Rozdział 29

684 75 6
                                    

Koło w pół do siódmej poszłyśmy zjeść śniadanie. Rodzice jak zwykle wybyli z rana do pracy, więc cały dom należał do nas. Łącząc to nawet z faktem, że wracają późnym popołudniem, możemy się nawet udać na wagary w postaci siedzenia wśród przytulnych czterech ścian mojego pokoju i oglądać tak wiele anime jak Kimiko sobie zażyczy.

I kiedy tak sobie o tym rozmyślałam, pałaszując kanapkę z masłem orzechowym jako szybkie śniadanie przed szkołą, do kuchni wszedł tata.

- Co ty tutaj robisz? Nie powinieneś być w pracy? - spytałam zdziwiona, zamiast się przywitać tak grzecznie jak Kimiko.

- Dzień dobry, Kimiko. Dzień dobry córciu - puścił moje pytania mimo uszu.

Poczułam się źle, będąc ignorowaną. Miałam pytać się ponownie, gdy w końcu łaskawie zarzucił historyjką:

- Mama też jest. Słuchaliśmy razem koło piątej nad ranem porannych wiadomości. Śnieg jest taki, że odwołali zajęcia w szkołach, bo nie ma jak dojść i dojechać. Drogi będą przejezdne dopiero od popołudnia. Dzwonił do mnie szef i zwolnił dzisiaj wszystkich z pracy z tego samego powodu. U mamy sytuacja się powtórzyła.

Szczęka opadła mi z wrażenia. Zapowiadał się idealny dzień!

Zero szkoły, tylko Kimiko i ja, rodzice pewnie i tak zajmą się sobą lub domem... Pozostawał tylko problem z rodzicami mojej przyjaciółki. Ledwo pozwolili jej zostać przy wczorajszych, strasznych warunkach pogodowych, to co będzie teraz? Zamienią się w Eskimosów, żeby tylko po nią przyjechać?

Zerknęłam w jej stronę. Była pochylona nad miską owsianki i przygryzała dolną wargę. Najwyraźniej rozpatrywała co powiedzieć rodzicom i jak obronić się na ich słowa.

Och, błagam, żeby tylko u niej wszystko przebiegło pomyślnie!

- Chyba muszę pójść do toalety... - powiedziała cicho Kimiko, wstając.

Przepuściłam ją i kontynuowałam jedzenie. Tyle, że było to bardziej rzucie bez życia.

Po ,,śniadaniowym czasie" siedziałyśmy w pokoju i rozmyślałyśmy nad tym, czym się dzisiaj zajmiemy. Nie byłam tym tak bardzo zainteresowana jak faktem, czy Kimiko zadzwoniła do rodziców, czy oni jej chociażby napisali wiadomość. Jednak nie chciałam naciskać na przyjaciółkę, bo raczej wolałaby o tym nie mówić.

- Może najpierw się ubierzemy, potem pomyślimy? - rzuciłam.

- Tak, dobry pomysł, tylko co ja założę? Mam tylko szkolny mundurek, a nie chcę go ubrudzić.

Przewróciłam oczami. Czy schemat myślenia Kimiko był taki prosty czy po prostu nie chce się panoszyć?

- Dziewczyno, dałam ci majtki, więc teraz śmiało możesz pożyczać ode mnie dosłownie wszystko. Nawet nie zadając pytań.

- Poważnie? - za jej spojrzeniem kryło się coś jeszcze.

- Moja szafa stoi dla ciebie otworem.

Kimiko zerwała się na równe nogi i podeszła do drzwiczek skromnego mebla. Dopowiedziałam, że część znajduje się w szafce, ładnie poskładane. Ale ona i tak zaczęła grzebać, jakby znajdowała się w modnym sklepie, gdzie były super obniżki.

Czy mi to przeszkadzało? Ani trochę. Dawało tylko powód do śmiechu.

