Rozdział 40

683 76 8
                                    

- Czemu muszę chodzić do szkoły... - mruknęłam, wstając niezbyt zmotywowana.

Czwartek. Od wczorajszego popołudnia czuję się jak śmieć. Chociaż Nanako wpajała mi, że przynajmniej nie stoję w miejscu, nie poczułam się ani trochę pewniej. Resztę dnia chodziłam ze spuszczoną głową, a kładąc się do łóżka prosiłam o sny z udziałem Kimiko dla polepszenia nastroju.

Niestety, nie śniło mi się nic wartościowego, przynajmniej nie pamiętam, żeby śniło mi się cokolwiek.

Zrobiłam poranną rutynę z wielką obojętnością. Wyszłam z domu w kierunku szkoły, jedząc jeszcze po drodze jabłko. W głowie nadal miałam słowa, które wypowiadałam jako zaproszenie Kimiko. Oby nie okazało się to wielkim błędem.

Wczorajszego wieczora zdążyłam wymienić kilka słów z Nanako na Facebooku. Zaoferowała pomoc. Jestem ciekawa, co takiego może zrobić? W końcu jako osoba trzecia nie wypada jej rozmawiać o moich uczuciach z Kimiko, jeśli ich jeszcze nie zna.

Doszłam do szkoły i jak zwykle pomaszerowałam pod klasę, gdzie przywitałam się z moimi przyjaciółkami. uczucia, które mnie gnębiły od tamtego wydarzenia, sprawiały, że mój wzrok nie mógł wędrować w kierunku Kimiko. Tak - nie padał nawet na jej mały, wyglądający na mięciusieńki, okrągły tyłeczek.

- Co się stało, Yuriko? - dziewczyny zaczęły się już o mnie martwić - Wyglądasz na strasznie przygnębioną.

"Czuję się jako kupa śmieci, ostatni przegrany który nie potrafi poskromić uczuć i który prawdopodobnie nie ma szans w wielkim starciu z miłością. Dziewczyna, w której się zakochałam i którą dobrze znamy jest heteroseksualna i nie popiera szerzenia się miłości homoseksualnej innej niż między mężczyznami, a ja chcę właśnie jej wyznać uczucia. Nie mam szans..." - chciałam powiedzieć. Jednak zamiast tego zdecydowałam się na krótkie:

- To nic.

- Na pewno musi być jakiś powód twojego smutku - Kimiko była zatroskana - No powiedz.

- N-nie chcę... - wymruczałam.

- Jak chcesz - już umyła ręce.

Nanako przewróciła tylko oczami i rzuciła do Kimiko:

- Daj jej trochę swobody, co? Nie wypytuj tak. Widać, że dziewczyna ma raczej ciężki okres i nie mówię tu o TYM okresie.

- Chciałam tylko pomóc - usprawiedliwiła się - Martwię się, kiedy moja Yuriko-chan jest smutna.

Yuriko-chan... W jej ustach brzmiało to tak słodko, aż dostałam motylków w brzuchu. Zdecydowanie powinna częściejzdrabniać tak moje imię.

- Przepraszam, Kimiko... Nie powinnam odtrącać twojej pomocnej dłoni - spuściłam wzrok - Ale prawda jest taka, że nie mam najlepszego samopoczucia, jak już wspomniała Nanako.

- W takim razie pozwól sobie pomóc - usłyszałam jej ciepły ton koło mojego ucha.

Kimiko nie była na mnie zła. Uśmiechała się do mnie i musnęła mój nadgarstek. Słowo daję, jeszcze kilka milimetrów, a mogłaby mnie delikatnie całować w policzek. Poczułam przyjemny dreszcz na plecach.

Tę wspólną chwilę przerwał obowiązek lekcji. Nie jestem rada z tego powodu.

Całe najbliższe godziny przesiedziałam w ławce, myśląc tylko o zaistniałej na korytarzu sytuacji. Nanako, czy to twoja sprawka? Jeśli to nie był gest wprost od Kimiko, jestem ciut zawiedziona... 

- Panienko Yuriko, znowu nie uważamy? - zbeształa mnie nauczycielka od języka japońskiego.

Gwałtownie wstałam i przeprosiłam. Na jakiś czas udawało mi się nie zatapiać w mojej krainie marzeń i rozmawiać z podświadomością, lecz teraz wszystko powróciło.

Słyszałam jak kilka osób za mnę chichocze z powodu mojej gafy na lubianych przez wszystkie uczennice zajęciach. Spojrzałam w kierunku Kimiko. Zdawała się na nic nie zwracać uwagi - grzecznie odrabiała zadaną pracę.

Kiedy nadeszła pora obiadowa, Kimiko, Nanako i ja, szłyśmy wolno w stronę stołówki. Gawędziłyśmy. Jakoś udało mi się odzyskać część skradzionego wczorajszą porażką humoru. Perspektywa jutrzejszych potencjalnych wydarzeń w niewielkim stopniu mnie pokrzepiała.

Nagle Nanako pociągnęła mnie kilka kroków do tyłu i manewrując mną niestabilnie, wykrzyczała mi do ucha:

- Znowu to się zamyślamy? Hm?

Teraz pozostaje odpowiedzieć na pytanie: co było celowe, a co było pechem? Reszta wydarzeń, która zaszła, była jednym wielkim efektem domina.

Przez rzucająca mną na boki Nanako, nadepnęłam sobie na sznurówkę. Chcąc zrobić kolejny, niekontrolowany krok dla utrzymania równowagi, uzyskałam potknięcie. Leciałam do przodu, gdzie przede mną stała Kimiko, przyglądająca się całej sytuacji i jednocześnie próbująca ją uratować. Wyciągnęła ręce, żeby mnie złapać, jednak mój ciężar sprawił, że obie spadłyśmy na podłogę.

Teraz Kimiko leżała pode mną. Byłam tak blisko jej twarzy, że obraz zaczął mi się rozmazywać. Zmieniając położenie głowy, musnęłam jej nosek.

Wsparłam się na łokciach z ogromnym burakiem na twarzy. Czerwień wstydu rozlała się po całej powierzchni policzków. Niekomfortowa, acz przyjemna dla mnie sytuacja, wywołała kilka salw śmiechu. Gdzieniegdzie słychać było kpiny.

- Przepraszam, Kimiko! - rzuciłam szybko, wstając i pomagając także jej wstać - Ja...

- No dobrze, dobrze, nie tłumacz się - nie dała mi dokończyć - Rozumiem. To był tylko wypadek.

- Ja... - jeszcze raz chciałam się usprawiedliwić, ale Kimiko zrobiła swoją zwyczajową minę, więc zamilkłam.

Posyłając mi życzliwy uśmiech, zaproponowała, żeby nie robić z tego afery, bo każdy może się przewrócić. Odwróciła się na pięcie i poszła w stronę stołówki. Nanako i ja po chwili poszłyśmy za nią.

Spojrzałam na moją drugą towarzyszkę. Ta perfidnie się uśmiechała. Szepnęła do mnie:

- Twoje sznurówki bardzo ładnie współpracują.

- Zaplanowałaś ten incydent? - nie mogłam w to uwierzyć.

Nanako tylko przytaknęła. Wytłumaczyła, że to w celu zbliżenia nas i badania reakcji. Po części miło. Z drugiej stron - niezręcznie.

Przynajmniej zaistniała sytuacja była dla mnie... dobra. Dowiedziałam się również, że tamta chęć pomocy i gesty przed lekcjami były rzeczami płynącymi z serca mojej ukochanej. Czyli... jest nadzieja?

Chciałabym, żebyś mnie pokochałaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz