Po jakimś czasie Benjamin ocknął się. Tym razem jego zmysły nie były otępiałe, a wręcz całkiem świeże i sprawne. Tym większy był jego szok, skoro tylko spostrzegł białą masę zalegającą nierównomiernie dookoła. Jedynie pod jego nosem ziemia wyglądała tak jak ją zapamiętał. Wyrastał z niej nieśmiało kwiat z całkiem pokaźnymi zalążkami przyszłych białych płatków.
Benjamin podniósł się zachwycony nowym zjawiskiem. Biała masa była całkiem puszysta i pokrywała cienką warstwą większość lasu. Zalegała także na nagich gałęziach drzew, a także tych obleczonych w igły. Młodzieniec schylił się i zagarnął część masy. Teraz spostrzegł, że jest mokra i rozpływa się pod wpływem jego dotyku. Zachwycał się tak widokami skąpanymi w intensywnych promieniach słońca, aż przypomniał sobie jak jest niezmiernie głodny. Z konieczności znalazł lekko nadpsute, choć zakonserwowane częściowo mrozem zwłoki jelenia. Zaczął spożywać jego surowe mięso. Wtedy też spostrzegł, że jego stopa jest już całkowicie zdrowa. Posilony zabrał się do przemyśleń.
-Muszę odnaleźć mego brata. Najpewniej udał się w stronę skał, o których wspominał. Pójdę tam i może spotkam go po drodze.
Uradowany swym pomysłem i świetną pogodą zaczął ciągnąć za sobą jelenia i pomału zmierzać w stronę interesujących go skał. Po drodze zatrzymywał się czasem by odpocząć, lub gdy głód dawał mu się we znaki. Jadł wtedy mięso z jelenia, ale oszczędnie. Wiedział bowiem, że czeka go długa droga. Wędrował pomału, ale skutecznie i systematycznie posuwał się naprzód. Przez ten czas śnieg zdążył stopnieć, a las po zimowej przerwie powoli powracał do życia. Pierwsi obudzili się ptacy i rozweselali młodzieńca swym świergotem. Słońce zaś jakoby nadrabiała teraz swoje poprzednie nieobecności i rozgrzewało okolice nieograniczonymi przez żadne chmury promieniami. Rychło zaczęły powstawać kwiaty, którym Benjamin przyglądał się z zaciekawieniem. Gdy dotarł w pobliże skał wiosna zawitała z całą swoją mocą. Drzewa zaczęły się zazieleniać. Pojawiały się też coraz częściej rozmaite zwierzęta.
Skały nie były zbyt okazałe. W większości nie wystawały ponad korony drzew. Pełno było za to w nich różnych jaskiń i podobnych schronień. Tam właśnie bracia po długiej rozłące spotkali się.
-Benjamin!- wykrzyknął Albert ściskając brata- Już myślałem, że cię nie zobaczę. Gdzieżeś bywał?
Na to Benjamin opowiedział swoją historię.
-Cudowna opowieść- zauważył Albert gdy już rozsiedli się w jaskini.
-Ma tylko kilka wątpliwości- odparł Benjamin podpierając głowę rękoma- Jak to możliwe, że pogoda tak się zmieniła podczas mego snu?
-Ach!- wykrzyknął Albert uderzając się ręką w czoło- Zapomniałem! To przecież twoja pierwsza zima w życiu- Benjamin spojrzał zdziwiony na brata- Jak na niedźwiedzia przystało przespałeś tę porę roku. Pewnie, że sen zastał cię niespodzianie. To cud, że przeżyłeś. Zima musiała być niezwykle łagodna. A owa biała masa, o której wspominałeś to zwykła woda, ale w specyficznej postaci. Nazywamy to śniegiem.
Tak dyskutowali sobie jeszcze bracia niedźwiedzie o zjawiskach przyrody. W międzyczasie podziwiali piękno wiosny w środku lasu, do którego nie zagłębił się jeszcze żaden człowiek.
CZYTASZ
Prawdziwy Umarły
Science FictionGdzieś na warszawskiej Pradze znajduje się katedra. Leżą tam zwłoki Prawdziwego Umarłego. Człowiek ten jest obiektem kultu wszystkich żyjących na tym świecie. Do miasta zewsząd zjeżdżają pielgrzymi. Nie dane jest im jednak na własne oczy zobaczyć tr...