Kiedy Kimiko znalazła dla siebie ciepły sweterek i ubrała spodnie, w których dość rzadko chodzę, ja zajęłam się swoją garderobą. Dobrałam taki golfik i jeansy, żebyśmy do siebie pasowały, ale nie żeby rzucało się to zanadto w oczy.

- W takim razie jak spożytkujemy ten czas? - zapytała się ożywiona Kimiko - Może udałoby się nam wyjść na śnieg?

Nie lubię zimy aż tak bardzo jak Kimiko, ale spodobało mi się to. Poprosiłyśmy o pozwolenie, bo znając życie, moja mam nie przepuściłaby nam, gdybyśmy wyszły bez uprzedzenie. szczególnie na taką pogodę. 

Ubrałyśmy się tak szybko jak male dzieci z podekscytowaniem w oczach otworzyłam drzwi.

Gdyby nie daszek przed drzwiami, nie dałoby się ich otworzyć. Śnieg sięgał do połowy mnie - dosłownie!

- No to zabawę czas zacząć! - zawołała zaaferowana Kimiko.

Solidne zaspy! Można było się po nich wspinać jak po górach i nie tonęłyśmy w nich jak w puchatym śniegu. Siedziałyśmy wygodnie jak na krzesłach, choć spodnie przemakały i było nam zimno. Potem tarzałyśmy się nawzajem, urządzając przy okazji dziką bitwę na śnieżki.

Po sforsowaniu całego śniegu w moim ogrodzie, wyglądało to jak białe, świeżo przerzucone skiby ziemi w powiększeniu. 

- To było coś! - powiedziałam, szczękając zębami.

- T-tak! - zawtórowała mi moja przyjaciółka.

Weszłyśmy do holu, otrzepując się jak wilcze dzieci. Mama nie pochwaliła tego, że tak przemokłyśmy i jak na złość musiała rzucić: A co powiedzą rodzice Kimiko jeśli się nam rozchoruje?. Cóż, ja tam wiem, co ja powiem: Mamo, idę odwiedzić chorą Kimiko. Pa!

Na szczęście szybko wbiłyśmy się w suche ubrania, wypiłyśmy ciepłe herbatki i siadłyśmy przy kaloryferze w moim pokoju.

- No, to teraz, żeby miło zaakcentować ten dzień, zagrajmy w szczerość! - zaproponowała Kimiko.

- Dobra - przystanęłam.

Bo w sumie, co złego może wyjść na jaw podczas grania w tę grę? Kimiko wie o mnie prawie wszystko.

- Czy masz na oku jakiegoś chłopaka? - padło pierwsze pytanie.

Zamurowało mnie. Gra w szczerość wymaga szczerości, a ja... Przecież nie mogę jej powiedzieć, że jestem innej orientacji seksualnej i podoba mi się własnie ona! Jeszcze nie teraz!  zebrałam się w sobie i postanowiłam odpowiedzieć nawet zgodnie z prawdą:

- Nie - było to dość oględne, ale jednak prawdziwe.

- Serio? Ja ostatnio  kilka razy mijałam takiego super chłopaka. Chyba mieszka niedaleko mnie.

I tutaj moje serce się nie raduje, słysząc, że Kimiko leci na chłopaków.

- Czy powiedziałabyś mi teraz coś, czego się wstydzisz? Jakaś rzecz z przeszłości - zapytałam.

- Zmyślałam sobie chłopaków i wmawiałam wszystkim, że z jakimś akurat chodzę... - spuściła głowę.

- Ja też! Też taka byłam! - podniosłam ja na duchu.

- W takim razie piątka!

Jeśli myślałam, że wiem o Kimiko wszystko, a ona o mnie również, to byłam w wielkim błędzie. Gra w prawdę pokazała nam, że jeszcze tak o sobie mało wiemy. Moje więzy z Kimiko zacisnęły się jeszcze bardziej. Super!

Choć przyjaźnię się z nią długo, czuję, że będzie to przyjaźń wszech czasów! A kto wie, czy tylko przyjaźń...

Chciałabym, żebyś mnie pokochałaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz