II

126 20 31
                                    

W szpitalu znaleźli się rychło. Budynek był prostej konstrukcji. Złożony z regularnych i prostych betonowych brył, głównie prostopadłościanów. Nad głównym wejściem mieniło się neonami logo szpitala: dwa skrzyżowane piszczele, a ponad nimi zręcznie przedstawiony szkielet dziecka. Ów niżej zawieszony znak był ogólnoświatowym symbolem służby medycznej. Z kolei szkielet dziecka oznaczał specjalizację tego szpitala jaką było położnictwo.

Gdy minęli pierwsze drzwi, staruszka odczepiła się od Stefka i  w milczeniu przemaszerowała obok niego do recepcji. Tam przywitała ich młoda szkielecica o zgrabnych żebrach, co nie umknęło uwadze Stefka. Na czaszce miała czerwoną opaskę sugerującą, że jest pielęgniarką. Dziewczyna z gracją i uśmiechem wstała z krzesła i zapytała uprzejmie:

-Czym mogę służyć?

Stefek przewrócił oczodołami, ale staruszka nie straciła głowy.

-Chcę rodzić- rzekła wskazując na szkielet uczepiony jej kręgosłupa.

-Wspaniałe dziecko- zauważyła dziewczyna- Obawiam się, że niestety nie mamy wolnych miejsc.

Stefek rozejrzał się dookoła i nie spostrzegłszy choćby jednego szkieletu rzekł:

-Nie widzę tu innych pacjentów wielce szanowna dziewczyno z recepcji.

Na tę uprzejmość  pielęgniarka zmieszała się nieco, ale odparła ze spokojem:

-Owszem gabinety zabiegowe są puste, a to dlatego, że spodziewamy się fali narodzin.

-Skąd pewność, że obecna tu ze mną dama nie jest właśnie wspomnianą falą narodzin?- zapytał przewrotnie. Pielęgniarka spojrzała pytająco na staruszkę, a ta rzekła:

-Zgadza się. Mam na imię Fala.

-W takim razie zapraszam do gabinetu obok.- Dziewczyna usiadła na chwilę przed komputerem, kliknęła coś i dodała- Doktor wie  już o wszystkim.

Stefek ze staruszką ruszyli w stronę wspomnianego gabinetu, ale dziewczyna zatrzymała młodzieńca.

-Pan może co najwyżej obejrzeć zabieg przez przeszklone drzwi.

-Obejrzyjmy razem!- rzucił niespodziewanie Stefek. Staruszka spojrzała z niechęcią na owe flirty i zniknęła za drzwiami zostawiając młodzież samą sobie.

-Wie pan... mam dużo pracy.- zawahała się pielęgniarka.

-A jeśli poznamy swoje imiona?

-Jak pan śmie? Moje imię jest zarezerwowane tylko dla najbliższych.

-Jak i moje.

-Ach. Niech będzie. Nazywam się Karina.

-To jest bardzo dobre imię- pochwalił Stefek.

-A pana imię?

-Ech... nie musisz wiedzieć.

-Hola! Ja panu zaufałam- wzburzyła się Karina.

-Moje imię: Stefek. Masz bardzo ładne żebra Karino.

Karina zmieszała się jeszcze bardziej i odparła wzruszona:

-Dziękuję. Chodźmy obejrzeć zabieg.

Ruszyli więc oboje i przemaszerowali ramię w ramię owe kilka kroków, które dzieliło ich od przeszklonych drzwi. Stanęli obok siebie i zaczęli z pasją wyglądać co działo się w gabinecie. Tam doświadczony doktor- szkielet odpinał dziecko od kręgosłupa matki. Karina szepnęła w tym czasie do Stefka:

-Sprawdziłam tę kobietę. Nie nazywa się Fala lecz Elżbieta.

-Miło, że wpuściłaś ją mimo tego. - odparł Stefek.

Teraz doktor wyjął solidny sekator ozdobiony podobiznami Kubusia Puchatka i odciął ręce dziecka, które wpadło do przygotowanej wcześniej miski. Pozbawione ciała kończyny puściły kręgosłup. Doktor przyczepił je dziecku miodem. Noworodek natychmiast zaczął ssać kciuk.

-Ależ to urocze!- zawołał Stefek.

-Nie widziałeś wcześniej porodu?- zdziwiła się Karina. Stefek przytaknął- Wszyscy ssą- poinformowała towarzysza.

W tym momencie wyznali sobie miłość i na znak tego przywiązania wymienili się nadgarstkami. Teraz ich szkielety były połączone i razem stanowili jedno, choć byli dwojgiem ludzi. Przespacerowali się jeszcze po szpitali trzymając się za wspomniane nadgarstki.

-Skąd pochodzisz?- zapytała Karina.

-Mieszkam w Zabrzu. Przyjechałem tutaj by zobaczyć katedrę.

-Obejrzyjmy ją razem. Niedługo będzie nabożeństwo.

-Świetnie. Zobaczę Prawdziwego Umarłego?

-Oj ty chyba krótko żyjesz na tym świecie.

-Rzeczywiście niewiele dni przeżyłem.

-Ja pewnie jeszcze mniej, ale to wiem, że Prawdziwy Umarły nie jest pokazywany rzeszom ludzi. Chyba tylko niektóre Arcylisze, kapłani i Dobrzy Stróże go widzieli. Katedra jest zamknięta dla wiernych.

-Ha! To ciekawe. Byłem przekonany, że do katedry można wejść. No cóż. Zmierzajmy tam, bo widzę, że i tutaj klimatyzacja nie daje rady.

Prawdziwy UmarłyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz