Rozdział 27

674 84 4
                                    

Otworzyłam drzwi przed Kimiko. W środku domu jak zwykle było cieplutko i bardzo się cieszyłam, że mogę zaprosić zmarznięta przyjaciółkę wśród rozgrzane cztery ściany.

- Mamo, tato, to ja! - zakomunikowałam, stojąc jeszcze w holu.

Potem szybko ściągnęłam buty i płaszcz, który powiesiłam na kilku wieszakach do wyschnięcia i poleciłam szeptem Kimiko jeszcze chwilę tu pozostać. Sama poszłam do naszego skromnego salonu, gdzie rodzice oglądali telewizję.

- Cześć, córeczko - przywitał się ojciec, w jego ślady poszła matka.

- Tak, tak... Cześć - westchnęłam - Posłuchajcie, bo... Przyprowadziłam pewnego gościa.

Zupełnie nie wiedziałam jak im to powiedzieć. Tym bardziej, jak odwrócili się w moją stronę z zaciekawionymi spojrzeniami. Czyżby insynuowali, że przyprowadziłabym jakiegoś chłopaka czy kogoś innego? Nigdy w życiu!

- Przyprowadziłam koleżankę, bo strasznie zmarzła na tym świeżym śniegu i w ogóle... Mogłaby na chwilę zostać?

- Pewnie - zatwierdziła gładko mama, ale zauważyłam, że jest zawiedziona tym, że jest to koleżanka.

Tata przytaknął bez mruknięcia, a ja się strasznie ucieszyłam, że oboje nie mają nic przeciwko.

Wróciłam do Kimiko, która ciągle stała w holu. Przynajmniej zdjęła kurtkę i buty.

- Choć do mojego pokoju - powiedziałam - Chcesz coś do picia?

- Coś ciepłego poproszę - uśmiechnęła się do mnie.

Weszłam do kuchni i zaczęłam przygotowywać dla nas dwóch kakao oraz kanapki. Kiedy skończyłam, wzięłam oba kubki z trudem do jednej ręki, talerz do drugiej, a pod pachę wcisnęłam paczkę z precelkami. Tak obładowana ruszyłam do pokoju.

Kimiko otworzyła drzwi na moje pukanie stopą i wzięła trochę ode mnie.

- Dziękuję - powiedziałyśmy w tym samym momencie. Ja z powodu ulgi zabrania ode mnie części jedzenia, a ona za ciepły napój i posiłek.

Usiadłyśmy na skraju mojego łózka. Jadłyśmy i nie rozmawiałyśmy.  Gdy Kimiko wypiła swoje kakao, powiedziała:

- Jeszcze raz bardzo ci za to dziękuję - uniosła pusty kubek - I za kanapki też. I za ciepło. I ogólne za wszystko. Twoi rodzice są bardzo mili, jeśli pozwolili mi tutaj być mimo że powinnam wracać do domu.

- To drobnostka. Czego się nie robi dla przyjaciół? - odpowiedziałam.

Żałuję, że musiałam powiedzieć tylko "przyjaciół", a nie miałam możliwości określenia tego dogłębniej.

Kimiko uściskała mnie.

- Ale teraz będę już musiała iść, wiesz o tym?

Ze smutkiem przytaknęłam.

- Przepraszam, nie mogę zostać na noc bez powodu. Rodzice by się zdenerwowali - ciągnęła - Już i tak pewnie wystarczająco umierają ze zdenerwowania, bo nie wracam na czas.

- Nie uprzedziłaś ich, że się u mnie zatrzymałaś? - spytałam.

- Nie - pokręciła głową.

- Taka dobra uczennica, ale  tak naprawdę ma jeszcze wiele wad - skrzyżowałam ramiona na piersi, udając niezadowolenie.

Kimiko zaśmiała się, potem ja się przyłączyłam.

Zabrałam puste naczynia i odłożyłam je do zlewu w kuchni. W tym czasie Kimiko się ubierała w jeszcze mokre rzeczy wyjściowe. Nie chciałam, żeby szła, ale też nie chciałam jej przytrzymywać tu na siłę.

Chciałabym, żebyś mnie pokochałaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz