Rozdział 30

732 76 5
                                    

Na zewnątrz wciąż były olbrzymie zaspy śniegu, ale od tygodnia ulice stały się przejezdne i trzeba było wrócić do szkoły. Razem z Kimiko byłyśmy zawiedzione tą wiadomością po wspaniałych dniach przebywania ze sobą, choć dla obu z nas zakończyło się to katarem.

Cóż... Prawdopodobnie w przypadku mojej ukochanej przyjaciółki nie był to tylko katar...

Tego dnia Kimiko nie przyszła do szkoły. Po wysłaniu do niej wiadomości z zapytaniem czy coś się stało, odpisała, że rozchorowała się na dobrych kilka dni. Wzięły mnie wyrzuty sumienia. To w końcu moja wina, że tak zaszalałyśmy na śniegu w nieodpowiednim ubraniu. Ugh, powinnam być bardziej odpowiedzialna!

- Może ją odwiedzimy? - zaproponiwałam Nanako - Może jeszcze dzisiejszego popołudnia?

- Dobry pomysł! - Nanako strasznie się to spodobało.

- O, kupmy jej jeszcze jakieś prezenty. Na pewno się ucieszy! Moja mama, jak byłam mała, kupowała mi drobiazgi, kiedy chorowałam.

- Znajdziemy na to czas? - moja druga przyjaciółka wyraziła wątpliwości.

Zaczęłam szybko kalkulować w głowie...

Lekcje wyjątkowo kończyły się o godzinie czternastej. Autobus - którym pojechałybyśmy, gdy będziemy gotowe - z najbliższego nam obu przystanku wyjeżdżał o w pół do. Dajmy, że zakupy dla Kimiko zajmą nam nie więcej niż godzinę. Potem zostaje nam już jedynie złapać autobus w kierunku jej domu. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, powinnyśmy być u niej jeszcze przed czwartą po południu.

- Sprężając się, nie zmarnujemy czasu - i zaczęłam tłumaczyć Nanako mój plan.

- Ufam ci - powiedziała - Więc zrobię to.

Uśmiechnęłam się. Pozostało tylko poinformować Kimiko i skończyć lekcje.

Wysłałam jej szybkiego SMSa, na którego odpowiedź dostałam na następnej przerwie. Zgodziła się.


Po skończonych lekcjach nie poświęciłam wiele czasu na szybkie i tymczasowe pożegnanie z Nanako. Wychodząc z budynku, od razu zaczęłam biec w stronę domu. Grudy śniegu spod moich butów wylatywały do tyłu. Bieg w takich warunkach nie był komfortowy. Dla mojego gardła też.

Świetnie, jeszcze brakuje, żeby to mnie coś złapało.

Wpadłam do domu jak burza, rzucając szkolną torbę na łóżko. Wyciągnęłam oszczędności i szkolny mundurek zamieniłam na szare jeansy i brązowy sweter, który na pokaz odkrywał ramiona.

Wyciągnąwszy torebkę, z którą planowałam jechać, opatuliłam się szalem i płaszczem. Sprawdziłam, czy niczego nie zapomniałam, wzięłam coś suchego na szybką przekąskę po drodze i zamknęłam dom na przysłowiowe cztery spusty.

A gdy doszłam na przystanek, zostało mi jeszcze trochę czasu. Przynajmniej Nanako doszła niedługo.

- Do jakich sklepów pójdziemy? - spytała.

- Nie wiem... - przyznałam szczerze - Chyba najprościej będzie jak rozejrzymy się po galerii.

- To dobrze, że tam będziemy. Kupię przy okazji prezent dla mamy, bo potem jej wymarzonego szalu nie dostanę.

Chciałabym, żebyś mnie pokochałaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz