Mecz był niezwykle emocjonujący i obfitujący w liczne zwroty akcji. Na początku pierwszej połowy przeważali Przegrywacze, ale Azpilicueta niemiał wykańczać akcji. Wygrywacze odgryzali się skutecznymi kontrami i do przerwy prowadzili 3:1. Jedyną bramkę dla Przegrywaczy zdobył kapitan po niesamowitej indywidualnej akcji. Drugą połowę, pomimo płomiennej mowy kapitana w przerwie zaczęli źle. Od razu stracili dwie bramki i wynik ten utrzymywał się do końca meczu. Przy wznowieniu z autu w doliczonym czasie gry Stefek potruchtał do swego kapitana i rzekł:
-Kapitanie! Niech Azpilicueta zajmie moją pozycję, a ja jego.
Zawodnik zastanowił się chwilkę po czym odparł:
-Tak zróbcie, Stefanie.
Stefek skrzywił się, bo nie lubił gdy tak go nazywano. Stanął wtedy w polu karnym, a Azpilicueta wykonał wrzut. Boczny pomocnik odegrał mu, a Hiszpan dośrodkował. Podanie było trochę niedokładne, ale Stefek złożył się i uderzył z przewrotki z całą znaną sobie siłą. Po tym uderzeniu czaszka rozpadła się na dziewięć części. Pięć z nich zmierzało w stronę bramki. Cztery znalazły się w bramce, a jedna została odbita przez bramkarza. Azpilicueta znalazł się jednak w odpowiednim miejscu i skutecznie dobił. Sędzia- szkielet wskazał na środek boiska i rzekł:
-Sześć do pięciu dla Przegrywaczy.
W tym meczu nie padło już więcej bramek i chwilę potem spotkanie zostało zakończone. Drużyna Stefka świętowała swoje przełamanie. Odtąd to oni stali się Wygrywaczami, a przeciwnicy Przegrywaczami. Teraz role się zmieniły. Drużyna Stefka zawsze wygrywała, a jego koledzy gratulowali mu, bo jego zasługą był tak istotne zwycięstwo. Azpilicueta zajął na stałe pozycję na lewej obronie. Podobnie Stefek grał odtąd jako napastnik.
Nim jednak rozpoczęli prawdziwe świętowanie, Karina podeszła do swego ukochanego by mu pogratulować. Przespacerowali się potem dookoła boiska. Wtedy zauważyła, że Stefek ma na kolanie inną opaskę niż zwykle- koloru czerwonego z nadrukiem „Papadopoulos".
-Cóż to za przepaska?- zaciekawiła się wlepiając oczodoły w kolano ukochanego.
-To strój meczowy- wyjaśnił.
-Papadopoulos?
-To moje nazwisko.
-Opowiedz mi o tym- zażądała ściskając mocniej jego nadgarstek- Czy to po ojcu?
-Zgadza się- przytaknął Stefek- Mama chciała mieć za męża obcokrajowca, a tata udawał Greka. Potem jakoś tak przylgnęło. W parę lat po ślubie zamknięto ich w jednym z zabrzańskich więzień- mówiąc to nie zdradzał żadnych emocji. Jego czaszka była niewzruszona i całkiem obojętna. Ale jej wnętrze nadal pełne było nieuporządkowanych myśli- A twoje nazwisko?- zaciekawił się nagle.
-Karina- wyjaśniła.
-Takie samo jak twe imię- zauważył szkielet- Chodźmy świętować.
Feta na boisku trwała całą noc. Azpilicueta załatwił odpowiednią ilość alkoholu, który piłkarze rychło zaczęli wlewać sobie do czaszek. Czas upływał na zabawie. Szkielety tańczyły i grały w kości. Co jakiś czas uzupełniały czaszki mocnymi trunkami. Azpilicueta zaś kręcił się cały czas koło Stefka powtarzając coś. Nikt go jednak nie rozumiał, mówił bowiem po hiszpańsku.
Tymczasem ilość alkoholu przekroczyła granice umiaru, jaki szanowany człowiek powinien zachować. Wszyscy równo pokładli się jak trzcina na wietrze.
Ktoś widząc szkielety zalegające na trawie opodal cmentarza mógłby zostać nawiedzony apokaliptycznymi myślami. Kto jednak pójdzie po rozum do głowy i sprawdzi zawartość czaszek tych pijaków, rozwieje wszelkie wątpliwości.
A ilość alkoholu była tak przytłaczająca, że leżeli wszyscy tak siedem dni, a zaczęli się podnosić rankiem dnia ósmego. Stefek wybudził się ze swych pijackich mar najwcześniej. W tym gronie słynął właśnie z mocnej głowy. Tym razem jednak gdy odzyskał pełnię świadomości, zaskoczył go Azpilicueta.
-Witam serdecznie- pozdrowił Stefka. Był już na nogach, a po jego kościach nie było widać choćby śladów niedawnej pijackiej zabawy.
-Witam- odparł Stefek nie całkiem pewny swoich zmysłów- Czyżbym będąc pijanym nauczył się w tajemniczy sposób hiszpańskiego?
-To ja nauczyłem się polskiego- wyjaśnił nowy hiszpański obrońca- podczas gdyście się pokładali tutaj przez dobry miesiąc- Stefek podrapał się po czaszce wydając w ten sposób skrzypiący nieprzyjemny dźwięk.
-Wydawało mi się, że tydzień- powiedział zdziwiony.
-Narrator nieco was oszukał. Taka ilość alkoholu w waszych czaszkach...- Hiszpan westchnął- To nie mogło się inaczej skończyć.
-Chwila!- wykrzyknął Stefek- Ty piłeś równo z nami.
-Mam mocny łeb. Wybudziłem się po tygodniu.
-Interesujące.
Stefek zdjął połowę swojej czaszki i zaczął czyścić ją z resztek licznych trunków. Azpilicueta wręczył mu kefir.
-Pomaga na kaca- wyjaśnił.
-I do tego jest bardzo smaczny- zauważył Stefek wypełniając kefirem swoją czaszkę. Zamknął ją teraz i położył się.
-Racja. Lepiej poleżeć trochę- zauważył Hiszpan- Ja tymczasem pomogę innym w walce z kacem.
CZYTASZ
Prawdziwy Umarły
Science FictionGdzieś na warszawskiej Pradze znajduje się katedra. Leżą tam zwłoki Prawdziwego Umarłego. Człowiek ten jest obiektem kultu wszystkich żyjących na tym świecie. Do miasta zewsząd zjeżdżają pielgrzymi. Nie dane jest im jednak na własne oczy zobaczyć tr...