Rozdział 8

1K 105 2
                                    

Gdy przyszłam do domu, pierwszą rzeczą jaką zrobiłam, było rzucenie szkolnej torby na łóżko i zadzwonienie do Nanako.

- Nanako! - wypaliłam bez wstępów, gdy odebrała po drugim sygnale - Skąd masz te informacje?

- Cześć, Yuriko... - była trochę zdenerwowana i wycofana - Ja... Pytałam się przyrodniego brata, czy mógłby mi użyczyć komputera na uczelni, żebym mogła poszukać czegoś ważnego. Wiesz... Tam jest trochę więcej informacji i w ogóle...

- Nie rozumiem - położyłam się plackiem na łóżku - Kimiko była zapisana gdzieś tam u nich w danych czy jak?

- Nie, zupełnie inaczej - powstrzymała mnie od wyciągania pochopnych wniosków.

Słyszałam jak bierze głęboki wdech. Robiła tak zwykle będąc na skraju histerii. Zmarszczyłam  brwi, bo coś mi tu nie pasowało. Czyżby zmyślała?

- To było tak... - przeszła do rzeczy - Brat udostępnił mi komputer, który czasami ściąga lub ma wpisane rzeczy, artykuły, zdjęcia i tak dalej, konkretnych osób. Nie byle kto je rozdziela, żeby nie było pomyłek lub zbieżności nazwisk.

To takie nierealna, że zastanawiałam się, czy nie kręci. Naprawdę dysponujemy takim sprzętem, takim materiałem, taką pulą informacji?

Nie zachodząc dłużej na ten temat w głowę, słuchałam dalej z rosnącą ciekawością.

- ...i udało mi się natrafić na artykuł sprzed trzech lat dotyczących lokalnych zawodów w skokach wzwyż, gdzie Kimiko udzielała wywiadu. Zapisałam to co powiedziała, poczekaj, muszę znaleźć tę karteczkę...

Słyszałam jak się krząta, słyszałam dość wyraźnie różne odgłosy w tle. W pewnym momencie kartkowała książkę albo zeszyt, w drugim była już z powrotem przy telefonie.

- Uwaga, cytuję - odchrząknęła teatralnie - Zajęłam drugie miejsce i jestem z siebie dumna... Bla, bla, bla... Choć miałam wielu wiernych kibiców ze szkoły i znajomych, czy tam rodzinę, jestem niezwykle zadowolona, że kibicował mi także mój chłopak. Bez niego by mi się nie udało.

Moje serce właśnie pękło. Dosłownie rozdarło się na pół. Czyli nie kłamała, nie oszukiwała i nie kręciła. Nie starała się mi wybić chodzenia z Kimiko z głowy, tylko dlatego, że potencjalnie wciąż sobie nie ufały i trzymały pewnego rodzaju dystans. 

Dobrze pamiętałam ten cytat. Powtarzałam go w głowie tysiące razy, żałując, że mnie miłość nie zdarza się często albo akurat w tym wieku. Trzy lata temu tak bardzo chciałam mieć chłopaka, że nawet go sobie wymyśliłam. Ten cytat był dla mnie złotem, wierzyłam, że bez chłopaka by jej się naprawdę nie udało!

A teraz? Czuję się jakbym dostała obuchem w głowę. Nigdy w życiu nie skojarzyłabym tych słów z Kimiko.

- Halo, Yuriko, jesteś tam? - zapytała troskliwie Nanako.

- Och? A tak, jestem, jestem... - potwierdziłam ze smutkiem.

- Wybacz, jeśli... jeśli przeze mnie jesteś smutna. Ja... Chcę tylko dla ciebie jak najlepiej. Chciałam, żebyś wiedziała... Żebyś była świadoma...

- Nie martw się, Nanako - chciałam powiedzieć to w miarę spokojnie i normalnie - Wszystko... Wszystko w porządku. Dziękuję za starania. Doceniam... - byłam na skraju płaczu - Jestem tylko zszokowana, bo... Aa, z resztą... Opowiem ci przy okazji...

Głos zaczął mi się wyraźnie załamywać. Błagałam w duchu, żeby nie było to tak dobrze słyszalne przez telefon. Nie chcę wypaść źle przed Nanako, ale dręczyły mnie aktualnie bardzo poważne problemy... Chyba nikt nie zaprzeczy, prawda?

- Odezw... Odezwę się później - łapałam spazmatyczne wdechy, żeby powstrzymać łzy - I... I też ci coś opowie...m...

- Nie ma problemu - Nanako chyba zaniepokoił mój ton głosu - Do... zobaczenia?

- Tak... Do zobaczenia... A-albo usły... szenia...

Zakończyłam połączenie i rozpłakałam się.

Zwinęłam się w kłębek na łóżku, skopując torbę na podłogę. Po policzkach spływały mi słone łzy. Prawie strumieniami.

Kimiko miała kiedyś chłopaka i prawdopodobnie kochali się naprawdę, nawet jeśli trzy lata temu byłoby to zwykłe zauroczenie. Wszystko z resztą wskazywało na to, że ona kochała jego na poważnie. Może miałabym jakąś szansę na bycie z nią razem, gdyby nie fakt, że nie lubi oglądać anime yuri. A jak nie toleruje yuri, to oczywisty znak, że brzydziłaby się żyć ze mną w związku.

Dręczyły mnie rzeczywiste fakty. Jak mogłybyśmy żyć w miłości, skoro ona jest heteroseksualna i na dodatek - brzydząca się damskimi związkami?

Nie powinnam roztrząsać się nad tym tak długo i powtarzać zawzięcie, że nic z tego nie będzie. Jednak była to czysta prawda! Co z tego, że znałam tylko tę część i w kółko ją sobie powtarzałam? To było pewne jak odwodnienie po kilku dniach na pustyni...

Przeleżałam w tej pozycji do końca dnia. Kiedy mama zawołała mnie na kolacje, zupełnie nie miała apetytu. Pytała się, co się stało, bo widziała, że mnie coś trapi. Ja zbywałam ją za każdym razem, że po prostu miałam cięższy dzień i tak jakoś złapałam doła, ale wszystko jest dobrze i sobie poradzę. Zapewniałam, że nawet teraz sobie radzę.

Taaak, tak bardzo sobie teraz radzę...

Tak bardzo, że gdy wróciłam do pokoju, ponownie rzuciłam się na łóżko z moimi problemami i chmurnymi myślami, i zalałam się łzami.

Chciałabym, żebyś mnie pokochałaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz