnienie wspólnego oglądania anime i jej słodkiego zaśnięcia.

Wspominałam już, że Kimiko uroczo wygląda jak śpi?

- Dobra, dobra, wstaję... - sapnęłam, unosząc się na rękach.

Już, już wstawałam, kiedy mój ciężar przeważył i z powrotem ułożyłam się wygodnie w łóżeczku.

- ...albo i nie - powiedziałam zadowolona z tego, że znowu zasnę.

- O nie, wstajesz! - Kimiko prawie to wykrzyczała.

Zaczęła stosować wszelkie poranne tortury, żebym tylko się rozbudziła na dobre. Gdybym tylko jej tak bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo nie lubiła, z pewnością zakończyłabym jej żywot. (Oczywiście, niech nikt nie bierze tego na poważnie).

Jakoś udało jej się mnie przywrócić do żywych. I tak - mam ogromne problemy z porannym wstawaniem. Nie jestem rannym ptaszkiem.

- Która godzina? - zapytałam, przecierając oczy i walcząc z tym, żeby się nie położyć.

- W pół do szóstej... - powiedziała dość cicho.

- Co? - omal nie zakrztusiłam się śliną w tym momencie.

Naprawdę Kimiko wyciągnęła mnie ze świata słodkich snów o tak wczesnej porze?

- Kobieto, co ty robisz rankami przed szkołą, że musisz tak wcześnie wstawać? Myślałam, że to ja potrzebuję dużo czasu, ale ty...

- Nie, ja się wyrabiam w parę minut, tylko... - niezręcznie uciekła spojrzeniem - Zawsze budzę się o tej porze. Tym razem obudziłam się jeszcze wcześniej i zrobiło mi się samotnie.

- Dobra, wybaczam ci tak wczesną pobudkę - ziewnęłam, żeby podkreślić moje słowa.

Kimiko wyraźnie ulżyło, bo uśmiechnęła się podekscytowana.

Prowadziłyśmy kilka rozmów. Opierały się głównie na tym jak wielkie zaspy spadły w ciągu tej nocy. 

Owszem, w naszym regionie nie zdarzył się brak zimy ani razu - kilkudziesięciu centymetrowy śnieg i do tego przyjemne mrozy. Ale to, co zaserwowała nam pogoda w tym roku, było bardziej charakterystyczne dla samych krańców północnej Japonii.

- Eee... Kimiko, słuchaj... - zaczęłam dosyć niepewnie, bo przyszło mi do łowy coś ekstremalnie... delikatnego.

- Tak? - spytała zainteresowana.

Teraz nie było odwrotu. Trzeba kontynuować temat! Tylko jak ja to powiem...?

Idiotka ze mnie, mogłam w ogóle się nie odzywać!

- Cóż... Nie  chcę, żeby zabrzmiało to dziwnie... - nie chciałam kontynuować - Ale... No cóż...

- Och, Yuriko, wysłów się wreszcie!

Odchrząknęłam.

- Może moje zapytanie... czy tam propozycja... może ci się wydawać dziwaczna, ale... nie chcę, żeby coś się stało. No wiesz... Choroby, brud, te sprawy... Czy... Czy chcesz może poży-pożyczyć ode mnie... bieliznę?

Spuściłam wzrok. Rany, jakie to było krępujące. Ale się wkopałam!

Jednak to nie moja wina, że martwię się o Kimiko, zwłaszcza jej zdrowie. Choć w jej oczach mogę wypaść teraz na zboczoną wariatkę. Szczególnie, że powiedziałam w skrócie o chorobach i infekcjach jakie może wywołać wczorajsza bielizna. I boję się, co teraz sobie o mnie pomyśli, skoro martwię się o jej zdrowie w TYCH okolicach...

Spojrzałam na Kimiko. Wyraz twarzy zdradzał szok, zdziwienie. Poczułam jak moje policzki płoną. Ona z resztą też robiła się zawstydzona. Może w głowie przygotowywała równie dziwaczną i prywatną odpowiedź, jak moje pytanie?

- Ooch... - zaczęła - Yuriko... To... Znaczy...

Zaczęła bardziej się czerwienić.

- Eee... Słuchaj... Dzięki za troskę i w ogóle... Nie wspomnę, że było to z resztą dosyć dziwne... Jednak nie mogę tak po prostu wziąć od ciebie bielizny. No... Tym bardziej takiej,  w której ty na przykład wcześniej chodziłaś...

- Właściwie... To żaden problem... - mój głos stawał się coraz wyższy.

Jakby mało było mojego upokorzenia, otworzyłam szufladę, w której trzymam wszystkie majtki i biustonosze. Co we mnie wstąpiło?

I jeszcze do tego wszystkiego wyciągnęłam bieliznę dolną, której nigdy nie założyłam ze względu na to, że nie podoba mi się design. 

Kimiko zaśmiała się lekko. Pewnie w normalnych okolicznościach wybuchnęła by śmiechem, ale teraz obie czułyśmy się za bardzo zażenowane i zawstydzone na to.

Wydawało mi się, że sekundy, które przeznaczyłyśmy na powrót do normalności, ciągnęły się jak lata.

O nie! A jak przez moje głupie zachowanie Kimiko przestanie mnie lubić?

Uspokój się, prawdziwi przyjaciele nigdy nie znienawidziliby kogoś za coś takiego. Chyba, że wyczuwają prawdziwy podtekst seksualny.

Kimiko wzięła głęboki wdech. Prawdopodobnie tylko na nim powiedziała:

- OK, rozumiem, że te są przez ciebie ani nikogo innego nie noszone. W takim razie jeszcze raz podziękuję ci za troskę i  wszystko, ale nadal nie czuję się pewnie, żebym mogła od ciebie wziąć bieliznę. Co innego jakby to była na przykład bluzka...

- Ech, Kimiko... Tylko, że ty je sobie naprawdę możesz przywłaszczyć. Rozumiesz... - powiedziałam spokojniej - Serio, nie musisz się wstydzić i w ogóle...

Kimiko podeszła do mnie. Położyła mi rękę na ramieniu. Jej wzrok utonął w moich oczach. Czyżby zamierzała mnie pocałować? Przez chwilę naprawdę miałam takie wrażenie, szczególnie, że była tak blisko. Ale zamiast złożyć pocałunek na moich ustach, powiedziała:

- W sumie... Niektóre dziewczyny kupują sobie nawet bieliznę na urodziny. Więc, czemu nie... No dobra. Daj je.

Kimiko wzięła ode mnie tę część bielizny, której potrzebowała i odeszła na parę kroków jakby ćwiczyła seksowne chodzenie. Nie mogłam ukryć rozbawienia i zaczerwienienia tym wywołanym. 

Po chwili sytuacja całkowicie obróciła się w żart. To bardzo dobrze.

Nie czułam się już tak skrępowana i nawet obie żartowałyśmy, że na urodziny kupimy sobie nawzajem komplet koronkowej bielizny. (Choć szczerze mówiąc chętnie zobaczyłabym Kimiko w takim zestawie).

Ten dzień zaczął się rozbawieniem i mam nadzieję, że dalej będzie tak szczęśliwie trwał. Ciekawe, co będzie dalej? Czy Kimiko jeszcze wróci do tej sytuacji? A może po niej jej zaufanie i bezpośredniość w stosunku do mnie urosły? Czy teraz bez nie komfortu będziemy zwracać się do siebie w każdej potrzebie?

Chciałabym, żebyś mnie pokochałaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz